Prezent od św. Mikołaja

Prezent od św. Mikołaja
Miałam go za łobuza. Okazało się, że to całkiem sympatyczny chłopak.
/ 14.04.2008 13:19
Prezent od św. Mikołaja
Nie wytrzymam, po prostu nie wytrzymam – burczałam pod nosem naprawdę już zła. No bo kto to słyszał, żeby taką głośną muzykę puszczać w nocy.
Bo dla mnie dziewiąta wieczorem, to już prawdziwa noc. I nie ma się co śmiać. Jak będziecie mieli siedemdziesiąt kilka lat, to też, zmęczeni życiem, będziecie się kładli spać o ósmej. Wiem, wiem cisza nocna zaczyna się o dwudziestej drugiej, ale czy to nie można mieć względu na starsze osoby?
– Ciszej tam! – zastukałam laską w sufit.
Nic tylko sąsiedzi gdzieś wyszli, a ten ich synek Michał znowu urządził jakąś, jak to oni mówią, domówkę. Skaranie boskie z tymi nastolatkami. No, trochę ściszyli, ale i tak wybita ze snu, pewnie nie usnę z godzinę.
A z tym chłopaczyskiem to ja już nie od dziś mam na pieńku. Nie dalej jak trzy dni temu grał z kolegami w piłkę akurat pod moim oknem i omal nie wybili mi szyby. Niby przeprosił, ale co się nadenerwowałam, to moje. Ech, jak człowiek sam jak palec na świecie, to zawsze mu wiatr
w oczy wieje. Gdyby żył Stefan, to miałabym obrońcę. Starszy był ode mnie pięć lat i trochę z sił już opadał, ale zawsze to mężczyzna. Już on by tym łobuzom pokazał! Od śmierci Stefana nic mnie już nie cieszy. Wigilia za parę dni, znów przyjdzie ją spędzić samotnie. Taki los...

Upiekłam karpia, co go wystałam na bazarze. Będę miała na cały tydzień, bo przecież sama nie dam rady go zjeść w wigilię. Poczekam tylko na pierwszą gwiazdkę. Oj, Panie Boże, nie udała ci się starość...
I jak tak sama do siebie mówiłam, nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Złodzieje! Czytałam gdzieś w gazecie, jak ostrzegali, że oni wcześniej śledzą starszych ludzi, a potem napadają w ich własnych mieszkaniach. No bo kto, jak nie złodzieje?
– Pani sąsiadko, niech pani otworzy, to ja Michał, ten z piętra wyżej. Ja tylko na chwilę – usłyszałam.
Michał? Co on znowu knuje? Ale niech będzie, otworzę. Na progu stał syn sąsiadów... w czapce Mikołaja.
– Pani sąsiadko, ja chciałbym przeprosić za te hałasy i w ogóle – bąkał pod nosem, jakby zawstydzony. – I życzę wesołych świąt. I jeszcze ten drobiazg, może się spodoba. Acha, i rodzice zapraszają do nas na wigilię. Oczywiście, jak pani będzie miała ochotę. To ja już pójdę...

Kiedy ostatnio dostałam prezent? Będzie z sześć lat temu, od Stefana. Boże, jaka śliczna brosza! Czy on sam, ten dzieciak to wymyślił? Jak to pozory mylą. Całkiem miły ten Michaś i dobrze mu z oczu patrzy. A że trochę rozrabia? Eee tam, młody jest, wyrośnie...
Ubiorę się w tę brązową wełnianą sukienkę, brosza będzie idealnie pasowała. Na proszoną wigilię w sam raz, prawda? Naprawdę mili ci sąsiedzi. I dobrze wychowali syna. Całe szczęście, że kupiłam tego karpia...

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA