Laleczka

Laleczka
Co tu dużo mówić. Zżerała mnie zwykła kobieca zazdrość i tyle.
/ 14.04.2008 13:50
Laleczka
Kiedy tylko stanęła w progu naszego biura wiedziałam, że spokój tego miejsca właśnie diabli wzięli. Długie blond włosy, oczy jak chabry, nogi do nieba... No nie... to po prostu niesprawiedliwe.

Zgoda, skręciło mnie w środku z zazdrości, zwłaszcza, że wszyscy biurowi faceci zaczęli jej z punktu nadskakiwać. Wymieniłyśmy znaczące spojrzenia z Elką i Baśką i już widziałam, że w tej kwestii mamy takie samo zdanie. Laleczka Barbie! Blond loki na głowie, a w środku pusto!
– Jaśmina – przedstawiła się aksamitnym głosem, a panowie mało z krzeseł, durnie jedni, nie pospadali.
Też mi coś – Jaśmina! Kto jej nadał takie pretensjonalne imię?

Następne dni potwierdzały tylko powiedzenie, że uroda w życiu pomaga. Szef nowej wybaczał drobne potknięcia, koledzy pomagali jak mogli. I tylko my, biurowe kobiety trzymałyśmy się razem i wiedziałyśmy swoje: laleczka zero potrafi, a w kolejce do awansu pewnie będzie na pierwszym miejscu – takie jest cholera, życie. I w przewidywaniu takiego właśnie obrotu rzeczy, znielubiłyśmy ją szczerze i całym sercem. Na nic zdały się jej próby zaprzyjaźnienia się z którąś z nas. W końcu sobie odpuściła.

Nie minęło parę miesięcy, gdy w biurze gruchnęła wieść – Jaśmina startuje w wyborach Miss Regionu.
– W cuglach zdobędzie ten tytuł. Jest śliczna jak marzenie – ekscytował się Tomek.
– A przy tym jaka inteligentna – wtórował mu Maciek.
– Tym facetom to już kompletnie się w głowach pomieszało, bielmo im oczy zakryło, a myślą to chyba wyłącznie dolną częścią ciała – zdenerwowała się Baśka.
– Daj spokój – prychnęłam pogardliwie. – Niech laleczka idzie, gdzie jej miejsce – na targowisko próżności. Połamania nóg!

Chyba powiedziałam to w złej chwili, bo Jaśmina rzeczywiście nogi połamała i wylądowała w szpitalu. Stało się jasne, że w tym roku misską nie zostanie.

Szef wymyślił, że w nieszczęściu pracownicy opuścić nie można i oficjalnie poprosił, byśmy sformowali koedukacyjną delegację, która odwiedzi ją w szpitalu. Panowie zgłosili się wszyscy i trzeba było losować, a z kobiet żadna się nie pchała i też trzeba było losować. Padło na mnie. W szpitalu musieliśmy trochę zaczekać, bo Jaśmina miała właśnie jakieś badania i tak oto los zetknął mnie z jej matką. Sama nas zaczepiła.
– A państwo to pewnie z biura? – uśmiechnęła się. – Jaśminka mi dużo o was mówiła. Że wszyscy tacy mili i pomocni...

I właśnie wtedy, na szpitalnym korytarzu poznałam historię Jaśminy. Po maturze nie poszła na studia, choć była prymuską, ale do pracy, bo tak naprawdę była jedyną żywicielką rodziny. Matka na rencie dostawała grosze, a trzeba było opłacić lekarzy i leki dla jej o dziesięć lat młodszego braciszka. Jarek chorował na postępujący zanik mięśni (ojciec opuścił ich po jego narodzinach). Jaśmina poruszyła niebo i ziemię, by polepszyć jego życie. Skontaktowała się z lekarzami w Filadelfii i na różne sposoby zbierała pieniądze na leczenie brata za granicą. Duże nadzieje pokładała w tych wyborach Miss. Nagrody były niebagatelne i gdyby je sprzedać...

Kiedy to wszystko usłyszałam, poczułam się strasznie głupio. Oceniłyśmy z koleżankami Jaśminę, nie dając jej szansy, by pokazała jaka jest naprawdę. A wszystko przez babską zazdrość!
Od tego dnia wszystko się zmieniło. Po pierwsze wymyśliłyśmy z Baśką i Elką, że uruchomimy nasze kontakty i pomożemy Jaśminie w zbieraniu pieniędzy na leczenie brata. Włączyło się w to szefostwo, poszedł artykuł w gazecie – jeden, drugi, odezwały się jakieś firmy i konto zaczęło puchnąć. Wyznaczono już nawet termin pierwszej wizyty Jarka w Ameryce.
Przy bliższym poznaniu Jaśmina okazała się naprawdę fajną babką, dowcipną i niegłupią. Będziemy jej wszyscy kibicować w następnych wyborach Miss. Wygra jak nic. Przecież jest śliczna jak marzenie, ta nasza laleczka.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA