Dzięki niej stałem się mężczyzną

para, kobieta, mężczyzna, para, miłość, seks, zakochanie, łóżko
Annie zawdzięczam moje pierwsze miłosne doświadczenia. Była wspaniałą kochanką i nauczycielką.
/ 27.10.2008 14:21
para, kobieta, mężczyzna, para, miłość, seks, zakochanie, łóżko
Rok 1990 stał się dla mnie przełomowy. W listopadzie miałem ukończyć szesnaście lat. Wiele rzeczy wówczas się wydarzyło. Zaliczyłem swój pierwszy skok spadochronowy, ukończyłem kurs prawa jazdy i... kochałem się z kobietą. Czy to mało?
Spadochroniarstwo wymyśliłem sam, nawet trochę wbrew rodzicom, ale zgodę na skoki podpisali. Prawo jazdy było natomiast pomysłem mego ojca. Zaplanował mi wczasy za kierownicą, czyli odpoczynek połączony z kursem zakończonym egzaminem.
Na turnus przyjechało dwadzieścia sześć osób w różnym wieku. Ja byłem najmłodszy. Mieszkaliśmy w niewielkim pensjonacie w Polanicy Zdroju. Było to wspaniałe miejsce i do wypoczynku, i do nauki jazdy.

Szkolenie rozpoczęło się już drugiego dnia po naszym przyjeździe. Na szczęście popołudnia i wieczory mieliśmy wolne, więc każdy robił to, na co miał ochotę. Dużym powodzeniem cieszył się deptak wzdłuż Bystrzycy i Park Zdrojowy. Mnie pociągały pobliskie Góry Stołowe. Towarzystwo zaczęło się powoli nawzajem poznawać. Widać było, jak zawiązują się pierwsze znajomości i kto komu bardziej lub mniej przypadł do gustu.
W pierwszą sobotę naszego pobytu zaplanowano wieczorek zapoznawczy, na który zaproszono także kadrę instruktorską. Były tańce, pokaz iluzjonisty, a nawet damski striptiz. Po kilku lampkach wina zaczęły się bruderszafty. Nie piłem alkoholu, więc poprosiłem panią Marię, najstarszą uczestniczkę kursu, na parkiet. Nieźle tańczyłem, bo od dwóch lat chodziłem na zajęcia taneczne. Słyszałem, jak pozostałe panie komentowały moje umiejętności:
– Jak on wspaniale tańczy. Jak się rusza, jak prowadzi...
Nie ominęły mnie jednak całusy, wszyscy bowiem chcieli, żeby najmłodszy kursant również mówił im na ty.
W końcu podeszła do mnie ONA. Filigranowa blondynka w błękitnej sukience z niedużym dekoltem. Najbardziej atrakcyjna kobieta na turnusie. Wszyscy mężczyźni starali się być w jej pobliżu.
Nie powiem, jej idealna figura, jasne włosy opadające na ramiona, duże niebieskie oczy i piękne brwi przykuwały i moją uwagę.
– Mam na imię Ania – powiedziała, przekładając symbolicznie rękę z kieliszkiem wokół mojej, po czym delikatnie mnie pocałowała.
– Andrzej – odpowiedziałem, czując nagle serce w gardle i dziwne ciarki wzdłuż krzyża. – Bardzo mi miło – wydusiłem z siebie.
Ania dotknęła moich ust opuszkami palców, uśmiechnęła się zalotnie i odeszła do reszty towarzystwa.

