My, ludzie jesteśmy organizmami, którym do życia tlen jest nieodzowny. Nikomu z nas nie trzeba przypominać, żeby oddychał – proces ten jest sterowany poza naszą świadomością. Nic dziwnego, że na co dzień nie zawracamy sobie głowy co się dzieje z tlenem wewnątrz naszego organizmu. A dzieje się rzecz fundamentalna dla podtrzymania życia. Poprzez krew tlen dostarczany jest do każdej komórki w naszym ciele. Tutaj bierze udział w tzw. oddychaniu komórkowym, t.j. w procesach spalania związków organicznych (np. węglowodanów, tłuszczów, ...). Odbywa się to w mitochondriach pełniących rolę 'kotłowni' produkujących energię niezbędną dla procesów życiowych oraz - jak to przy spalaniu – odpady, popioły, żeby nie powiedzieć śmieci, w tym tzw. wolne rodniki tlenowe.
W prawidłowo zachodzących procesach fizjologicznych około 2% tlenu dostarczanego do naszego organizmu ulega niepełnemu spaleniu i przechodzi w formy wolnorodnikowe. Zdrowy 20-latek wytwarza ich ok. 2 kg rocznie!
Wydaje się niepozorne, prawda? Tymczasem oznacza to - jak oszacowano, że każda komórka naszego ciała jest atakowana przez wolne rodniki ok. 10 tysięcy razy na dobę, co prowadzi do szeregu uszkodzeń.
Na szczęście natura tworząc problem, stworzyła też jego rozwiązanie.
Po pierwsze: potrafimy wytwarzać substancje przeznaczone do neutralizacji wolnych rodników (antyoksydanty) i przerywania kaskadowych reakcji w których powstają. Nasz organizm dysponuje całą gamą takich związków (białka, enzymy, hormony, ...) generowanych w różnych organach. Problem w tym, że z wiekiem zdolności ich produkcji słabą i stają się one coraz mniej skuteczne.
Po drugie: z 1000 uszkodzeń komórek nasz organizm 999 naprawia, o ile system obronny działa prawidłowo.
Po trzecie: wyposażeni jesteśmy w mechanizm apoptozy pozwalający zaprogramować śmierć i usunięcie uszkodzonej komórki poza ustrój.
Wręcz genialne jest to, że układ immunologiczny zanim pozbędzie się wolnych rodników, wykorzystuje je do walki z innymi zagrożeniami lub do stymulowania wielu procesów życiowych. Przykładem może być tlenek azotu konieczny np. w przenoszeniu impulsów w układzie nerwowym i wielu innych niezbędnych procesach życiowych.
Tak jest normalnie. Tak jest, gdy system odpornościowy funkcjonuje bez zakłóceń. Tak jest, gdy mamy do czynienia z fizjologiczną ilością wolnych rodników.
Jest wiele sytuacji, gdy w organizmie dochodzi do nadmiernego stężenia reaktywnych form tlenu, czyli do tzw. stresu oksydacyjnego. Dzieje się to na skutek zaburzenia równowagi naszego środowiska wewnętrznego, czyli homeostazy. Tak jest np. przy wysiłku fizycznym, podczas stresu nerwowego, w stanach zapalnych i w innych sytuacjach. W umiarkowanych ilościach te zjawiska są korzystne, wręcz pożądane.
Niestety, na co dzień fundujemy sobie niezaplanowaną przez naturę potężną porcję wolnych rodników pochodzących z zewnątrz. Jemy produkty przesycone chemicznymi dodatkami, 'poprawiaczami' smaku, zapachu, wyglądu, itp. Pijemy wodę wodociągową i wszystko co ona zawiera. Oddychamy zanieczyszczonym powietrzem. Wszystko to dodatkowo zaśmieca nasz organizm w nieprawdopodobny sposób. W konsekwencji poddani jesteśmy permanentnemu stresowi oksydacyjnemu. Nasz organizm stale walczy z notorycznie powstającymi ogniskami zapalnymi i pożogami!
Każdy strażak wie, że zagrożenie pożarowe zawsze wzrasta wraz ze wzrostem ilości śmieci. Dotyczy to zwykłej szopy, domu jak i naszego organizmu.
Przychodzi moment, gdy pytanie zamiast 'czy?' zaczyna brzmieć 'kiedy?' i 'gdzie?' zapali się oraz jak gwałtowny będzie pożar?
Wynika z niego kolejne: czy system immunologiczny dysponuje wystarczającą ilością wyspecjalizowanych jednostek ratowniczych wyposażonych w odpowiedni sprzęt i środki gaśnicze? Czy zaopatrzenie w przeciwutleniacze jest na odpowiednim poziomie?
Nieustający stres oksydacyjny jest dla natury sytuacją patologiczną. Nie powinno więc dziwić, że reakcja naszych organizmów też jest patologiczna.
Niemal wszyscy mamy z tego powodu kłopoty z trawieniem i wydalaniem. Małymi dawkami dzień po dniu zatruwamy się. Leczymy się na choroby układu trawienia (np. wrzody), układu krążenia (np. nadciśnienie, miażdżyca), stawy (RZS) i wiele innych (np. alergie, cukrzyca, nowotwory,...).
Stosujemy przy tym medykamenty, które zamiast sprzątać 'zamiatają śmieci pod dywan'. Są jak koc gaśniczy - tłumią zarzewie, ale nie sprzątają terenu. Gorzej - dodają nowe odpady i 'upychają je' w jelitach, nerkach, wątrobie, i innych organach.
Problem zaśmiecenia wewnętrznego organizmu i stałego zagrożenia pożarowego każdy z nas w dużym stopniu stwarza sam sobie.
Sami więc powinniśmy rozejrzeć się za skutecznym sposobem uprzątnięcia 'terenu' i sprowadzenia stopnia zagrożenia do normalnego poziomu.
Adam Keller
źródło: artelis.pl
źródło: artelis.pl
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!