Na czym polega uzdrawiające nakładanie rąk?

Nakładanie rąk wiąże się z wyczuwaniem energii i organów pacjenta. Jak przebiega nakładanie rąk i czy ta metoda uzdrawiania pomaga w leczeniu chorób? Jaka część ciała jest najważniejsza w nakładaniu rąk? Co odczuwamy podczas nakładania rąk?
/ 15.01.2014 11:10

fot. Fotolia

Uzdrawianie nie zastąpi wizyty u lekarza!

Wszystko, co dalej opisuję, jest osobistym spojrzeniem na te sprawy i rezultatem moich długoletnich doświadczeń. Mimo iż pokazały one, że nakładanie rąk może być pomocne przy różnych cierpieniach czy chorobach, nie oznacza to, że w ten sposób można pomoc wszystkim.

Możliwości, jakie daje uzdrawianie, w żadnym przypadku nie zastępują wizyty u lekarza.

Obecnie jest coraz więcej lekarzy, którzy są otwarci na nakładanie rąk, a nawet zaciekawieni. Są gotowi obserwować przebieg choroby i ewentualnie sprawdzać, czy zalecone leki są nadal odpowiednie w swym asortymencie i dawkach.

Na czym polega nakładanie rąk?

Jestem bardzo ostrożna co do tego, żeby ustalać stałe reguły mówiące, gdzie ręce powinny być przykładane, a to dlatego, że każdy człowiek jest inny. Bardziej chodzi mi o to, żeby ludzie, którzy nakładają ręce, uczyli się wyczuwać nimi energie i organy.

Na początku potrzebujemy, i to raczej koniecznie, stałego przebiegu nakładania rąk. Z biegiem czasu pozwolimy naszym rękom robić to, co zechcą. Naturalnie, że potrzebujemy ćwiczenia, pewnej wprawy i jakiegoś minimum technik, zanim ręce zaczną „improwizować” – tak jak uczymy się gry na jakimś instrumencie, gdy go poznajemy.

Według mnie, moje główne zajęcie polega na tym, by się otworzyć i być obecnym, tzn. być w teraźniejszości, bez zastanawiania się. W tym stanie otwarcia jest we mnie coś, co zauważa to, co dzieje się pod rękoma.

W żadnym przypadku nie chodzi więc o to, żeby świadomie coś robić i czymś sterować. Nie chodzi również o zabieranie czy dodawanie energii – a mimo to coś się dzieje. Po nakładaniu rąk ludzie często mówili, że było tak, jakby coś ciężkiego zostało od nich zabrane, mimo iż wolitywnie nie próbowałam niczego zabrać. Moje ręce stawiałam do dyspozycji zawsze bez intencji, bez jakiegokolwiek zamiaru.

Według mego doświadczenia, podczas nakładania rąk mamy do czynienia z różnymi energiami. Czasem jedna ręka staje się zimna, a druga ciepła – choć częściej obie robią się raczej gorące. U jednego dziecka, mającego gorączkę, zauważyłam, trzymając jego nóżki, że obie moje ręce stały się całkiem zimne. Czasem ludzie dostawali zimnych dreszczy, mimo iż moje ręce były gorące. To działo się często w sytuacjach, gdy miało miejsce głębokie uzdrowienie.

Innym razem moje ręce wydawały mi się chłodniejsze niż zwykle, podczas gdy człowiek na kozetce odczuwał gorąco. Mam o wiele większe zaufanie do tego, co zachodzi w moich rękach, niż do rozważań, co teraz byłoby wskazane, a co nie. Po prostu zauważam, że znajdują się w jakimś określonym miejscu, że czasem zaczynają się poruszać, a czasem nie.

Chciałabym więc jeszcze raz podkreślić, że w nakładaniu rąk nie chodzi o techniki, lecz zawsze o otwieranie się na Boską siłę uzdrawiającą i na pozwalanie, aby się działo.

Przed około trzydziestu laty, gdy moja córka zachorowała ciężko na atopowe zapalenie skóry, zaczęłam nakładać ręce, nie wiedząc choćby tego, że są jakieś energie ciał – nakładałam ręce, mówiłam „Ojcze nasz” i to jej pomogło. Dlatego zachęcam wszystkich do odwagi, żeby nie trzymać się jakiejś metody, lecz żeby wciąż rozwijać swoją intuicję i wrażliwe wyczucie.

Zobacz też: Jak pomaga masaż?

Przed uzdrawianiem

Gdy ludzie telefonują i chcą uzgodnić termin, mówię zawsze, że nie mogę im niczego obiecać, ale jeżeli przyjdą i spróbują nakładania rąk, to będziemy widzieć, czy to im dobrze robi. Gdy pytają, ile kosztuje wizyta, tłumaczę, jak to praktykuję. Każdy, kto nakłada ręce, musi na to odpowiedzieć indywidualnie.

Ja mam szczęście, że nakładanie rąk nie jest moim jedynym źródłem utrzymania, więc możliwości finansowe przychodzących osób nie grają dla mnie żadnej roli – chociaż wiem, jak bardzo jest ważne, aby ludzie otrzymali okazję dania czegoś, gdy tego chcą. Są osoby wybitnie uzdolnione w nakładaniu rąk i odczuwające głębokie życzenie, aby pomóc innym swoim darem. Byłoby więc lepiej, aby takie osoby nie musiały wykonywać innego zajęcia po to tylko, aby móc płacić swoje rachunki.

Powinny zatem ustalić stałą stawkę godzinową za swoją pracę. To właściwe, co dzieje się podczas nakładania rąk, jest tak czy owak bezcenne. Faktem jest, że w naszym systemie społecznym potrzebujemy pieniędzy, aby móc żyć. Kto stoi na początku drogi nakładania rąk i jeszcze nie wie, dokąd go ona zaprowadzi, powinien skorzystać z dobrej rady, aby mieć jeszcze inne źródła finansowego bezpieczeństwa. W każdym przypadku główna motywacja do nakładania rąk nie powinna być natury finansowej.

W czasie uzdrawiania

Na początku każdego spotkania wyjaśniam znajdującemu się przede mną człowiekowi, że wypowiem modlitwę, która zawiera prośbę o miłość, światło i uzdrowienie, ponieważ ja sama nie wiem, co uzdrowienie oznacza właśnie dla niego. Uzgadniam, czy wolno mi dotykać ciała, czy nie. Jeżeli nie, to uzdrawianie będzie miało miejsce tylko przez aurę.

Kto zgadza się na dotykanie, temu wyjaśniam, że będę czasem działać dotykając, a czasem z odstępem. To jest ważne dlatego, żeby nikt nie czuł się niepewnie, gdy w czasie uzdrawiania przestanie odczuwać ręce. Wszystko, co znajduje się w poniższych instrukcjach, może dziać się bezpośrednio na ciele lub w aurze, tj. w odstępie około dziesięciu centymetrów od ciała – chyba że wyraźnie zostanie powiedziane, że kontakt ma mieć miejsce tylko przez aurę.

Wyjaśniam człowiekowi, że według mnie bardzo ważny jest kręgosłup i pytam, czy podczas uzdrawiania kręgosłupa lepiej może się odprężyć, leżąc na brzuchu, czy siedząc. Jeżeli preferuje pozycję siedzącą, to siedzi, a ja zajmuję się jego plecami, siedząc na stołku. Następnie kładzie się na kozetce, gdy uzdrawianie kontynuowane jest na przedniej stronie ciała. W ten sposób dalsze uzdrawianie będzie przebiegać w wygodnej pozycji na kozetce, aby nastąpiło rozluźnienie, które odgrywa ważną rolę.

Podczas gdy dana osoba wygodnie siedzi lub leży, ja zaczynam zawsze w ten sposób, że stoję chwilę, aby człowieka przede mną faktycznie zauważyć i poczuć. Ważne jest przy tym, aby okazać mu respekt – takiemu, jaki teraz jest.

Jeżeli przez ćwiczenie kontemplacji jesteśmy wyszkoleni do obserwacji naszych myśli, zrozumiemy, jak często innych osądzamy. Osądzanie podczas nakładania rąk nie ma znaczenia, chodzi o to, aby w tych krótkich chwilach przed nałożeniem rąk w pełni przyjąć znajdującego się przed nami człowieka. Już samo to jest bardzo uzdrawiające. Im większej liczbie osób towarzyszyliśmy, nakładając ręce, tym łatwiej przychodzi nam to przyjmowanie.

Cudowne w nakładaniu rąk jest to, że doprowadza nas do rzeczywistego kontaktu z człowiekiem będącym przed nami. Uprzedzenia, sympatie i antypatie się rozpływają. Punktem wyjścia jest to, że całą naszą uwagą jesteśmy tu i teraz, i widzimy człowieka przed nami, bez robienia przy tym czegokolwiek rękoma. Gdy zaś ten wewnętrzny kontakt zostanie utworzony, otwieramy ręce. Stoimy przy tym w głowie lub w nogach uzdrawianej osoby, ale nie za blisko i wypowiadamy modlitwę:

Niech boska siła uzdrawiająca płynie przez nas –

niech nas oczyszcza, wzmacnia i uzdrawia,

niech nas wypełnia miłością, uzdrawiającym ciepłem i światłem,

niech nas chroni i prowadzi na naszej drodze.

Dziękujemy za to, że to się dzieje.

Zobacz też: Jak działa masowanie bańką leczniczą?

Po uzdrawianiu

Zakończenie przebiega zawsze w taki sam sposób. Obojętnie w jakim miejscu znajdują się moje ręce, kończę wewnętrznym podziękowaniem. Dziękuję za uzdrawiającą siłę i za uzdrowienie, jakie się dzieje. Robię to w milczeniu, ponieważ człowiek na kozetce znajduje się w stanie głębokiego odprężenia lub nawet zasnął.

Następnie błogosławię tego człowieka gestem, który trzykrotnie powtarzam. Trzymam swoje ręce nad jego ciemieniem i przesuwam powoli, w odstępie około dziesięciu centymetrów od ciała, wzdłuż boków, aż do jego nóg.

Następnie odsuwam moje ręce i ustawiam znowu nad ciemieniem. W ten sposób ręce poruszają się zawsze tylko z góry na dół. Przy leżeniu na wznak moja prawa ręka znajduje się na lewej stronie ciała danej osoby, a moja lewa ręka na prawej stronie jej ciała. I odwrotnie przy leżeniu na brzuchu. To zapewnia, że podczas ruchów znajduję się swoim sercem w pozycji otwartej wobec tej osoby. Gdy wykonuję gesty, to wewnętrznie wypowiadam błogosławieństwo.

Przez takie zamknięcie uzdrawiania jest zakładany płaszcz ochronny wokół człowieka; do pewnego stopnia. Chodzi tu o moment „Niech się stanie wola Twoja”. Obrazowo przedstawiając, składam człowieka w Boskie ręce. To jest błogosławieństwo i przyzwolenie na pójście sobie. W tym bowiem punkcie znowu rozchodzimy się – bo każdy ma swoją drogę. Następnie skłaniam się przed człowiekiem, gdy on nadal ma jeszcze zamknięte oczy.

Zakończenie jest według mnie bardzo ważne z wielu powodów. Podziękowanie, z jednej strony jest dla mnie zrozumiałe samo przez się, ponieważ mam całkowitą jasność, że sama, bez Boskiej siły uzdrawiającej, nie mogłabym niczego zdziałać. Z drugiej strony ma to także pozytywne oddziaływanie na nasze własne pole energetyczne. Ludzie, którzy do nas przychodzą, mają ciężkie choroby i ciężkie losy. Przez zamykające podziękowanie jest możliwe samemu wrócić znowu do lekkości. Serce jest otwarte i tutaj jest naturalna radość. Gdy uzdrawiamy ludzi z problemami, bardzo ważne, aby odnaleźć drogę powrotną do naszej własnej lekkości i radości. Efektem dodatkowym podziękowań po każdym uzdrawianiu jest właśnie radość i lekkość.

Błogosławienie i puszczanie jest czymś prostym, ale posiada silne działanie. Im bardziej to ćwiczymy, tym lepiej nam się udaje pozostawiać (puszczać) ludzi i sytuacje. Ważne, abyśmy byli wolni od myśli o powodzeniu i niepowodzeniu. Najpierw stawiamy się do dyspozycji, a następnie wypuszczamy człowieka od siebie. Robimy wszystko, co możliwe, aby nie dopuścić do powstania zależności – ani u siebie, ani u tego będącego przed nami.

Ta część spotkania, tj. świadome rozejście się, z błogosławieństwem, stanie się kiedyś naturalnie zrozumiałym. Pomyślmy tu znowu o drzewie, które obdarza cieniem – człowiek jest wolny, może pod nim usiąść i może znowu sobie pójść.

Pokłon przed człowiekiem oznacza respekt oraz wewnętrzne podziękowanie za to, że przyszedł, a także za to, co przez to otrzymałam – nakładanie rąk nie jest przecież ulicą jednokierunkową i z reguły robi dobrze obu uczestnikom. Po błogosławieństwie i pokłonie delikatnie dotykam ramienia człowieka na kozetce i najczęściej proszę, aby jeszcze trochę poleżał, i dopiero wtedy bardzo powoli wstał. Robię tak, żeby osoba, mająca zwykle zamknięte oczy, wiedziała, że uzdrawianie się skończyło. Następnie siadam na tyle blisko, aby widzieć, co dzieje się na kozetce. Najczęściej oczy mam tylko lekko otwarte i odczuwam chęć pomedytowania w ciszy.

Czas po uzdrawianiu jest bardzo ważny dla osoby, której dotyczył. Oddziaływanie nie mija w chwili odsunięcia rąk, lecz trwa nadal. Dopiero gdy ów człowiek wstanie i usiądzie naprzeciw mnie, pytam się, jak się czuje. Zwykle ludzie nie mówią wtedy zbyt wiele i to jest dobre. Zachęcam, aby, o ile to tylko możliwe, nie wsiadali zaraz do samochodu, lecz najpierw się przeszli. Gdy bowiem ludzie weszli w stan głębokiego rozluźnienia, ważne, aby mieli wystarczająco dużo czasu, żeby znowu w pełni powrócić do przytomności.

Gdy widzę, że ktoś dużo mówi i zaczyna analizować rozumowo, staram się mu przekazać, aby to raczej zostawił i zaufał działaniu uzdrawiania. Informuję, że można do mnie zadzwonić, gdyby pojawiły się jakieś reakcje, które sprawiają problem. Gdy dana osoba już sobie pójdzie, dla energetycznego oczyszczenia wkładam ręce pod zimną wodę.

Zobacz też: Jak masaż wpływa na nasze ciało?

Odpowiedzialność za słowa

Chciałabym poruszyć temat, który ma według mnie tak wielkie znaczenie, że najchętniej pisałabym dużymi czerwonymi literami. Gdy nałożyliśmy komuś ręce, często wchodzi on w stan głębokiego rozluźnienia, co oznacza, że każde słowo, które następnie wypowiemy, będzie miało wielkie oddziaływanie. Podobnie jak przy hipnozie.

Dlatego wielkie znaczenie ma, aby nigdy nie mówić czegoś, co nie działałoby budująco. „Diagnozy” czy „medialne przekazy” są tu całkowicie niewskazane. Jeżeli posiadamy zdolności w tym kierunku, to zanim je zastosujemy wobec innych, powinniśmy ćwiczyć w chronionej przestrzeni, pod czyimś kierownictwem, najlepiej przez kilka lat.

Jeżeli ktoś chce przyjść po poradę medium, powinno być to koniecznie oddzielone od nakładania rąk. W żadnym przypadku porady mediów nie powinny mieć miejsca, gdy człowiek znajduje się w stanie głębokiego rozluźnienia po nałożeniu rąk, ponieważ wtedy działanie słów jest po prostu o wiele silniejsze niż zwykle. Jeżeli ludzie przychodzą po nałożenie rąk, ma się odbyć jedynie nakładanie rąk. Inne rzeczy nie mają wtedy miejsca.

Jestem często przerażona, gdy słyszę, jak ci, którzy uważają się za uzdolnione media, swoimi słowami nadużywają siły wobec innych ludzi. Słowa mają bowiem niesamowitą siłę, zwłaszcza wobec czujących się słabo lub niepewnie. Na naszych kursach milczenia, w których biorą udział osoby chcące ćwiczyć nakładanie rąk oraz osoby szukające uzdrowienia, jest regułą, że ci, którym nałożono ręce, mogą udzielać informacji zwrotnych, o ile tego chcą. Ci zaś, którzy nakładali ręce, muszą milczeć.

Na zakończenie kłaniają się sobie wzajemnie, odchodzą na swoje poduszki i pozostają w ciszy. Zwłaszcza tym, którzy są aktywni terapeutycznie, na początku może to milczenie przychodzić z trudem. Ci z nich, którzy to zastosowali, stwierdzają, że to jest jednak duże ułatwienie, nie musieć nic mówić, nie musieć mieć rozwiązań na cierpienie innego, lecz pozwolić sobie na zaufanie w Boską siłę uzdrawiającą. W ten właśnie sposób, bez wyrażania poglądów, bez interpretacji i wyobrażania sobie, co dla danej osoby wydaje się właściwe, dochodzi na tych kursach do częstych uzdrowień.

Zobacz też: Jak płukać usta olejem?

Fragment pochodzi z książki „Nakładanie rąk. Twój uzdrawiający dotyk” autorstwa A. Höfler (Studio Astropsychologii, 2013). Publikacja za zgodą wydawcy.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA