Panie Profesorze, czy to prawda, że dieta może wpływać na powstawanie nowotworów?
Z pewnością. W żywności znajduje się ogromna ilość substancji, które budują komórki, ale i mogą wywoływać zmiany pronowotworowe. Niektóre z nich pobudzają lub wyłączają poszczególne geny. Zależności te opisuje epigenetyka.
Epigenetyka? Czy to nowa dziedzina nauki?
Tak. Epigenetyka bada wpływ środowiska na nasze geny. Być może pozwoli nam ona wytłumaczyć, dlaczego nie wszystkie kobiety mające identyczne zaburzenia genów BRCA1 i BRCA2 (co zwiększa ryzyko zachorowania na raka piersi) chorują na ten nowotwór. Zresztą naukowcy dość dawno zauważyli, że choroby nowotworowe częściej dotykają mieszkańców rozwiniętych krajów Zachodu niż Azji. Liczba zachorowań na raka w USA i Europie Zachodniej jest dziesięciokrotnie większa niż w Laosie, Tajlandii, Chinach czy Indiach. A przecież mieszkańcy tych krajów też palą papierosy, są narażeni na infekcje wirusowe i bakteryjne, które sprzyjają powstawaniu nowotworów.
Czy można to wytłumaczyć jedynie skłonnościami genetycznymi?
Nie. Aby odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się dzieje, naukowcy prowadzili badania porównujące wpływ środowiska na ten sam genom człowieka. Okazało się, że niezależnie od rasy i położenia geograficznego jest on taki sam. Wystarczy, że przeciętny zdrowy Japończyk wyemigrował do Hongkongu lub Stanów Zjednoczonych i przejął zachodni styl życia, a on i jego dzieci będą tak samo narażeni na nowotwory jak rodowici Amerykanie.
Czyli zaczął stosować typową amerykańską dietę, która prowadzi do nadwagi. Czy to jeden z czynników ryzyka?
Oczywiście. Jak pokazują liczne badania, nadwaga i otyłość zwiększają ryzyko zachorowania na raka jelita grubego, przełyku, błony śluzowej macicy, trzustki, nerki oraz piersi u kobiet po menopauzie. Nadmiar kalorii może być niebezpieczny, bo może sprzyjać powstawaniu szkodliwych wolnych rodników. Pamiętajmy, że mutacje, które zachodzą w obrębie DNA i mogą być przyczyną zwiększonej podatności na nowotwory, są wywołane przez wolne rodniki. Te zaś powstają z nadmiaru energii. A to nie wszystko. Codziennie jesteśmy narażeni na atak różnych czynników szkodliwych, są to np. substancje zawarte w dymie papierosowym, promieniowanie, zanieczyszczenie środowiska, metale ciężkie, złej jakości woda, a także mnóstwo substancji prokancerogennych w żywności wysokoprzetworzonej. Co gorsza, substancje te bardzo łatwo się przyswajają i gromadzą w organizmie, przynosząc niepowetowane straty.
Czy możemy bronić się przed tymi szkodliwymi czynnikami?
Natura wyposażyła nas w naturalne systemy obronne. Na przykład w naszym genomie jest fragment zwany elementem odpowiedzi antyoksydacyjnej (z ang.: Antioxidant Response Element). Jego rola polega na pobudzeniu tzw. enzymów drugiej fazy, które wspomagają usuwanie substancji toksycznych z komórki. Jeśli mamy odpowiednią ilość aktywatorów, czyli substancji, które pobudzają ten system obronny, możemy zmniejszać szkodliwy wpływ toksyn.
Czy te aktywatory to przeciwutleniacze?
Tak. Najpotężniejsze są te z kuchni hinduskiej. Na przykład kurkumina, która robi teraz światową karierę, galusan epikatechiny zawarty w zielonej herbacie czy polifenole, antocyjany, procjanidyny oraz flawonoidy z gorzkiej czekolady. Większość z nich znajdziemy w warzywach i owocach. Mają one jednak pewną wadę. Nie gromadzą się w organizmie, dlatego nie można ich zjeść na zapas, np. w weekend. W dodatku są bardzo słabo przyswajalne. Dlatego przeciwutleniacze powinny na stałe zagościć w naszym codziennym menu. Dzięki temu zrównoważą wpływ szkodliwych substancji (np. wolnych rodników), które atakują nasz organizm. Niestety, obecnie szala na tej wadze przechyla się niebezpiecznie w stronę szkodliwych substancji. Czynnikiem, który może tę szalę całkowicie przechylić, jest stres towarzyszący nam codziennie. U osób, które mają zwiększoną skłonność do nowotworów, może on wywołać chorobę nawet w wieku 30–40 lat.
A więc powinniśmy unikać stresu?
Na pewno niewskazany jest przewlekły stres. Pamiętajmy jednak, że może być on także pozytywny, wtedy mobilizuje siły obronne organizmu. Takim pozytywnym stresem jest aktywność fizyczna. Gdy uprawiamy sport przynajmniej pół godziny dziennie, pobudzamy aktywność szpiku kostnego i produkcję komórek progenitorowych (macierzystych), które regenerują wiele organów. Dzięki temu ewentualne procesy nowotworowe zostaną zahamowane. Bez aktywności fizycznej ilość komórek macierzystych, które powstają w naszym organizmie nie jest wystarczająca. Co ważne, na ruch nigdy nie jest za późno. Potwierdzają to badania seniorów po 60. roku życia, którzy nigdy wcześniej nie byli aktywni. Gdy w starszym wieku zaczęli regularnie ćwiczyć, ilość komórek macierzystych gwałtownie się zwiększyła, co może zahamować rozwój nowotworów. To samo zaobserwowano w przypadku kobiet po 70. roku życia. Te, które zaczęły regularnie ćwiczyć po siedemdziesiątce, żyły dłużej i były w znacznie lepszej kondycji.
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!