Moja znajomość z Rafałem od początku była niezwykła. Spotkaliśmy się w sekretariacie wydziału Prawa UW, przy składaniu indeksów po sesji egzaminacyjnej...
Pani sekretarka podniosła głowę znad papierów i powiedziała:
– Wieczorek, proszę.
– Już, już – zawołałam, przeciskając się przez tłum interesantów.
– Nie Karolina, Rafał Wieczorek.
Rozejrzałam się. Do sekretarki podchodził przystojny facet o ciemnych włosach i roześmianych oczach. Szybko załatwił swoje sprawy, ja też się z tym szybko uwinęłam. Kiedy wyszłam z dziekanatu, stał na dziedzińcu i najwyraźniej czekał na mnie.
– Co za przypadek, może jesteśmy rodziną? – zagadnął.
– Nic mi na ten temat nie wiadomo – odpowiedziałam, lustrując jego sylwetkę. – Nie przypominam sobie takiego brata czy kuzyna. To rzeczywiście niezwykły zbieg okoliczności. Razem studiujemy, a do tej pory się nie spotkaliśmy. Na którym roku jesteś?
– Na czwartym, a ty?
– Ja dopiero na drugim. Nic dziwnego, że się mijaliśmy.
– Słuchaj, skoro już się znamy, to może poszlibyśmy na spacer, taki piękny dzień – zaproponował.
– Właściwie nie mam nic do roboty, więc możemy się przejść...
Tak nam się dobrze gadało, że nawet nie zauważyliśmy kiedy znaleźliśmy się w Ogrodzie Botanicznym. Było tak pięknie i nastrojowo. Kwiaty kwitły, śpiewały ptaki... Nie chciało nam się wracać do codzienności, ale nie było wyjścia. Umówiliśmy się na następne spotkanie a potem... Potem staliśmy się prawie nierozłączni.
Na wakacje, jak zwykle, pojechałam do rodziców na Mazury, gdzie pomagałam rodzicom i siostrze w prowadzeniu gospodarstwa agroturystycznego. Rafałowi znajomi załatwili pracę w Londynie.
Wieczorami siadałyśmy zmęczone na tarasie i prowadziłyśmy długie rozmowy. Mama swoim zwyczajem ubolewała, że nikogo nie mam, a ja nie wyprowadzałam jej z błędu, żartując, że jeszcze mam czas, że na razie muszę się skupić na nauce. Mama nie dawała za wygraną i ciągle wracała do tematu. Któregoś dnia zaczęła:
– Przyjeżdża do nas czasem taka letniczka, która ma syna trochę starszego od ciebie. Opowiada mi o nim tak ciepło. Jest przystojny, ale jakoś nie może sobie znaleźć odpowiedniej dziewczyny... Właściwie to wy się kiedyś poznaliście, bo oni byli u nas, jak jeszcze mieszkałaś w domu.
– Mamo, przestań! – nie chciałam słuchać, bo bardzo tęskniłam za Rafałem.
Wakacje ciągnęły się w nieskończoność, jeszcze nigdy tak bardzo nie chciałam, żeby się skończyły. Wreszcie jednak wracałam do Warszawy. Rafał czekał na dworcu z kwiatami. Witając się, zrozumiałam, jak jesteśmy sobie bliscy.
Po kilku tygodniach mój ukochany oznajmił, że jego mama chciałaby mnie poznać i że zaprasza mnie na kolację. Trochę się denerwowałam, bo nie wiedziałam, jak mnie przyjmie, a chciałam wypaść jak najlepiej. Kiedy weszliśmy do mieszkania, Rafał powiedział:
– Mamo, to jest Karolina Wieczorek, moja dziewczyna.
– Zaraz, zaraz – powiedziała sympatyczna pani, przyglądając mi się bacznie. – Przecież ja ciebie znam, jak ty wyrosłaś, jaka jesteś ładna. Twoi rodzice prowadzą pensjonat nad Niegocinem.
– Tak, rzeczywiście – wyjąkałam zdumiona.
– Rafał – zwróciła się do syna. – Byłeś tam ze mną kiedyś w wakacje i były tam takie dwie dziewczynki, nawet bawiliście się razem. Nie pamiętasz?
– Mamo, kiedy to było?
– No rzeczywiście dość dawno, chyba z dziesięć lat temu. Potem przyjeżdżałam sama i już cię nie widywałam – zwróciła się do mnie. – To nieprawdopodobne, takie przypadki się nie zdarzają, tu musi działać jakaś siła wyższa – powiedziała pani Zofia.
– Słyszałaś Karolinko? Nie mamy wyjścia, od przeznaczenia nie uciekniemy – stwierdził rozbawiony Rafał.
– Wyobrażacie sobie, że moja mama wspominała mi o bardzo sympatycznej wczasowicze, która ma wspaniałego syna... – opowiadałam ze śmiechem. – Nie przyszło mi do głowy, że to chodzi o was. Ale historia!
W domu Rafała stałam się częstym gościem, bardzo polubiłyśmy się z panią Zofią, a i warunki do nauki miałam lepsze niż w akademiku.
Kiedy już na poważnie zaczęliśmy się zastanawiać nad wspólną przyszłością, mama Rafała uznała, że najwyższy czas odwiedzić moich rodziców. Nadarzała się świetna okazja, ponieważ zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Żeby było zabawniej, uknuliśmy pewien spisek. Co prawda pani Zofia miała obiekcje, ale przekonałam ją, że rodzice znają się na żartach i na pewno się nie obrażą.
Pani Zofia zadzwoniła do naszego gospodarstwa i zamówiła na święta pokoje, mówiąc że przyjedzie z synem, bo chce spędzić Boże Narodzenie poza Warszawą. Mama w same święta przyjmuje gości raczej niechętnie, ale tym razem była wprost zachwycona. Domyślałam się dlaczego.
Pojechałam do domu zaraz po zakończeniu zajęć, Rafał z mamą miał przyjechać dzień przed Wigilią.
Mama już przy powitaniu powiedziała, że ma dla mnie niespodziankę, ale muszę się uzbroić w cierpliwość.
"Ja też mam niespodziankę, nawet nie masz pojęcia jaką" – pomyślałam, uśmiechając się do siebie.
Wreszcie przyjechała pani Zofia z Rafałem. Musieliśmy się bardzo pilnować, udawać obojętność, chociaż to nie było łatwe. Moja mama zaś cały czas robiła do mojej siostry porozumiewawcze miny
i uśmiechała się, spoglądając ukradkiem w moją stronę. Udawałam jednak, że niczego nie widzę.
Wieczorem, w wigilijny wieczór, gdy usiedliśmy razem z gośćmi do kolacji, Rafał podszedł do moich rodziców, wręczył bukiet kwiatów mamie i... poprosił rodziców o moją rękę. Mamę zamurowało, patrzyła nic nie rozumiejąc, a nasza trójka miała niezłą uciechę.
– Tak bardzo chciałaś, żebym sobie kogoś znalazła, no to znalazłam. A że to ten sam, o którym i ty myślałaś, to chyba dobrze – powiedziałam ze śmiechem.
Zdziwieniu i pytaniom rodziny nie było końca. Wreszcie tata zapytał: A jakie ty przyjmiesz nazwisko córeczko?
– Muszę się nad tym poważnie zastanowić, nie gniewaj się tato, ale myślę że nazwisko Rafała brzmi zdecydowanie lepiej – odpowiedziałam poważnie. Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Od trzech lat jesteśmy małżeństwem. Właśnie urodziła się nasza córeczka. Zuzia Wieczorek.
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!