Syn marnotrawny

Syn marnotrawny
No cóż, wstyd mi. Nie będę udawał, że nie. Dorosły facet i co? Przecież powinienem znać swoje dziecko, więc dlaczego tak łatwo uwierzyłem w jego winę?
/ 14.04.2008 13:03
Syn marnotrawny

Wiesz co, chyba będę znów musiał pójść do dentysty – skrzywiłem się do słuchawki.
– Przecież miałeś w zeszłym tygodniu robione leczenie kanałowe – zdziwiła się żona.
– Ale boli mnie inny ząb – narzekałem. – Wpadnę po pieniądze i pójdę.

Kiedy wróciłem do domu, Kasia układała książki na nowych półkach, przywiezionych dziś przez zaprzyjaźnionego stolarza. Przywitałem się z nią z grymasem bólu na twarzy i poszedłem do swojej "skrytki". Mieliśmy z żoną wspólne konto, ale każde z nas miało osobne pieniądze na swoje wydatki. Z nich finansowaliśmy te bardziej prywatne potrzeby, ja głównie sprzęt wędkarski, a Kasia książki. Miała ich już tyle, że musiała kupić nowe półki.

Zawsze, gdy brałem pieniądze ze swojej "skrytki" liczyłem ile zostało. Tym razem wynik mnie zaniepokoił. Ponowiłem sprawdzenie "stanu konta" ale rezultat był nadal ten sam, brakowało trzystu złotych. Schowałem pozostałą kwotę do kieszeni i poszedłem do drugiego pokoju, do żony.
– Rafał ukradł mi pieniądze – zacząłem bez zbędnych wstępów.
– No coś ty? Jesteś pewien? Odliczyłeś ostatnie wydatki?
– Tak. Brakuje mi trzystu złotych.
– A może gdzieś przełożyłeś te pieniądze? Czasem jesteś roztrzepany... – Kasia nie chciała uwierzyć w winę syna.
– Nie broń go! – moje rozdrażnienie powiększał ból zęba. – Na pewno potrzebował tych pieniędzy na prezent dla Anety na urodziny – tak miała na imię dziewczyna mojego syna. – Albo wziął je na wycieczką na Słowację.
– Przecież obiecaliśmy zapłacić.
– Ale na wydatki na miejscu miał sam zarobić. Dlatego musimy z nim poważnie porozmawiać. I lepiej sprawdź, czy tobie też czasem czegoś nie brakuje w twojej skrytce.
– Na pewno nie brakuje, bo jest pusta. Wszystko wydałam na te swoje półki.
– No to czeka nas poważna rozmowa. Ale na razie idę do dentysty.

W domu byłem z powrotem po siódmej. Rafał wrócił od Anety koło ósmej. Po naszych minach poznał, że coś jest nie w porządku. Nie poszedł do swojego pokoju, tylko przystanął przy nas.
– Stało się coś? – spytał.
– A stało się, stało. Z mojej szafeczki znikło kilkaset złotych...
– Ja ich nie brałem! – zaprzeczył.
– A skąd wiesz, że cię podejrzewamy?
– No bo niby kogo innego. Siebie macie nawzajem podejrzewać?
– Twierdzisz więc, że to nie ty?
– Absolutnie nie. Nie wiem skąd wam to do głowy przyszło?
– A za co kupiłeś prezent Anecie?
– Sprzedałem na Allegro trochę starych książek. Zarobiłem dwie stówy.
– Aż tyle?
– Miałem szczęście. Poszło wszystko.
– Wybacz, ale nie wierzę w twoje szczęście. Dopóki pieniądze nie znajdą się na miejscu, masz szlaban.
– Janusz, poczekaj – mitygowała mnie żona. – Powiedz, co kupiłeś Anecie? – zwróciła się do Rafała.
– Nic. Miałem zamiar kupić jej jakąś fajną MP3-kę, ale ona poprosiła, żebym dał jej te pieniądze, bo teraz musi pożyczyć je na jakiś czas swojej mamie. Jej ojciec od trzech miesięcy nie płaci alimentów. Jak mam jej odda, to ona wtedy kupi sobie sama MP3-kę.

Spojrzeliśmy na siebie z Kasią i zrozumieliśmy się bez słowa. Że też wcześniej o tym nie pomyśleliśmy. Wprawdzie Aneta wyglądała na uczciwą osobę, ale o problemach z alimentami, płaconymi przez jej ojca, wiedzieliśmy nie od dziś.
– Słuchaj Rafał, a może to Aneta...
– No chyba sobie żartujecie?!
– Porozmawiaj z nią.
– Nie mam najmniejszego zamiaru przyznawać się jej, że mam nienormalnych rodziców!
– No to masz szlaban. I zapomnij o wyjeździe na Słowację!
– Przecież obiecaliście! Nie możecie mi tego zrobić – spojrzał na nas wściekły, ale po naszym spojrzeniu zrozumiał, że owszem, możemy mu to zrobić.


Kolejne dwa tygodnie nie należały w naszym domu do najmilszych. Rafał był obrażony, ale karnie wracał po lekcjach do domu. Na dodatek od czasu do czasu "ćmił" mnie leczony ząb. Dla poprawienia sobie humoru wybrałem się więc do sklepu wędkarskiego. Chciałem pooglądać pontony. Dlatego wróciłem do domu trochę później.
– Gdzie byłeś? – zapytała Kasia.
– Wybierałem nowy ponton.
– Wydawało mi się, że zrobiłeś to już wcześniej?
– No tak, ale skoro teraz nie dajemy Rafałowi na ten wyjazd na Słowację, to mam parę złotych więcej.
– Naprawdę uważasz, że on to zrobił?
– Albo on, albo Aneta. Skoro nie chce z nią porozmawiać, to on musi ponieść konsekwencje.
– Pewnie masz rację. Ale może by mu dać jakąś szansę poprawy?
– Jaką szansę?
– No, jeśli zwróci pieniądze, to jednak zapłacimy za ten wyjazd?
– No dobrze, porozmawiaj z nim o tym. Ale ma czas tylko do początku przyszłego tygodnia.

W piątek wyciągnąłem z pawlacza sprzęt wędkarski do konserwacji na zimę. Kiedy Rafał wrócił ze szkoły, postanowiłem zrobić jakiś pojednawczy gest.
– Masz jakieś plany na weekend?
– Tak, będę się uczył – burknął.
– No, nie bądź zły. Spróbuj na to spojrzeć z mojej strony. Giną mi w domu pieniądze. Przecież nie mogę podejrzewać twojej matki.
– A spróbuj na to spojrzeć z mojej strony. Mojemu ojcu giną pieniądze, a ja jestem jedynym podejrzanym. Dostaję szlaban i nie mam za co pojechać na wymarzoną wycieczkę – burknął i na tym skończyła się moja próba pojednania.

W sobotę znów byłem u dentysty. Trochę to trwało, bo była kolejka, a potem jeszcze przyszedł ktoś z ułamanym zębem, więc musiałem go przepuścić.
– Gdzie Rafał? – spytałem po powrocie.
– Dałam mu przepustkę za dobre sprawowanie i pozwoliłam iść do Anety – Kasia nie odrywała wzroku od książki.
– Przecież ustaliliśmy, że ma szlaban. Rozmawiałaś z nim o pieniądzach?
– Tak, ale on nadal twierdzi, że nie ma z tym nic wspólnego.
– Trudno – wzruszyłem ramionami.

Wypłatę odebrałem w kasie firmy we wtorek. Wróciłem do domu i otworzyłem swój schowek. Chciałem włożyć tam część pieniędzy i wtedy na górze kupki moich banknotów zobaczyłem sześć nowych pięćdziesięciozłotówek. Wiedziałem, że to nie moje, bo ja wkładałem tu tylko setki. Poszedłem do kuchni, gdzie Rafał obierał kartofle na obiad.
– Widzę, że jednak zmądrzałeś – pokazałem plik "pięćdziesiątek".
– O co ci znów chodzi?
– Oddałeś pieniądze.
– Nic ci nie zabierałem, więc nie musiałem oddawać – rzucił ze złością.
– A to? – zaszeleściłem banknotami.
– A to wsadziłam ci ja – powiedziała Kasia. – Przecież umawialiśmy się miesiąc temu, że pożyczę z twoich pieniędzy na półki. Dlatego wzięłam je z twojej skrytki.
– Zapomniałem – uderzyłem się ręką w czoło. – Ale czemu mi tego od razu nie powiedziałaś?! – wyskoczyłem z pretensjami.
– Przecież pytałam, czy odliczyłeś ostatnie wydatki?
– No i co z tego? Myślałem, że chodzi ci o dentystę. Skąd mogłem wiedzieć, że masz na myśli półki?!
– I sądziłeś, że za półki zapłaciły krasnoludki?! – zezłościła się.
– Hej, a może ktoś zauważy, że ja tu jestem najbardziej poszkodowany – wtrącił się Rafał.
– No tak, rzeczywiście. Chyba musimy cię przeprosić.
– My? – prychnęła moja żona.
– Przestańcie się kłócić!
– Masz rację synku – Kasia usiłowała pogłaskać Rafała po głowie, ale on już ma szesnaście lat i nie lubi takich "serdeczności". – Bardzo cię przepraszamy.
– To jak, dostanę te pieniądze na wyjazd na Słowację? – postanowił wykorzystać sytuację.
– Tak. A tata dołoży ci jeszcze trochę na drobne wydatki – uśmiechnęła się złośliwie moja żona.

W pierwszej chwili miałem zamiar zaprotestować, ale przeszła mi już największa złość. Poza tym, Bogiem a prawdą, to była rzeczywiście moja wina. Gdybym nie zapomniał o "pożyczce" na półki, nie doszłoby do tej sytuacji.
– Przepraszam, synu – powiedziałem, bo przecież mężczyzna musi umieć przyznać się do błędu.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA