DD, czyli zespół depersonalizacji-derealizacji

Czas zaleczy wszytkie rany, nawet najbardziej przykre rozstanie/ fot. Shutterstock
Niektórym z nas zapewne zdarzyło się tuż przed zaśnięciem lub zaraz po przebudzeniu mieć wrażenie, że przebywają poza swoim ciałem. Co się jednak dzieje, gdy komuś towarzyszy takie poczucie stale? Być może cierpi on na zespół depersonalizacji-derealizacji.
/ 02.12.2010 09:42
Czas zaleczy wszytkie rany, nawet najbardziej przykre rozstanie/ fot. Shutterstock

Świat jest teatrem 

Depersonalizacja polega na tym, że osoba ma poczucie odłączenia się od własnego ciała lub psychiki. Tak jakbyśmy stali i obserwowali siebie poruszających się jako kogoś obcego. Wiąże się to z poczuciem, że żyje się we śnie lub filmie. Emocje są spłaszczone i rozmyte, nie można uniknąć ogarniającego poczucia braku kontroli. Nie jest to jednak złudzenie, gdyż człowiek ma świadomość rzeczywistości i wie, że tak nie dzieje się naprawdę. 

Wraz z tym występuje wrażenie derealizacji, gdy cały świat zewnętrzny postrzegany jest jako dziwny i obcy, zmieniony.
Ciekawostką jest, że występują tu także pewne zmiany w działaniu organizmu. 

Polecamy: Czy można leczyć lęki za pomocą snu

Podczas stanu depersonalizacji autonomiczny układ nerwowy, który jest odpowiedzialny za reakcje niezależne od naszej woli i który unerwia narządy wewnętrzne, wykazuje aktywność taką, jak podczas doznawania silnych emocji. Konsekwencją obu czynników jest wrażenie, że zarówno osoba jak i otoczenie są nierealne. Ludzie przypominają automaty, świat, makietę. 

Efekt Matrixa - powszechny?

Zespół depersonalizacji-derealizacji diagnozowany jest bardzo rzadko jako osobne zaburzenie, które należy do grupy nerwicowych. Jako wyizolowany objaw pojawia się często w innych zaburzeniach, takich jak depresja, schizofrenia, hipochondria, zaburzenia stresu pourazowego lub lękowe.

Prawie połowa populacji doświadcza od czasu do czasu stanu depersonalizacji lub derealizacji.

Czy to oznacza, że połowa społeczeństwa powinna poddać się leczeniu? Nie, jest to normalne i nie oznacza o klasyfikowaniu siebie jako osoby zaburzonej. Jeśli więc przestraszyliście się, że coś jest z wami nie tak, to możecie teraz odetchnąć. Osoba naprawdę chora posiada takie poczucie przez większą część czasu i bardzo cierpi z tego powodu. Można tylko próbować sobie wyobrazić jakby to było, gdyby nie odczuwało się ciągłości swojej osoby, a życie postrzegało jako mechaniczne, pozbawione inicjatywy, na które nie można w żaden sposób wywrzeć wpływu.

Polecamy: Strach ma wielkie oczy, czyli wizyta u psychoterapeuty

Jak można pomóc?

Ze względu na fakt, że zaburzenie należy do szerszej kategorii należy je leczyć tak, jak pozostałe zaburzenia nerwicowe. Przede wszystkim trzeba zająć się psychologiczną przyczyną leżącą u podstawy problemów. Jeśli te stany występują jako efekt uboczny innego zaburzenia, na przykład depresji czy fobii, leki przeciwdepresyjne czy przeciwlękowe mogą okazać się skuteczne w redukowaniu objawów.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA