Ten wyjątkowy chrzest odbył się 24 lutego w średniowiecznej kolegiacie w Środzie Wielkopolskiej. – To szczególny dzień dla naszej parafii, ale też i dla was, drodzy rodzice – mówił proboszcz do Edyty i Marcina Ziemlińskich. – Bo przed wami trudne zadanie. Łatwiej napisać książkę o wychowaniu niż dobrze wychować choć jedno dziecko. A co dopiero pięcioro!
W oczach mamy pięcioraczków zakręciły się łzy, wzruszenia nie kryli też ojciec i rodzice chrzestni. A było ich aż dziesięcioro! To oni opiekowali się chrześniakami podczas uroczystości w kościele. Mama i tata maluchów „mieli wolne” – razem ze starszym synem, 5-letnim Krzysiem, siedzieli w pierwszym rzędzie i czujnym okiem obserwowali pozostałe dzieci. A te, zupełnie nieświadome powagi sytuacji, spały sobie w najlepsze, ciepło okryte kocykami w fotelikach samochodowych. Były bardzo grzeczne, w ogóle nie płakały, nawet gdy ksiądz polewał ich główki wodą.
– Ach, żeby one takie aniołki były w domu – uśmiechała się ich mama, gdy było już po uroczystości i pięcioraczki wraz z prawie setką gości udały się na przyjęcie do restauracji Turystyczna, które wyprawił im właściciel, Grzegorz Budasz. – Może po chrzcie coś się zmieni i choć raz uda mi się przespać pół nocy – żartowała.
Dzieciaczki w brzuchu rozrabiały na całego
Edyta dowiedziała się, że po raz kolejny zostanie mamą, gdy była w 6. tygodniu ciąży. – Zrobiłam test: dwie kreski. Tak się ucieszyłam! Bo już od dłuższego czasu staraliśmy się z mężem o drugie dziecko – wspomina 29-letnia mama pięcioraczków.
Następnego dnia poszła do prowadzącego ją ginekologa, doktora Marka Rogowskiego. Podczas badania USG lekarz bardzo długo i z wielkim skupieniem wpatrywał się w ekran monitora. „Pani Edyto, będzie pani miała pięcioraczki” – usłyszała w końcu.
Zasłabła. – Nie mogłam uwierzyć – wspomina dzisiaj. – Nikt nie mógł. Ani doktor, ani teściowa, która czekała na mnie pod gabinetem, ani mąż, który był w trasie, bo pracuje jako kierowca.– Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to gdzie my się pomieścimy – wspomina Marcin Ziemliński. – Mieszkaliśmy przecież w dwóch pokoikach w zaadaptowanym budynku gospodarczym przy domu mojej mamy – mówi.
Z początku Edyta bardzo dobrze znosiła ciążę, ale od 19. tygodnia leżała w szpitalu – lekarze woleli mieć ją na oku.
– Gdy dzieciaki zaczęły kopać, pulsował mi cały brzuch – wspomina. – Zaczęły się bóle kręgosłupa, puchły mi nogi. Naprawdę nie było lekko...
– Edytka była bardzo dzielna – mąż przytula żonę. – Czasem zagryzała wargi, płakała, ale uparła się, że da radę. I dopięła swego!
Jemy w przelocie i niemal nie śpimy
Sebastian, Bartek, Adam, Natalia i Ola urodziły się kolejno 2 listopada 2006 roku w Poznaniu. To był 29. tydzień ciąży, zrobiono cesarskie cięcie. Przy porodzie uczestniczył zespół kilkudziesięciu lekarzy, położnych i pielęgniarek. Na szczęście wszystkie dzieci były zdrowe, ale ze względu na niską wagę zostały umieszczone w inkubatorach. Edyta i Marcin odwiedzali je codziennie. Szybko przybierały na wadze i już po niespełna dwóch miesiącach pierwsza dwójka opuściła szpital. Wkrótce dołączyła do nich reszta rodzeństwa – 12 stycznia w domu był już cały komplet pięcioraczków.
– No i wtedy się zaczęło – Edyta łapie się za głowę. – Nie wiedziałam, któremu najpierw dać jeść, bo wszystkie razem stawały się głodne i z pięciu małych gardełek wydobywał się płacz. A przewijanie? Każde z dzieci zużywa 7–8 pampersów dziennie. Razy pięć, to jest prawie 40. Kończę zapinać jeden, już innemu dziecku trzeba znowu zmieniać... Nie wspomnę o przebieraniu dzieci, wychodzeniu na spacer, kąpaniu ich czy praniu ubranek. A mam przecież jeszcze 5-letniego syna, nim też trzeba się zająć, przytulić. Jem w biegu, prawie nie śpię. Na szczęście mam dużą pomoc ze strony rodziny, znajomych i szpitala. Gdybym była sama, to nawet jak bym w ogóle nie spała, i tak nie wystarczyłoby mi na wszystko czasu.
W opiece nad pięcioraczkami pomaga Edycie teściowa. – Dzielimy się obowiązkami, na przykład śpimy po pół nocy: ja do trzeciej, a Edytka od trzeciej do ósmej – mówi Urszula Ziemlińska.
Mamę i babcię wspomagają położna i pielęgniarka, które przychodzą co noc, na zmianę. – W ogóle mamy dużą pomoc ze strony różnych osób i instytucji – cieszy się Edyta. – Jesteśmy wszystkim bardzo wdzięczni. Nie wiem, jak sami byśmy sobie poradzili...
Wielka pomoc od szefa
Najwięcej zrobił i ciągle robi dla nich Artur Zys, właściciel Zakładu Usług Komunalnych, w którym pracuje Marcin. To on wpadł na pomysł, żeby wybudować Ziemlińskim... nowy dom!
– Poruszyłem znajomych. Ktoś zrobił projekt domu, ktoś inny dał cegły, ktoś beton, dach, okna. Pomagają też moi pracownicy – mówi pan Artur.
Stary, maleńki domek Edyty i Marcina został wyburzony. Na jego miejscu stoją już fundamenty 160-metrowego domu. Będą w nim osobne pokoje dla chłopców, dziewczynek i dla Krzysia oraz dla rodziców i dla babci, która zamieszka razem z nimi. Plus bawialnia dla dzieci, salon, kuchnia i dwie łazienki (plan domu można zobaczyć na stronie www.ziembinski.com.pl).
– Mam taki cichy plan, żeby cała rodzina mogła zamieszkać w nim już na pierwsze urodziny pięcioraczków – zdradza Artur Zys.
Dzięki jego staraniom firma Pampers zapewniła maluchom przez rok pieluchy, a Johnson kosmetyki do pielęgnacji. Na wysokości zadania stanął też Bank PKO BP, który przekazał na konto pięcioraczków 50 tys. zł.
– Przeznaczymy je na nowy dom – mówi Edyta. – Pieniądze... – uśmiecha się po chwili. – Wciąż ich brakuje. Dzieci piją specjalne mleko, bo są uczulone na zwykłe. Jedna puszka kosztuje 30 zł, nie wystarcza nawet na jeden dzień. A ubranka? A wózki: dla trojaczków i bliźniąt? A łóżeczka?
Na razie chłopcy we trójkę w jednym łóżeczku, dziewczynki w drugim. Ale niedługo już nie będą się mieścić.
– Jakoś sobie poradzimy – pan Artur pociesza Edytę. Został ojcem chrzestnym Natalki. W dniu chrztu znów zaskoczył Ziemlińskich: podarował im 9-osobowego volkswagena.
– Naprawdę nie wiem, jak się odwdzięczę szefowi. Chyba nikt w Polsce nie ma lepszego pracodawcy – cieszy się Marcin.
– Najważniejsze, żeby dzieci zdrowo się chowały – uśmiecha się pan Artur. My też dołączamy się do tych życzeń.
Monika Wilczyńska
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!