Nie, to niemożliwe, żeby mnie podrywała. Może po prostu za dużo wypiła wina – myślałem gorączkowo. Zacząłem ją dyskretnie obserwować. Faktycznie, adorowali ją niemal wszyscy mężczyźni, ale przede wszystkim nasi instruktorzy. Jej reakcje były jednak chłodne i wyważone, aczkolwiek uprzejme. Kobieta potrafiła zachować dystans.
Nie dam się nabrać, ona jest o wiele starsza ode mnie, a poza tym pewnie chodzi o jakiś okrutny żart albo o zakład – skwitowałem w myślach jej zachowanie na wieczorku i przeszedłem nad tym do porządku dziennego.
Jakież było moje zdumienie, gdy następnego dnia po śniadaniu ujrzałem ją czekającą na mnie przy wyjściu z sali jadalnej.
– Dzień dobry Andrzejku – uśmiechnęła się. – Wszyscy mają po wczorajszej imprezie kaca albo są zmęczeni. Widzę, że tylko ty jesteś w formie. Może wybrałbyś się ze mną do kina?
– Z przyjemnością – odparłem.
– To świetnie, spotkamy się zaraz po obiedzie – ucieszyła się i poszła do swojego pokoju.
Patrzyłem z zachwytem jak oddalała się, lekko kołysząc biodrami. A jej włosy połyskiwały w słońcu. "Co ci szkodzi – przekonywałem siebie – nie będziesz się nudził, film obejrzysz. Najwyżej wszyscy będą się z ciebie śmiali. No, bo co, ciocia cię do kina zabrała? Myślałem też – matka natura również ma swoje prawa. Jeśli taka laska chce mojego towarzystwa, nie mogę zmarnować okazji." I jeszcze to wspomnienie wczorajszego cudownego pocałunku. Nie, nie wierzę, aby chciała się zabawić moim kosztem. Bałem się jednak ośmieszenia.
Zastanawiałem się również, o czym miałbym rozmawiać z dojrzałą kobietą. Seks wykreśliłem od razu, posiadałem, co prawda, pewną wiedzę teoretyczną od Lwa Starowicza i z "Kamasutry", ale zero doświadczenia i praktyki. Strach przed zrobieniem z siebie idioty nie dawał mi żadnych szans na tego rodzaju pomysły.
W końcu postanowiłem, że złapię ją po obiedzie i powiem, że się źle poczułem. Kiedy już miałem jej to zakomunikować, ona mnie uprzedziła:
– Za piętnaście minut schodzę, bądź gotowy.
– Jasne – jęknąłem.
Nie miałem wyjścia. "Niech się dzieje, co chce" – pomyślałem. W drodze do kina rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, najwięcej o naszym kursie. W trakcie seansu, mimo że "Wejście Smoka" oglądałem po raz pierwszy, nie mogłem się skupić na filmie. Czułem, że Ania mnie obserwowała. Droga powrotna do pensjonatu trwała bardzo długo. Co jakiś czas siadaliśmy na ławkach ustawionych wzdłuż deptaku i rozmawialiśmy:
– Opowiedz mi coś o sobie – poprosiła.
A ja jak sztubak jak na spowiedzi świętej - mówiłem o swojej szkole, skokach na spadochronie, przeprowadzkach rodzinnych, a także o planach na przyszłość. W końcu przerwała mi pytaniem:
– Masz swoją dziewczynę?
– Nie – odparłem zgodnie z prawdą. – Byłem kiedyś zakochany w koleżance z podstawówki, ale ona o tym nawet nie wiedziała, zresztą to była dziecinada, a w ogóle teraz nie mam czasu na dziewczyny – stwierdziłem zdecydowanie.
– A ty? – zacząłem. – Może teraz ty powiesz coś o sobie? – odważyłem się na pytanie.
Dowiedziałem się, że od czterech lat pracuje w agencji reklamowej we Wrocławiu. Zajmowała się tam marketingiem. Opowiedziała mi też, co robiła, mając tyle lat, co ja. Później zaczęliśmy żartować. Do pensjonatu dotarliśmy po dwudziestej drugiej. To było bardzo przyjemne popołudnie i wieczór – myślałem, leżąc w łóżku. Świetna z niej babka.

Od poniedziałku zaczęły się znów zajęcia. Przez trzy dni wymieniliśmy z Anią tylko grzeczne cześć. Nie miałem odwagi do niej podejść, wstydziłem się. Poza tym nie chciałem się jej narzucać, zachowywać się tak jak ci jej adoratorzy, którzy nie dawali jej spokoju.
Pewnie wyszedłem na niezłego szczeniaka, wygłupiłem się albo nie chce rozmawiać przy ludziach z takim małolatem, kiedy ma wokół tylu zainteresowanych sobą mężczyzn – myślałem rozgoryczony. Na szczęście nie miałem na to zbyt wiele czasu, ponieważ odpytywałem uczestników kursu z czekającego nas wkrótce testu.
W czwartek po obiedzie Ania podeszła do mnie i poprosiła:
– Andrzejku, masz czas dzisiaj wieczorem? Może byś mnie odpytał z tego, co już umiem, dajmy na to o ósmej?
Ucieszyłem się jak mały dzieciak. Byłem podekscytowany. Nie mogłem myśleć o niczym innym, jak tylko o niej. Czułem coś, czego nie potrafiłem określić – niepokój, podniecenie, pewność i niepewność zarazem.

Punktualnie o dwudziestej zapukałem do jej drzwi.
Kiedy wszedłem do pokoju, podeszła do mnie i wzięła mnie za rękę.
– Nic nie mów – szepnęła i położyła mi palec na ustach.
Następnie wyjęła mi z ręki skoroszyt z testami i odłożyła go na stolik. W pokoju panował półmrok, bo rolety były opuszczone. Paliła się tylko nocna lampka, która dawała ciepłe światło. Ania przekręciła klucz w drzwiach. A ja czułem, wiedziałem, co dalej będzie...
– Współlokatorka wróci za godzinę, muszę się tobą nacieszyć – objęła mnie i zaczęła delikatnie całować moje usta.
Odpowiedziałem jej tym samym, całując raz jedną, a raz drugą wargę, naśladując jej sposób pieszczoty. Ania przywarła do mnie całym ciałem. Czułem, że drżę cały z podniecenia. Przesunąłem rękę wzdłuż jej biodra i zacząłem delikatnie podnosić jej krótką spódniczkę. Delikatnie chwyciła mnie za rękę i zatrzymała ją.
– Nie dzisiaj, przepraszam, nie dzisiaj – wyszeptała i powoli oswobodziła się z moich objęć.

Pociągnęła mnie za sobą i posadziła na brzegu łóżka, a sama stanęła naprzeciwko. Jakiś czas patrzyliśmy sobie w oczy, a ja próbowałem opanować wewnętrzne drżenie.
– Pytałam, czy masz dziewczynę, a czy kochałeś się już kiedyś? – zapytała.
– Nie – powiedziałem zgodnie z prawdą, bo po co miałbym kłamać.
– Czuję to, ale trudno mi w to uwierzyć – odparła.
– Dlaczego? – zdziwiłem się.
– Powiem ci, jutro, a może trochę później – dotknęła mojej dłoni. – Bądź cierpliwy, a teraz przyrzeknij mi, proszę, że o tym, co zaszło między nami, nikt się nie dowie. Jesteś nieletni, a ja jestem mężatką, a ci, którzy chcieliby, abym z nimi poszła do łóżka, gdyby dowiedzieli się o tobie, przez zawiść mogliby wyrządzić mi dużą krzywdę. Tobie nic się nie stanie, ale ja mogłabym stracić wiele, proszę, miej to na względzie.
– Rozumiem, nie obawiaj się, nie dam po sobie nic poznać – zapewniłem ją.
Faktycznie, musiała mi zaufać, ale dla mnie była to poważna lekcja dyskrecji i panowania nad swoimi emocjami.
Piątek minął nam na zajęciach teoretycznych i nauce parkowania na placu manewrowym. Zobaczyliśmy się dopiero wieczorem, gdy Ania wyszła przed pensjonat na papierosa.
– Jutro będę miała klucz od pokoju pani Marii. Wyjeżdża rano do domu, musi zajrzeć do chorego męża, wróci w niedzielę wieczorem, cieszysz się?
– Tak – odparłem uradowany możliwością spotkania. – Czy ona wie, po co ci ten klucz? – zapytałem zaniepokojony. – Przecież mieliśmy nikomu nie mówić.
– To jest wspaniała kobieta i wszystko rozumie – szepnęła Ania i pocałowała mnie na dobranoc. Po czym błyskawicznie zniknęła w drzwiach pensjonatu, zostawiając po sobie delikatny zapach perfum.

Przez całą noc nie mogłem zmrużyć oka. Nieustannie przewracałem się z boku na bok. Byłem niesamowicie podekscytowany. Wyobrażałem sobie, co będzie jutro. Pragnąłem tego i jednocześnie bałem się. Całą sobotę chodziłem rozkojarzony, drżąc ze zniecierpliwienia.
Wieczorem większość kursantów poszła do miasta do kawiarni, więc w pensjonacie panowały cisza i spokój. O dwudziestej spotkaliśmy się na korytarzu i poszliśmy do pokoju pani Marii. Ania wyglądała pięknie, ubrana w zieloną jedwabną sukienkę na ramiączkach. Przytuliła się do mnie i powiedziała cicho:
– Jędruś, błagam cię, tylko się nie zakochaj.
Zaczęliśmy się całować. Miała gorące usta. Czułem, jak drżała. Zsunąłem ramiączka z jej ramion i sukienka upadła na podłogę. Sam widok nagiej Ani był rozkoszą. Zacząłem całować jej jędrne piersi i pięknie opalony brzuch, lecz ona mi przerwała. Teraz to ona zaczęła mnie powoli rozbierać, pieszcząc ustami odsłaniane części ciała, ramiona, kark, plecy, brzuch... Byłem naprężony jak struna. Pieściła mnie tak aż do spełnienia. Nie trwało to długo – moje podniecenie wzięło górę. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem takiego uczucia. Położyliśmy się obok siebie. Byłem rozkosznie odprężony, a Anna znowu zaczęła pieścić dłonią moje ciało. Po chwili byłem znowu gotów. Ania usiadła na mnie, a ja czułem jak pochłania mnie w sobie. Jej długie, piękne włosy dotykały moją twarz. Kilkakrotnie myślałem, że eksploduję, lecz ona cudownie przedłużała tę chwilę. Doskonale wiedziała, co możemy wspólnie osiągnąć dzięki temu, że zaspokoiła mnie za pierwszym razem. Poczuliśmy spełnienie w tym samym momencie. Ania krzyczała z rozkoszy, a ja czułem, jak znika napięcie.

Nazajutrz strasznie cierpiałem. Okrutnie mnie bolało, że nie mogę Ani przytulić, objąć, pocałować. Do końca turnusu spotykaliśmy się jeszcze wielokrotnie, tym razem na polanie, daleko w lesie. Dzięki niej zgłębiłem jeszcze kilka innych tajemnic seksu.
Tydzień po naszej pierwszej namiętnej nocy przyjechał do niej w odwiedziny mąż z synkiem. Była to dla mnie niełatwa lekcja opanowania zazdrości, którą jednak poczułem w moim sercu. Z trudem znosiłem również nachalne zachowania instruktorów, którzy bezceremonialnie podrywali Anię na każdym kroku. Jedynie pani Maria wiedziała, co oboje przeżywamy. To była naprawdę mądra kobieta.
Dzięki Ani nauczyłem się delikatności i wyrozumiałości. Dowiedziałem się, że nie natarczywe zabiegi, a uprzejmość i zainteresowanie pozwalają zdobyć kobietę. To ona sprawiła, że wiem, jak można kochać bez zakochania się, bez niszczącej uczucie zazdrości i zaborczości. Tak by każdy z partnerów czuł się spełniony, zrozumiany i bezpieczny. Gdy rozjeżdżaliśmy się do domów po zakończonym kursie, żegnając się ze mną, powiedziała:
– Zazdroszczę tym kobietom, które będą kiedyś z tobą. Chciałabym, żeby mój syn wyrósł na mężczyznę podobnego do ciebie.

Po odjeździe Ani poczułem koszmarną pustkę i żal, choć miałem świadomość, że rozstanie jest nieuniknione. Przez jakiś czas pisaliśmy do siebie listy, nie miłosne czy też pełne tęsknoty, ale mówiące o naszych poczynaniach, przeżyciach i marzeniach.
Kiedy dostałem się do szkoły oficerskiej we Wrocławiu, od razu dałem o tym znać Ani. Odwiedziła mnie wraz ze swoją rodziną w jednostce i zaproponowała, żebym zaprosił swoich bliskich, którzy przyjadą na moją przysięgę do jej domu. Tak też się stało. Moja mama zjawiła się u Ani dzień wcześniej i wspólnie przygotowały poczęstunek, na który przyszliśmy po mojej przysiędze.

Cztery miesiące później Ania wyjechała z synkiem do męża, który od pewnego czasu przebywał w Stanach Zjednoczonych. W ciągu tego czasu odwiedziłem ją kilkanaście razy. Zajmowałem się jej synem, a ona wówczas spokojnie załatwiała swoje sprawy przed wylotem. Kiedy zostawałem u niej na noc, żartowała czasami:
– Wiele się nauczyłeś przez ten czas, pewnie kochałeś młodsze i ładniejsze ode mnie?
– Trochę młodsze tak, ale ładniejsze nie – odpowiadałem, śmiejąc się.
Od czasu jej wyjazdu do Ameryki nie mam z nią, niestety, kontaktu. Bardzo tego żałuję, bo chciałbym wiedzieć, co robi, jak teraz wygląda, a przede wszystkim, czy jest szczęśliwa.
Wiem jedno, zawdzięczam Ani bezkolizyjny wjazd na autostradę życia.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA