Diagnostyka przerzutów nowotworowych - nowa metoda diagnozy

Diagnostyka przerzutów nowotworowych fot. Fotolia
Czy w przypadku nowotworów usuwanie wszystkich okolicznych węzłów chłonnych jest konieczne? Ta metoda może to zmienić!
Marta Wilczkowska / 09.09.2014 09:18
Diagnostyka przerzutów nowotworowych fot. Fotolia
Do tej pory, 
ze względu na brak dokładniejszej diagnostyki, węzły chłonne usuwano profilaktycznie wszystkim chorym na raka kobietom, nawet jeśli nie były one zajęte przez komórki nowotworowe. Tymczasem, tylko u 15 pań na 100 konieczne były aż tak radykalne zabiegi. Od teraz można będzie sprawdzić, w której grupie znajduje się pacjentka. Przeczytaj o nowej metodzie diagnozowania przerzutów nowotworowych!

Na czym polega nowa metoda diagnozowania przerzutów nowotworowych?

Kiedy nowotwór, kiedy przerywa własną „kapsułę”, może przez naczynia chłonne przedostawać się do węzłów chłonnych. Oczywiście nie rozsiewa się po wszystkich węzłach od razu, najpierw jest pierwsza stacja, czyli tzw. węzeł wartowniczy. Nowa metoda polega wybarwieniu tego węzła, co pozwala sprawdzić, czy został on zajęty przez komórki nowotworowe. Jeżeli jest on zajęty przez komórki nowotworowe to znaczy, że następne węzły też już mogą być zajęte. Ale jeżeli ten węzeł wartowniczy jest wolny to znaczy, że nie ma szans, aby następne były zajęte, więc wtedy nie ma sensu usuwać ich wszystkich.

Jak można znaleźć węzeł wartowniczy?

Aby zidentyfikować ten węzeł należy go wybarwić. Można to zrobić wstrzykując 
w okolice guza zieleń indocyjaninową. To substancja, która przemieszcza się naczyniami chłonnymi i zabarwia strukturę grudkową węzła chłonnego na zielono. Pierwszy zabarwiony węzeł to węzeł wartowniczy, który po wycięciu trafia do badania histopatologicznego, aby sprawdzić, czy są w nim komórki nowotworowe, czy nie.

Czy to metoda wykrywa w węzłach chłonnych komórki nowotworowe?

Ta metoda daje nam podstawy do tego, aby powiedzieć czy węzły chłonne są zajęte czy nie. Celem naszej diagnostyki jest to, żebyśmy mogli powiedzieć, czy choroba jest lokalna, czy nowotwór zaczął się już rozprzestrzeniać. Dalszą częścią jest badanie histopatologiczne śródoperacyjne. Jeżeli po wycięciu węzła wartowniczego okaże się, 
że jest on czysty, to w tym momencie kończymy leczenie.

 Czy metoda wybarwiania węzła wartowniczego i usuwania go jest w tej chwili 
w Polsce powszechnie stosowana?

To jest innowacyjna metoda nie tylko w Polsce, ale i na świecie. W Polsce, jeżeli chodzi 
o ginekologię, nikt tego nie robi. My dodatkowo zrobiliśmy operację metodą laparoskopową, a nie będę ukrywał, że na świecie laparoskopowo tego nikt nie robi. Jest to bardzo unikalna, nowoczesna metoda. Nie mogę powiedzieć, że jest ona w 100% czuła, ale mogę powiedzieć, że zgodność ze stanem faktycznym jest rzeczywiście duża. Ta metoda znacznie upraszcza całą procedurę i na dzień dzisiejszy wydaje się, że ma dużą perspektywę. I druga ważna rzecz – można ją wykorzystywać w szpitalach, 
które nie są ośrodkami onkologicznymi, tak jak w przypadku Szpitala na Inflanckiej. Nie wszystkie przypadki nowotworów muszą być leczone w ośrodkach onkologicznych. Poza tym w ośrodkach onkologicznych przeważnie są dłuższe kolejki. Ja, dysponując odpowiednimi narzędziami, mogę zaprosić pacjentkę do siebie i rozpocząć leczenie wcześniej. A potem, jeśli będzie taka konieczność, mogę odesłać ją do ośrodka specjalistycznego, gdzie dalej będzie leczona np. radioterapią.

Czy takie zabiegi są refundowane?

W tej chwili nie. Ale szpital może zakupić ampułkę zieleni indocyjaninowej i rozliczyć ją w ramach procedur NFZ. Dlatego zabieg dla pacjentki jest bezpłatny.

Na pytania odpowiadał prof. dr hab. med. Mariusz Bidziński – ginekolog - onkolog, na podstawie materiałów prasowych programu "Jestem przy tobie"

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA