Zmiany w rozporządzeniu Ministra Zdrowia w sprawie sklepików szkolnych

rozporządzenia sklepikowe Ministra Zdrowia fot. Fotolia
Tylko do 13 czerwca można zgłaszać uwagi do nowego projektu Ministra Zdrowia w sprawie żywności sprzedawanej dzieciom m.in. w szkolnych sklepikach. Czy będą to zmiany na lepsze?
Marta Słupska / 09.06.2016 10:53
rozporządzenia sklepikowe Ministra Zdrowia fot. Fotolia

Do konsultacji publicznych został przekazany „Projekt rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie grup środków spożywczych przeznaczonych do sprzedaży dzieciom i młodzieży w jednostkach systemu oświaty oraz wymagań, jakie muszą spełniać środki spożywcze stosowane w ramach żywienia zbiorowego dzieci i młodzieży w tych jednostkach” dostępny na stronie mz.gov.pl. Uwagi do niego można zgłaszać do 13 czerwca.

Celem projektu jest złagodzenie bardzo restrykcyjnego rozporządzenia, które weszło w życie 1 września 2015 r., a przy tym ochrona zdrowia dzieci i młodzieży w wieku przedszkolnym i szkolnym. Zgodnie z nim do szkół ma wrócić pieczywo półcukiernicze i cukiernicze (typu drożdżówki), będą one jednak musiały spełniać określone kryteria zawartości cukru, tłuszczu i soli – mniej restrykcyjne niż obecnie (są one szczegółowo rozpisane w Projekcie). Do kupienia w szkolnych sklepikach będą też kanapki z różnego rodzaju pieczywa.

Co ciekawe, Projekt dopuszcza spożywanie przez dzieci napojów słodzonych dwiema łyżeczkami cukru (10 g).

Zmiany komentują edukatorzy żywieniowi w ramach ogólnopolskiego programu „Zdrowo jemy, zdrowo rośniemy”.

Anna Patrzałek, mama i edukator żywieniowy programu „Zdrowo jemy, zdrowo rośniemy”:

Prowadzę działania edukacyjne adresowane do pracowników żłobków i przedszkoli, rodziców oraz dzieci. Od 2015 roku, poprzez prowadzone przeze mnie warsztaty czy analizę jadłospisów, staram się podnosić świadomość na temat istoty żywienia we wczesnym okresie życia i promować zrównoważoną dietę. W związku z misją programu, w ramach którego działań, a także z racji wykonywanego zawodu, nie mogłabym nie skomentować planowanych w ramach żywienia zbiorowego zmian. W obecnie proponowanym rozporządzeniu bez wątpienia bowiem mój największy niepokój budzi żywienie zbiorowe.

Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dn. 26 sierpnia 2015 r. zostało wprowadzone bardzo szybko, bez zapewnienia wsparcia w jego wprowadzeniu oraz bez niezbędnej edukacji. To właśnie był błąd, który teraz warto poprawić. Weźmy za przykład przedszkola, w którym dzieci spożywają 75% posiłków. Obowiązujące jeszcze przepisy są wymagające, ale również niezwykle pomocne dla intendentów czy pracowników kuchni. Pozwalają ułożyć jadłospis odpowiedni dla dziecka, zagwarantować podaż ważnych witamin, mikro- i makroskładników na właściwym poziomie. Mało która placówka ma zatrudnionego dietetyka. Osoby odpowiedzialne za żywienie nie mają na temat tak dużej wiedzy, jak również nie jest ona na bieżąco aktualizowana. Spełniając wymagania rozporządzenia, placówka zapewniała dzieciom wyżywienie odpowiednie dla ich potrzeb.

Otyłość jest obecnie w Polsce dużym problemem. W badaniu Kompleksowa ocena żywienia dzieci w wieku 13-36 miesięcy (Weker i wsp., Warszawa 2011) wykazano, że aż 27 % dzieci ma nadmierną masę ciała. Wg danych UNICEF z 2010 roku polskie dzieci tyją najszybciej w Europie, a w przeciągu 7 lat ilość dzieci z nadmierną masą ciała wzrosła dwukrotnie. Wg danych przedstawionych przez fundację My Pacjenci na leczenie otyłości, nadciśnienia tętniczego, choroby niedokrwiennej serca, niewydolności serca, dislipidemi, cukrzycy typu II, choroby zwyrodnieniowej stawów kolanowych, kamicy żółciowej i bezdechu sennego u osób otyłych wydatki NFZ dosięgły w 2013 roku 3 109 040 663 zł. Łatwiej i taniej zapobiegać, niż leczyć.

Zaproponowane nowe rozporządzenie w stosunku do żywienia zbiorowego ogranicza się do jednego zdania: stosowane środki spożywcze muszą być podawane zgodnie z zasadami żywienia dzieci i młodzieży wynikającymi z norm żywienia. Normy żywienia nie są jasnym drogowskazem dla osób odpowiedzialnych za żywienie. Normy nie określają również jakości serwowanych produktów

Jeśli chodzi o założenia wprowadzonego w zeszłym roku rozporządzenia, bardzo ściśle określały one, jakie wymogi ma spełniać żywność, by być dopuszczona do sprzedaży w sklepikach czy być podawana w żywieniu zbiorowym, dzięki czemu wyeliminowano produkty niskiej jakości, które nie są najlepsze dla dzieci. Proponowane w nowym rozporządzeniu zmiany wprowadzą do sklepików więcej produktów. Skandal, jaki wybuchł po wprowadzeniu obecnego rozporządzenia, dotyczył przede wszystkim drożdżówek, które, jak nagle się okazało, są niezastąpione. W wyniku braku edukacji prowadzący sklepiki zamykali je, zamiast zapewnić zdrowy asortyment. W proponowanej zmianie przywraca się pieczywo cukiernicze, które powinno spełniać określone normy. Moje pytanie brzmi, jak będzie sprawdzana zawartość cukru czy tłuszczu w drożdżówce?

Napoje przygotowywane na miejscu mogą być dosładzane dwiema łyżeczkami cukru na szklankę. Zważywszy na fakt, że Światowa Organizacja Zdrowia zaleca obecnie, by ograniczyć spożycie cukru do maksymalnie 5% kilokalorii, okazuje się, że robimy krok wstecz.

Dzięki obowiązującemu rozporządzeniu, ilość cukru podawanego w placówkach zmalała nawet 5-7-krotnie. Z ostatnich analizach, jakie przeprowadzałam w krakowskich przedszkolach w 2015 i 2016 roku, wynikło, że spożycie cukru w placówce było zgodne z normą. Jak zmieni się to w najbliższym roku? Zgadzam się, że obowiązujące rozporządzenie wymaga dopracowania oraz edukacji, ale nie tak dużej zmiany i robienia wielkiego kroku wstecz.

Sama jako dietetyk i mama pragnę wyrazić swój sprzeciw co do proponowanych zmian, wiedząc, z jak bardzo niekorzystnymi zmianami w żywieniu zbiorowym będzie się to wiązało. Uważam, że posyłając dziecko do przedszkola czy kupując obiad w szkole, rodzić musi mieć gwarancję, że żywienie będzie zgodne z zaleceniami dla danej grupy wiekowej.

Ponadto uważam, że rozporządzenie powinno objąć również żłobki, gdzie spędzają czas najmłodsze dzieci. Na tym etapie, w 1000 pierwszych dni ich życia, czyli czasie już od poczęcia, kształtuje się ich nawyki żywieniowe na przyszłość. Z przeprowadzonych przeze mnie i innych edukatorów programu „Zdrowo Jemy, Zdrowo Rośniemy” analiz wynika, że żywienie w żłobkach bardzo odbiega od zaleceń. Często są podawane produkty wysokoprzetworzone jak słodkie płatki, ciastka, a także niskiej jakości jogurty smakowe. Warzywa, zwłaszcza w postaci surówek, są serwowane rzadko, a w analizowanych jadłospisach zdarzały się dni, gdy nabiał nie występowa wcale. Nie muszę przypominać o kluczowej roli wapnia w budowaniu mocnych kości.

Zobacz też: Ile cukru codziennie spożywa twoje dziecko?

Dorota Sokół, mama i edukator żywieniowy programu „Zdrowo jemy, zdrowo rośniemy”:

Współpracuję ze żłobkami, przedszkolami oraz szkołami. Jestem edukatorem żywieniowym programu „Zdrowo jemy zdrowo rośniemy”, który adresowany jest do pracowników żłobków i przedszkoli, rodziców, a także samych dzieci. Od ponad roku realizuję działania, które mają na celu podniesienie świadomości na temat istoty żywienia we wczesnym okresie życia i promowanie zrównoważonej diety. Miałam okazję zobaczyć, jak w rzeczywistości wygląda żywienie zbiorowe małych dzieci. Według danych z raportu UNICEF Polskie dzieci tyją najszybciej w Europie. Przez dekadę liczba dzieci z nadwagą i otyłością wzrosła aż o 100%! Jest to związane między innymi z nadmierną podażą cukru i tłuszczów w ich diecie. Wystarczy rozejrzeć się na ulicach, w kinach czy w okolicach szkół – zobaczymy wiele dzieci oraz nastolatków, które są otyłe. To nie są tylko statystyki, to nasza polska rzeczywistość.

Obecnie w Rządzie trwają konsultacje w sprawie projektu nowego rozporządzenia, na mocy którego ma być odwołane rozporządzenie z dnia 26.08.2015. W uzasadnieniu czytamy, że zasadniczym celem jego wejścia w życie jest ochrona zdrowia dzieci i młodzieży w wieku przedszkolnym i szkolnym, poprzez ograniczenie dostępu do produktów zawierających znaczne ilości składników niezalecanych dla ich rozwoju (chodzi m.in. o cukier, tłuszcz czy sól). Ma to również być profilaktyka cukrzycy, chorób serca czy nadciśnienia. Aczkolwiek wczytując się w zasadniczą część rozporządzenia, jako dietetyk, nie mogę się z tym zgodzić. Według jego zapisów szklankę herbaty będzie można posłodzić dwiema łyżeczkami cukru. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wprowadziła w 2015 roku nowe zalecenia dotyczące spożycia cukru – dla dzieci przedszkolnych jest to 17,5 g/dobę, więc jeśli takie dziecko dostanie dwa razy herbatę i zostanie ona dwa razy posłodzona 2 łyżeczkami cukru, to dzienny limit cukru już zostanie przekroczony. Dziecko w wieku szkolnym będzie mogło kupić w sklepiku jogurt, który zamiast owoców będzie miał w swym składzie kilka łyżeczek cukru – to przecież nic innego jak śmieciowe jedzenie. Smażyć będzie można co dzień. Przykładowo usmażone mięso dostarcza prawie 3 razy więcej kalorii niż to ugotowane, więc nie można w tym przypadku mówić o profilaktyce otyłości.

Problem otyłości i nadwagi u dzieci zauważono już dawno i w tym celu zostały podjęte działania profilaktyczne – powołano Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 26.08.2015 w sprawie grup środków spożywczych przeznaczonych do sprzedaży dzieciom i młodzieży w jednostkach systemu oświaty oraz wymagań, jakie muszą spełnić środki spożywcze stosowane w ramach żywienia zbiorowego dzieci i młodzieży w tych jednostkach. Początkowo budziło ono kontrowersje, choć wiele informacji przekoloryzowano: to nieprawda, że dzieciom nie wolno nic posłodzić, że nie można posolić ziemniaków czy upiec ciasta. Owszem, ustawa nie była w 100% doskonała, ale coś w żywieniu najmłodszych się zmieniło, i to na lepsze. Mam na myśli realne zmiany w jadłospisach, które oceniałam przed powołaniem rozporządzenia i po jego wejściu w życie, kiedy do każdego posiłku zaczęto serwować owoce lub warzywa, ilość spożywanego cukru mocno spadła, nie było już miejsca na śmieciowe jedzenie, a częstotliwość serwowania produktów smażonych została ograniczona do minimum. To były realne, namacalne zmiany. I choć można mieć wątpliwości do zbyt gwałtownego wprowadzenia rozporządzenia i niewystarczającej edukacji personelu placówek w kwestii zaistniałych zmian, to na pewno można uznać, że zamysł był dobry. Większości placówek, z którymi mam styczność, udało się wprowadzenie zmian – dla zdrowia dzieci. Żłobki niestety nie zostały objęte rozporządzeniem, a również powinny.

Prawidłowe żywienie dzieci już od momentu poczęcia i w pierwszych latach życia ma kluczowe znaczenie dla ich późniejszego zdrowia – wtedy kształtują się nawyki żywieniowe. To, jak najmłodsi będą się odżywiać również w żłobku czy przedszkolu, może zaważyć na tym, czy zachorują w przyszłości na tzw. choroby cywilizacyjne, czy się przed nimi ustrzegą. W Polsce działają różne programy edukacyjne mające na celu polepszenie świadomości ludzi na temat istoty żywienia najmłodszych. Jednym z nich jest ogólnopolski program „Zdrowo Jemy Zdrowo Rośniemy”. W ramach działań programu dd 2015 roku prowadzę edukację w placówkach przedszkolnych oraz żłobkach w całym kraju – to zajęcia zarówno z personelem placówek, jak i rodzicami czy dziećmi.

Moim zdaniem odwołanie obecnie obowiązującego rozporządzenia i przyjęcie nowego projektu w takiej formie pociągnie za sobą fale zachorowań na wyżej wspomniane schorzenia dietozależne i ogromny wzrost dzieci z nadmiarem masy ciała.

Słyszę również opinie, że to rodzice źle żywią dzieci, więc placówki są bezradne. Prawdą jest, że największy wpływ na to, jak żywią się dzieci, mają ich rodzice, ale dziecko mieszkające w internacie czy dzieci przedszkolne większość posiłków jedzą właśnie w placówkach, więc te mają ogromny wpływ na jego zdrowie. Jako matka widzę również po mojej córce, jak ogromne oddziaływanie na jej preferencje żywieniowe ma sposób żywienia w przedszkolu. Nie chcę, by moje dziecko jadło śmieci i przeraża mnie ta wizja.

Człowiek przystosowuje się do zmian. Pracownicy przedszkoli, mimo ogromnych restrykcji, potrafili zmienić sposób żywienia dzieci na lepszy, dlaczego więc wracać do zachowań żywieniowych, które były nieprawidłowe?! By cementować pozytywne zmiany, które już się dokonały, warto postawić na konkretną i praktyczną edukację, a nie upraszczać czy łagodzić przepisy. Prowadziłam warsztaty szkoleniowe dotyczące obecnie obowiązującego rozporządzenia i wiem, że kluczem jest pokazanie tego, co wolno robić i jak to robić, by przekonać do tego najmłodszych. A cel naprawdę jest ogromnie istotny. Zróbmy coś dla dzieci i zawalczmy o ich zdrowie, nie idźmy na łatwiznę.

Zobacz także: Czym zastąpić biały cukier w diecie dziecka?

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA