Zabił, bo chciała odejść

Mieli bawić się na spóźnionej „osiemnastce” Darii. Zamiast tego poszli na cmentarz. Na pogrzeb koleżanki, zamordowanej przez jej chłopaka.
/ 23.10.2006 14:42
zabil1.jpg– Przepraszam, nie chcę o tym rozmawiać. – Nie mam czasu. – Nie mogę... Wszyscy są smutni. Na ciemno ubrani. Uprzedzająco grzeczni. Stanowczo mówią – nie. Żaden z uczniów klasy III B katolickiego liceum ogólnokształcącego w Wieluniu nie chce rozmawiać o zmarłej koleżance, choć znali się od pierwszej klasy liceum, a czasem jeszcze dłużej, od podstawówki i gimnazjum.

Nie powiedzą, jak zginęła, choć wszystko dokonało się na ich oczach. Nie będą snuć domysłów dlaczego, choć dobrze znali mordercę. Jedyne, czego by chcieli, to cofnąć czas, ale tego akurat zrobić nie mogą.

Osierocona klasa
– Są w ciężkiej żałobie – mówi o osieroconej klasie psycholog, Barbara Puchała. Rozmawiała z uczniami zaraz po tragedii, ale nie po to, żeby razem z nimi płakać, tylko im pomóc. Zrozumieć, co się stało...
Był czwarty września, pierwszy dzień szkoły. Uczniowie wysłuchali powitalnej mowy dyrektora, potem opanowali korytarz na parterze, żeby spisać plan lekcji na najbliższe dni. Między dziewczynami stanęła szczupła, ciemnowłosa Daria, obok niej koleżanka, z którą miały iść na lody. Jakimś cudem przepchnął się do nich Karol, chłopak Darii. Miał w ręku białą różę, urodzinowy dar dla niej.

– Koleżanka, która stała najbliżej, słyszała, że się sprzeczali – mówi komisarz Andrzej Małolepszy, rzecznik prasowy policji w Wieluniu. – Karol ciągnął Darię za ramię, chciał żeby gdzieś z nim poszła, ale ona nie chciała, kurczowo trzymała się koleżanki. Przepychały się do wyjścia, on za nimi. Koleżanka nie zauważyła, że uderzył Darię nożem, myślała, że ją popchnął. Kiedy zobaczyła krew, zaczęła krzyczeć. Za nią inni...
Krzyk usłyszał dyrektor liceum, Bogusław Kurzyński. Ktoś wołał, że potrzebny jest lekarz, bo jakaś dziewczyna została uderzona nożem. Dyrektor skoczył do drzwi, wyjrzał, zobaczył krew i rzucił się w kierunku schodów. – Pobiegłem na piętro po pielęgniarkę – mówi.

– Myślałem, skoro jest krew, to trzeba ją jakoś zatamować, dlatego złapałem jakieś bandaże i gazę, ale... krwi było tyle, że nie wiedziałem, gdzie je przykładać... Po kilku minutach przyjechało pogotowie, zabrało Darię. Niedługo potem, już w szpitalu, zmarła.
Rzecznik policji odtwarza przebieg wydarzeń. Godzina 11.27 – na policję dzwoni ktoś ze szkoły, mówi, że uczennica została raniona nożem. 11.30 – młody mężczyzna zgłasza, że pobił swoją dziewczynę. Chwilę potem zatrzymuje go policja. Jest pokrwawiony, ale nie ma przy sobie noża. Znajomy, który natknął się na niego kilka minut wcześniej, zeznaje, że widział nóż. – Karol miał go w zakrwawionej ręce, myślałem, że się nim skaleczył – zeznał potem znajomy. – Nie mogłem się z nim dogadać, był roztrzęsiony, nie mówił normalnie, tylko bełkotał.

Myślałem, że znalazł ukojenie
Daria dostała trzy ciosy nożem, jeden w piersi, dwa w plecy. Podczas sekcji stwierdzono, że każdy cios mógł być śmiertelny. Karol niczego nie pamięta. – Przez kilka ostatnich miesięcy leczył się psychiatrycznie, ma za sobą dwie próby samobójcze, dlatego w przesłuchaniu, na wniosek prokuratora, uczestniczył biegły sądowy, psycholog – mówi rzecznik.

– Chłopak będzie poddany wielu badaniom, które powiedzą, czy był poczytalny i dlaczego zabił – mówi Danuta Dudaczyk, dyrektor wieluńskiej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej. – My możemy się domyślać – jego i Darię łączyła toksyczna, niszcząca więź. Ona chciała ją zerwać, on tego nie wytrzymał.

– Mówił, że ma kłopoty w kontaktach z Darią – opowiada dyrektor liceum. Rozmawiał z Karolem dwa tygodnie przed tragedią. – Spotkałem go na schodach, tych samych, na których po wielekroć wysiadywał z Darią, na których potem ją zabił... Przegadali przeszło godzinę, dyrektor
widział, że chłopak potrzebuje tej rozmowy – mówił, że nie panuje nad swoimi emocjami, że jest strasznie pobudzony, nie może spać, nie wie, co ze sobą zrobić.
Potem dyrektor się zastanawiał, czy nie powinien mu zaproponować pomocy, ale kilka dni później znów go spotkał, na odpuście u ojców franciszkanów. – Widziałem, jak przyjmował komunię, rozmawiał z jednym z ojców, i uspokoiłem się, pomyślałem, że znalazł ukojenie – wspomina Kurzyński.

Spotkały się dwie ludzkie bidy
Karol wychowywał się w pełnej rodzinie, rodzice Darii byli rozwiedzeni. Jej tata wyjechał za granicę, mama do Krakowa. Dziewczyna była w Wieluniu całkiem sama. Niby pod opieką babci, ale... babcia mieszka daleko pod Sieradzem. Związała się z Karolem, bo był starszy i opiekuńczy, a ona – spragniona obecności drugiego człowieka.
– Potrzebowali się nawzajem, byli złaknieni wzajemnego ciepła. Ot, spotkała się ludzka bida z ludzką bidą – mówi Danuta Dudaczyk. Druga psycholog, Barbara Puchała, dodaje: – Daria zdawała sobie sprawę z tego, że chłopak coraz bardziej ją ogranicza, ale mówiła, że to nic, bo przecież on ją kocha, a ona jego. Była niemal klasyczną ofiarą przemocy. Nikomu się nie skarżyła, nie prosiła o pomoc. Może myślała, że sama sobie poradzi? Po maturze miała wyjechać, zacząć żyć wśród innych ludzi, inaczej niż do tej pory. Nie zdążyła...

Agata Bujnicka/ Przyjaciółka

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!