1. Pisze Pani o poświęceniu kobiety w chwili zauroczenia, a co pozostaje, gdy to przemija i już zaczyna się szara codzienność: dom, dziecko i reszta... Czy mężczyzna wcześniej tak adorowany nie poczuje się zagrożony i odtrącony - przecież pewnie wolałby ciągle być na piedestale. To troszkę bolesne.
Monika
Katarzyna Miller: Pani Moniko, sformułowała Pani swoje pytanie tak, jakby najbardziej martwiła się o to, jak będzie czuł się mężczyzna. Jeśli trafnie odczytałam, niepokoi mnie to, ze JEGO stan może byc dla Pani najważniejszy, a nie Pani własny. Oczywiście, jeśli ktoś poczuł się na piedestale i to bez żadnego własnego wysiłku, to jak z niego spada, poczuje sie nie najlepiej. Może mieć też o to pretensje. I jakoś mi się wydaje, że tego się Pani obawia. Panuje dość powszechny, szkodliwy stereotyp, że kobieta ma się STARAĆ, żeby mężczyzna chciał z nią być. A przecież obie strony budują ( lub marnują) związek.
Niebezpiecznym stereotypem jest też przekonanie, że po zakochaniu, ślubie i dziecku przychodzi nieodwołalnie SZARA rzeczywistość. Ona przecież może stawać się niezwykle różnorodna w barwach, jeśli te barwy umiemy zobaczyć, a także je tworzyć, czego Pani, w Pani życiu i związku bardzo serdecznie życzę.
2. Mam wrażenie, że mówicie Panie, że nie powinno się kochać, jeśli miłość niejest taka, jaka powinna być. A mnie się wydaje, że zawsze warto jest kochać.Dlaczego dzielicie miłość na dobrą i złą?
Dorotha
Katarzyna Miller: Ważne pytanie Pani Dorotho. Miłość jest taka, jaka może być. W tym czasie, na tym etapie życia i rozwoju, wobec tego właśnie człowieka. I, zgadzam się z Panią, że warto kochać. Ale co to dla Pani znaczy? Można do tego pojemnego pojęcia włożyć mnóstwo znaczeń pozornie tylko związanych z miłością, np. ogromną potrzebę stania się w końcu dla kogoś ważnym.... I wtedy "kochamy" tego, kto w ogóle jakkolwiek na nas zwrócił uwagę... Smutny przykład, ale częsty, proszę mi wierzyć.
Ale warto też być świadomym, uczyć się siebie i innych, rozumieć coraz więcej ... Kochać coraz dojrzalej. Ciekawe czy w tym by się Pani ze mną zgodziła?
3. Po przeczytaniu tego artykułu zastanawiam się, czy jestem księżniczką? Przez pewien czas oczekiwałam księcia na białym rumaku... Czy księżniczkę w sobie powinniśmy za wszelką cenę "zabić"? Która z występujących w bajce postaci jest bardziej niszcząca dla nas: dziecko czy księżniczka-zamek?
Vovo
Katarzyna Miller: Vovo, ma Pani fajną postawę: pytać, sprawdzać, szukać! Gratuluję. Wiele się Pani dowie i nauczy. Ale proszę niczego w sobie nie zabijać. Najpierw mamy w sobie poznać i zaakceptować (tak!) to, co jest teraz. Dopiero z tą wiedzą i z życzliwością dla siebie możemy brać się za świadomą pracę nad tym co nam naprawdę przeszkadza lub czego nam brakuje. Często okazuje się, że brakowało nam właśnie tej akceptacji i życzliwości dla samej siebie i że jak to już mamy, droga życia otwiera się szeroko i ciekawie.
I księżniczka-zamek i dziecko nie są niszczące. Są natomiast zbyt dalekie od siebie. Nie znają się. Zamek rozwija się kosztem dziecka, ale nieświadomie. Nie chce wiedzieć, że ono tam jest i nie rozumie dlaczego, pomimo zachwyconych rycerzy, nadal nie jest spokojny i szczęśliwy. Mam nadzieję, że przeczyta Pani całą książkę (i nie tylko tę). I że odnajdzie Pani swoje wewnętrzne dziecko, pokocha je i jako PEŁNA kobieta spotka i rozpozna swojego mężczyznę. (Oni też mają w sobie cierpiące dziecko i też potrzebują wewnętrznego z nim kontaktu. I też nie możemy ich pokochać ZA NICH SAMYCH).
4. Tak jest chyba ze mną, ja tak naprawdę sama nie wiem. czego chcę! Chciałabym, żeby mój facet się mną opiekował... a jak już dochodzi do tego, że za bardzo się mną przejmuje i kontroluje mnie, to chcę swobody! Czy to znaczy, że ja też jestem małą dziewczynką? A moze to jest normalne i chodzi o złoty środek; żeby się troche opiekował a trochę nie...
Alka
Katarzyna Miller: Kochana, zawsze chodzi o złoty środek! Mądra z Pani dziewczyna. Ale chodzi też jednak i o to, żeby wiedzieć czego się chce, a tego za Panią nie będzie wiedział ani nie zrobi najmądrzejszy nawet facet. Serdeczności.
5. Mały Wspaniały Rycerz po ślubie okazał się Rozbójnikiem prowadzącym hulaszcze życie. Po 11 latach uciekam do Zwykłego Człowieka, a mały Rycerz zmienił się o 180 stopni i jest teraz zagubionym chłopcem, który zrobi wszystko, żebym wróciła. Jestem rozdarta wyborem między spokojnym życiem a miłością mojego życia. I co tu zrobic?
katiusza
Katarzyna Miller: To znany mi z wielu historii scenariusz. To dopiero jest niszczące! Problem teraz już leży w Pani. Przyzwyczaiła się Pani do bardzo mocnych, targających Panią nieustannie emocji, które fundował Pani partner. Spokojny facet ich Pani nie dostarczy. Powiem Pani jak będzie wyglądać sytuacja jeśli wróci Pani do "miłości swego życia" ( to grożne, że kocha Pani kogoś kto tak Panią traktował - oznacza to, że samą siebie tak Pani traktuje ). On jest niezłym manipulantem, który wyczuwa na co teraz z kolei "da się Pani złapać", a kiedy już z powrotem będzie Panią miał, wróci do swojego trybu życia. Może być Pani trudniej się wyrwać bo będzie Pani osłabiona nawrotem złudnej nadziei.
Z kolei, obawiam się, ze ten zwykły zapłaci za to , że się Pani będzie z nim nudzić. Czy jest wyjście? Tak. Bycie samej przez jakiś czas, wzięcie odpowiedzialności za swoje życie w swoje ręce. Przydałaby się psychoterapia. Życzę powodzenia i mądrych wyborów.
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!