Jesteśmy bogaci!

casino, gra
Zawsze zazdrościłam koleżankom, których mężowie pracowali za granicą. Dlatego, gdy siostrzenica Edka przysłała mu zaproszenie, cieszyłam się jak dziecko. On jednak nie chciał jechać do Ameryki.
/ 02.10.2008 14:46
casino, gra
Nie będę się tułał po świecie – protestował mój mąż. – Tu jest mój dom!
– Dom?! – wykrzyknęłam. – Jaki dom? Te dwie klitki nazywasz domem?
– W tych klitkach wychowały się nasze dzieci, a my żyjemy szczęśliwie.
– Zawsze byłeś minimalistą. Może już czas to zmienić. Nadarza się szansa, ale ty ją zaprzepaścisz. Moglibyśmy żyć lepiej.
Widząc, że mąż nie ma zamiaru skorzystać z zaproszenia, zaczęłam szlochać.
– Olu, żeby wyjechać, musiałbym się zwolnić, bo na urlop bezpłatny mój szef się nie zgodzi. A co będzie, jeśli w Ameryce nie znajdę pracy?
– Przecież jedziesz do rodziny – zirytowałam się. – Pomogą ci!
– Nie znam języka – westchnął mąż. – Kto zatrudni analfabetę?
Zaszlochałam głośniej. Mąż przytulił mnie do siebie.
– Uspokój się – prosił. – Przeżyliśmy razem dwadzieścia pięć lat bez Ameryki, to i poradzimy sobie dalej bez niej.
– Ale los dał ci szansę – kwiliłam. – Tyle ludzi marzy, by polecieć do Stanów.
– No, dobrze – poddał się Edek. – Jeśli szef da mi pół roku bezpłatnego urlopu, polecę.
Miesiąc później żegnałam go na Okęciu.
– Gdy dolecisz na miejsce, wyślij mi SMS. A po kilku dniach poproś Anię, żeby pomogła ci znaleźć jakąś pracę.
– Kochasz mnie? Będziesz tęsknić? – tulił mnie w ramionach.
– Pamiętaj, nie zgódź się na minimalną stawkę za godzinę.
– Dbaj o siebie – szepnął i pocałował mnie czule na pożegnanie.

Wracając do domu, wyobrażałam sobie nasze nowe życie. Sprzedamy mieszkanie i nabędziemy większe, a może nawet dom z ogrodem. Kupimy wreszcie auto i zaczniemy zwiedzać świat.
W nocy budziłam się co chwilę, bo wydawało mi się, że słyszę sygnał SMS-a. Rano w pracy położyłam komórkę na biurku, ale ona milczała.
– Poznał w samolocie jakąś bogatą kobietę i do ciebie już nie wróci – żartowała Aśka.
Tak mnie tym wystraszyła, że zaraz po powrocie do domu zadzwoniłam do Stanów.
– Wszystko w porządku. Edek doleciał cały i zdrowy, a teraz śpi. U nas o tej porze jest noc – poinformowała mnie Ania.
Po kilku dniach przyszedł SMS od Edka: "Zwiedzam Amerykę. To piękny kraj". Aż mną zatrzęsło z oburzenia. Turysta się znalazł! "Pracy szukaj" – napisałam. Po dwóch tygodniach dostałam od niego widokówkę z Florydy. I wtedy pożałowałam, że posłałam go do Ameryki. Po co mi to było, wyrzucałam sobie. Edek miał w Polsce pracę, zwolnił się, bo wbiłam mu do głowy, że w Ameryce zrobi kokosy. A on, co? Na Florydę poleciał. Leży tam na plaży, kąpie się w oceanie, a ja tu haruję.
– Nie histeryzuj – uspokajała mnie moja siostra – przecież on pojechał na pół roku. Pozwiedza, a potem rozejrzy się za pracą.

Jej słowa nie sprawdziły się jednak. Tydzień później Edek oznajmił, że wraca. No tak, wściekałam się, urządził sobie miesiąc wakacji w Ameryce!
– Dlaczego nie znalazłeś pracy? – spytałam zła, gdy podszedł do mnie na lotnisku. – Z czego teraz będziemy żyć? Że też musiałam poślubić takiego nieudacznika – narzekałam, idąc obok niego na postój taksówek. – Mąż mojej koleżanki wrócił ze Stanów z tysiącami dolarów, ale on nie leniuchował na Florydzie!
– Olu, zaraz ci wszystko wyjaśnię...
– Daj spokój! Co chcesz wyjaśniać? Że nie umiałeś nic zarobić? Zwiedzanie Ameryki było ważniejsze, prawda?
– Olu...
– Jakoś inni mężczyźni potrafili przywieźć dolary, tylko ty wróciłeś z pustymi kieszeniami...
– Dosyć! – przerwał mi mąż. – Lepiej będzie, jeśli od razu się rozstaniemy – dodał i wsiadł sam do taksówki.
– A jedź! – rzuciłam wściekła. – Niepotrzebny mi bezrobotny facet.
W nocy obudził mnie telefon.
– Olu – usłyszałam głos Ani – tak się cieszę, że Edkowi się udało.
– Co się udało?
– Nie powiedział ci jeszcze, że wygrał w kasynie w Las Vegas trzydzieści tysięcy dolarów?
– Co?! – nie mogłam uwierzyć.
– Szczęściara z ciebie – westchnęła.
Do rana nie zmrużyłam oka. Trzydzieści tysięcy dolarów, trzydzieści tysięcy, mamrotałam, przewracając się z boku na bok. Na komórkę Edka nie dzwoniłam, bo jestem uparta i nigdy po kłótniach nie wyciągałam pierwsza ręki na zgodę.
Rano niewyspana poszłam do pracy. Aśka patrzyła na mnie i dogadywała:
– Życie jest okrutne. Czy mamy pieniądze, czy ich nie mamy, jednakowo się martwimy, prawda?
– Daj mi spokój – mruknęłam.
Wiedziała, że Edek wrócił z Ameryki, ale nie przyznałam się jej, że wygrał w kasynie trzydzieści tysięcy dolarów, a po kłótni zostawił mnie samą na postoju taksówek.
– Jeśli źle się czujesz, to może zwolnij się u szefowej – zaproponowała.

W pierwszej chwili chciałam odburknąć, że nic mi nie jest, ale nagle wpadł mi do głowy pomysł, jak nakłonić Edka, by to on pierwszy do mnie się odezwał. Udam, że mam problem z sercem. Na pewno przyjedzie natychmiast.
– Olu? – głos Aśki ocknął mnie z rozmyślań. – Źle wyglądasz. Dobrze się czujesz?
– Boli mnie serce.
– Serce to nie żarty. Dzwonię po karetkę – przejęła się Aśka.
– Nie. Ból zaraz minie.
– Ale ty naprawdę źle wyglądasz. Może zadzwonię po Edka? Daj mi jego numer.
Słabym głosem wypowiedziałam cyfry. Serce waliło mi tak mocno, gdy rozmawiała z moim mężem, że aż się przestraszyłam, że naprawdę dostanę ataku.
– Zaraz przyjedzie – oznajmiła Asia. – Bardzo się zmartwił – dodała.
Po kilkunastu minutach wpadł do pokoju Edek.
– Olu, kochanie, co ci jest? Może jednak wezwiemy karetkę?
– Nie, ból już mija. Zdenerwowałam się, gdy nie wróciłeś na noc do domu.
– Przepraszam – mąż pogładził czule moją dłoń.
Edziu – szepnęłam, udając skruszoną minę – to ja cię przepraszam. Dolary nie są najważniejsze.
Mąż zmieszał się i odchrząknął lekko.
– Nie mam już żalu, że nie zarobiłeś dolarów. Miałeś rację, mówiąc, że przeżyliśmy dwadzieścia pięć lat bez Ameryki, to i poradzimy sobie dalej bez niej.

Byłam pewna, że teraz mąż wykrzyknie "niespodzianka", a potem przyzna się, ile wygrał w kasynie, ale on milczał.
– Gdzie spędziłeś tę noc?
Edek wstał z klęczek, usiadł na krześle i dalej milczał. W końcu powiedział:
– U taksówkarza.
O mało nie spadłam z krzesła. Ale sobie znalazł noclegownię.
– Gdy wsiadłem do taksówki, zauważył, że jestem zdenerwowany. Zaczęliśmy rozmawiać. Zwierzył mi się, że zostawiła go żona. Ja powiedziałem mu, że byłem w Ameryce. Zaproponował, żebyśmy pojechali do kasyna. Zgodziłem się.
Poczułam, że teraz naprawdę robi mi się słabo.
– Olu, muszę ci się do czegoś przyznać. Nie zarobiłem w Ameryce żadnych pieniędzy, ale spróbowałem szczęścia w kasynie. Wygrałem trzydzieści tysięcy dolarów...
– I przegrałeś wszystko w polskim kasynie – dokończyłam.
– Jesteś moją żoną od dwudziestu pięciu lat, a jednak mało mnie znasz – stwierdził smutnym głosem.
Ogarnęły mnie wyrzuty sumienia. Nagle zobaczyłam siebie taką, jaką naprawdę jestem. Wiecznie niezadowoloną materialistkę.
Przytuliłam męża do siebie i pomyślałam, że teraz jesteśmy bogatsi nie tylko o dolary...

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA