Warszawski terminal Etiuda, brudny, bez wózków i siedzeń, nijak nie przystosowany do tak dużej liczby pasażerów, pękał w szwach. Tłumy żegnających, tłumy odlatujących. Śmiech mieszał się z płaczem. Baśka stała wciśnięta w kąt i cichutko chlipała. Obok niej, rosły, silny mężczyzna, próbował ją pocieszyć. – No, uspokój się, przecież wiesz, że tu nie mam żadnych perspektyw. Ja wiem, coraz częściej się zdarza, że to pracodawcy poszukują pracowników, ale za jakie pieniądze!. My nigdy nie będziemy żyć jak ludzie.
Do Baśki argumenty Bartka nie trafiały. – Gdybyś mnie kochał – powtarzała jak katarynka – spróbowałbyś czegoś poszukać. Niekoniecznie w swoim zawodzie.
- Basiu – uspokajał ją Bartek – postaram się szybko jakoś urządzić i wtedy do mnie przyjedziesz. - Nie po to się tyle lat uczyłam – odpowiedziała ze złością – żeby teraz zmywać naczynia w Dublinie.
Znali się od przedszkola. Później razem chodzili do tej samej podstawówki. Na początku była to tylko zwykła znajomość. Z czasem narodziło się uczucie. Chyba dość silne, bo pielęgnowane latami. Snuli plany na przyszłość, rozmawiali o wspólnym domu, rodzinie, a nawet dzieciach. Na ślub nie chcieli się jednak zdecydować. – Najpierw mieszkanie – mówiła Basia – a dopiero w następnej kolejności rodzina.
Teraz, gdy stała na lotnisku, nie mogła pojąć, że tak się to wszystko skończyło. Nie wierzyła, że jeszcze kiedyś będą razem.
Przez pierwsze dni Bartek codziennie przysyłał krótki liścik. Że znalazł prace, że powoli się urządza, że chyba wszystko będzie dobrze, bo zaoferowano mu godziwe warunki. W Polsce o takich nawet nie mógł marzyć. Pisał też, że Irlandia jest piękna, a ludzie bardzo życzliwie nastawieni do obcych. Basia tęskniła za nim, ale o wyjeździe nie myślała.
Z czasem listy były coraz rzadsze, aż wreszcie Bartek przestał pisać. – To musiało się tak skończyć – tłumaczyła sobie Basia. – Pewnie nie było to prawdziwe uczucie.
Mimo to nie rozpaczała. Wpadła w wir pracy, zapisała się na angielski, uczyła się już tylko dla siebie. – Muszę sobie jakoś ułożyć życie. A że bez Bartka, trudno.
Któregoś dnia otrzymała list z Dublina. Bartek pisał, że wpłacił pieniądze na dom, że odłożył parę złotych na zagospodarowanie. – Myślę – pisał uradowany – że teraz wszystko się ułoży, że wreszcie będziemy mogli spełnić nasze marzenia.
Przez kilka dni Baśka chodziła jak struta. W końcu pokazała list swojej najbliższej przyjaciółce. Przegadały całą noc. Nie mogła zrozumieć jego milczenia, nie mogła mu tez wybaczyć, że w ten sposób ją potraktował. Gośka nie widziała w postępowaniu Bartka nic nagannego. – Przecież – mówiła – on to robił dla ciebie. Gdyby cię nie kochał, na pewno by się nie odezwał. Pomyśl o tym.
Baśkę argumenty przyjaciółki jeszcze bardziej zdenerwowały. – O jakiej miłości ty mówisz. Czy tak postępują ludzie, którzy się kochają?
- A ty nie mogłaś się odezwać? Jasna pani z ciebie, a nie zakochana dziewczyna. Chyba rzeczywiście nie powinniście być razem, bo ty myślisz tylko o sobie. To zwykły egoizm.
Basia długo myślała o tym, co powiedziała przyjaciółka. "Co mam zrobić? Przebaczyć mu i jechać w nieznane? Zostawić pracę i rodzinę? Co robić???".
A ty, jak byś postąpiła, będąc w sytuacji Barbary?
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!