- wyuczona bezradność
- pranie mózgu
Nie raz i nie dwa słyszałam, jak inni ludzie słysząc o kobiecie poniżanej czy bitej przez swojego partnera mówili "musi to lubić, skoro od niego nie odejdzie" - i to zdanie właściwie warunkuje myślenie o przemocy w naszym kraju. Co więcej przeważnie powtarzają je mężczyźni.
Nie wiem czy stosujący przemoc czy nie... ale dane dotyczące stosowania przemocy wobec kobiet wskazują, że 96% sprawców przemocy, to mężczyźni, będący często pod wpływem alkoholu (stąd pisząc o sprawcy będę pisać o mężczyznach, a o osobie doświadczającej przemocy, jako o kobiecie). Dziwi też fakt, że gdy jakiś litościwy sąsiad słysząc burdę rodzinną, dzwoni po policję, to kobieta przeszkadza interweniującym policjantom i broni krzywdzącego ja partnera. Czemu tak się dzieje? Może ona faktycznie to lubi?
NIE – nie lubi. Żaden zdrowy człowiek nie lubi być celowo i świadomie krzywdzonym. Jednak zachowanie kobiet doświadczających przemocy ze strony partnera warunkują dwa podstawowe czynniki, które determinują każde późniejsze jej zachowanie. Im dłużej trwają, tym trudniej wyzwolić się od sprawcy.
Co powoduje, że kobieta trwa w krzywdzącym dla niej związku? Co powoduje, że człowiek popada w zwątpienie, apatię czy nawet depresję? To poczucie beznadziejności, które ogarnia na skutek braku dostrzegania pozytywnych perspektyw. Aby to łatwo zrozumieć wystarczy rozejrzeć się wokół – jak wielu ludzi mówi, że ma beznadziejna pracę, że szef jest tyranem, że płacą marne grosze, że pracuje się po 12 godzin, że praca pozbawia życia osobistego. A mimo to całe rzesze osób tak pracują. Nie dlatego, że to lubią, tylko dlatego, że nie widzą przed sobą pozytywnej szansy na zmianę. Czasem nie widzą jej przez rok, czasem przez pięć lat a czasem przez całe życie. Ci najaktywniejsi szybko zwrócą uwagę, że dana praca ich nie satysfakcjonuje, i zaczną od razu rozglądać się za lepszą posadą. Pozostali będą łudzić się, że może w końcu dostaną podwyżkę że może w końcu zmieni się kierownik, ze może coś takiego się wydarzy, co im poprawi sytuację. Wierzą w zapewnienia swoich szefów, że będzie lepiej, i dalej egzystują w danej firmie, tracąc swój entuzjazm, zapał do pracy i kreatywność. Tracą cel i sens życia. A na koniec przestają wierzyć, że kiedykolwiek ich sytuacja się poprawi.
Kobieta doświadczająca przemocy w rodzinie też popada w pewien rodzaj bezradności i bierności wobec dziejących się wydarzeń, tylko jest on o wiele poważniejszy, ponieważ wynika z dużo większej ilości mechanizmów, które ją generują.
Jeśli jakikolwiek człowiek doświadcza sytuacji których nie może kontrolować, wówczas zostaje uszkodzona lub całkowicie zniszczona jego motywacja do dalszego kontynuowania właściwych reakcji czy wprowadzania pozytywnych zmian do swojego życia. Jeśli wydarzenia których się doświadcza są nieprzyjemne i człowiek nie widzi szansy na polepszenie swojej sytuacji, to przestaje działać. I zaczyna czuć się bezradny. To zjawisko zostało opisane jako Syndrom Wyuczonej Bezradności.
W niektórych sytuacjach taka wyuczona bezradność dotyczy sfery, w której człowiek nie odnosi oczekiwanych rezultatów. W innych, nieświadomie zaczyna przenosić się na wszystkie obszary życia, prowadząc do psychicznego paraliżu. Jeśli na głębokim poziomie psychicznym uwierzy się, że nie ma się wpływu na swoje życie, na relacje z partnerem i na własne szczęście, to będzie się pogłębiać mechanizm wyuczonej bezradności. Kiedy kobieta świadomie uwierzy, że nie może kontrolować przykrych sytuacji, które jej się przydarzają w związku ze swoim partnerem, to potem trudno jest jej zmienić ten sposób myślenia. Zrozumienie syndromu wyuczonej bezradności jest podstawą do zrozumienia, dlaczego kobiety doświadczające przemocy w rodzinie nadal w niej trwają, dlaczego nie próbują się uwalniać z toksycznych relacji. Kobieta, która uwierzyła w swoją niemoc jako człowieka, przestaje się bronić i zaczyna żyć w przekonaniu, że tak musi już być. Godzą się same przed sobą, że takie mają życie i tak ono musi wyglądać. Przestają zauważać, że mogą mieć wpływ na mające miejsce wydarzenia, że mogą się bronić, że mogą działać.
Zjawisko to lepiej obrazuje dość makabryczny eksperyment, który został przeprowadzony przez amerykańskiego psychologa Martina Seligmana. Młode szczury od momentu narodzin były trzymane w rękach osoby przeprowadzającej eksperyment tak długo, jak długo trwały odruchy wskazujące na potrzebę ucieczki. Gdy te odruchy ustawały szczura odkładano do klatki. Procedurę te powtarzano wielokrotnie. Następnie drugim etapem eksperymentu było umieszczenie szczura w kadzi z wodą. W ciągu 30 minut szczury, u których wykształcono odruch zaniechania aktywności, tonęły. Wiele z nich nawet nie próbowało pływać, tylko od razu opadało na dno. Szczury, które nie zostały poddane treningowi bezradności pływały 60 minut.
Kolejną sytuacją, która pokazuje, jak bardzo destrukcyjna jest świadomość braku wpływu na swoje życie, była przed kilkudziesięciu laty sytuacja słoni w cyrkach. Zwierzęta te, gdy były małe przywiązywano sznurkiem do pali, żeby nie uciekały. Po wielu próbach uwolnienia się od sznurka za pomocą szarpania się, zwierzęta te przyzwyczajały się do sytuacji, że nie mają na nią wpływu. I trwały na swoich miejscach godzinami. Gdy słonie stawały się dorosłe nadal były przywiązywane do pala tym samym cienkim sznurkiem. Mogły go kopnąć od niechcenia by się uwolnić, a jednak tego nie robiły, ponieważ tak głęboko zakorzenione w sobie miały przeświadczenie, że nie mają szansy na ucieczkę i zmianę warunków swojego życia. W przypadku pożarów cyrków, zwierzęta te płonęły żywcem, nie próbując uciekać.
Ostatni z makabrycznych przykładów, który tutaj opiszę, aby lepiej zobrazować i zrozumieć sytuację osób doświadczających zjawiska wyuczonej bezradności, to przypadek mężczyzny, który przez przypadek został zamknięty w chłodni. Po kilku minutach, gdy jego koledzy zorientowali się, że go zamknęli szybko przybyli mu na ratunek. Niestety mężczyzna już nie żył. Jednak okazało się, że chłodnia nie była włączona i panowała w niej normalna dodatnia temperatura. Tym co zabiło tego mężczyznę, było jego głębokie przekonanie, że skoro jest zamknięty w chłodni, to w niej jest zimno, a skoro nie ma szansy na ucieczkę to musi zamarznąć.
Dokładnie tak działamy. Całe życie uczymy się mieć wpływ na swoje życie lub pozwalać innym decydować za nas. Osoby, które w większym stopniu godzą się na to, by inni decydowali o ich życiu to osoby, u których motywację do działania wyznaczają czynniki zewnętrzne np. pochwała, docenienie, nagroda. Osoby te są w większym stopniu podatne na oddziaływania innych osób. Osoby u których motywacja bierze się z wewnątrz, są stabilniejsze i pewniejsze siebie i rzadziej pozwalają innym osobom ingerować w swoje życie.
Skutki Wyuczonej Bezradności można podsumować do trzech głównych zakresów:
- deficytu poznawczego, który polega na tym, że osoba doświadczająca SWB, zaczyna polegać na osobistym przekonaniu, że zmiana sytuacji na lepszą jest niemożliwa, nikt nie może pomóc, nic nie można zrobić;
- deficyt motywacyjny, polega na zachowywaniu się biernie, rezygnacji z działań polepszających sytuacje;
- deficyt emocjonalny, objawiający się apatią, depresją lekiem, zmęczeniem, niekompetencją, wrogością do siebie i świata.
Przeważająca większość kobiet doświadczających przemocy w rodzinie, jest w stanie depresji. Tylko niewielka ilość z nich nie jest. Te które nie były, próbowały przejąć chociaż minimalną kontrolę nad swoją sytuacją. I chociaż wyrażało się to w irracjonalny sposób, to jednak te zachowania pozwalały im na odrobinę dystansu do doświadczanej sytuacji i ochrony przed całkowitą bezradnością. Kobiety te próbowały przejmować kontrolę nad czasem lub miejscem przemocy.
Drugim głównym czynnikiem determinującym postępowanie osób doświadczających przemocy w rodzinie to zastosowanie technik Prania Mózgu.
Pranie mózgu to w najprostszej definicji, takie działania, które sprawiają, że osoba manipulowana, działa zgodnie z intencjami i zamierzeniami manipulatora, że całkowicie mu ulega i postępuje tak, jak chce manipulator.
Proces prania mózgu to szereg zachowań, które w coraz większym stopniu uzależniają osobę manipulowaną od sprawcy manipulacji. I istotą zrozumienia prania mózgu jest właśnie proces. Jego cykl, długość i natężenie, ponieważ nie jest to jedno czy dwa niezależne od siebie zachowania, tylko szereg postępujących po sobie czynności, które od małego stopnia natężenia, doprowadzają do coraz większej degradacji człowieka jako jednostki społecznej.
Pranie mózgu zaczyna się od drobnych spraw, drobnych przytyków, i coraz bardziej nabiera na intensywności. Do najczęstszych technik, jakimi posługują się sprawcy przemocy, by zniewolić partnerkę należą izolację fizyczną, monopolizację uwagi, doprowadzanie do wyczerpania psycho-fizycznego, wywoływanie niepokojów i lęków a nawet depresji, szafowanie nagrodami i karami za poszczególne zachowania, decydowanie o odbieraniu nagród, manifestacja własnej mocy, władzy, wymuszania.
Jak to wygląda w praktyce?
Sprawca przemocy zrobi wszystko, by osoba nad którą chce uzyskać władzę, była mu w pełni posłuszna. Może to robić na różne sposoby, ale zacznie od degradacji własnego obrazu swojej partnerki. Będzie jej udowadniał i wmawiał, że jest gorsza od innych, że nie zasługuje na dobre rzeczy w życiu, że gdyby nie on, to była by zerem, nie osiągnęła by już dosłownie nic w tej swojej marnej egzystencji. W wyniku izolacji, utrudniania kobiecie kontaktów z innymi czy wstydu, kobieta jest zdana sama na siebie, na swoje spostrzeganie, swoje osądy i swoje spojrzenie na świat. Z tym, że ten "indywidualny" osąd, jest już zniekształcony przez narzucone poglądy sprawcy, więc ofiara zaczyna myśleć nieadekwatnie do sytuacji. Takie podejście sprawia, że kobieta zaczyna odczuwać silny lęk, strach, poczucie winy, wstyd, złość i autoagresję. To moment, w którym sprawca przejął nad nią kontrolę. Ofiara zaś staje się coraz bardziej bezradna, podporządkowana, traci poczucie własnej wartości i zaczyna przyjmować obraz świata, który jej wykreował sprawca.
Dlaczego zatem kobiety nie szukają pomocy?
Przyczyn ten sytuacji jest bardzo wiele. Przede wszystkim po maltretowaniach, które znoszą ze strony swojego partnera odczuwają silny lęk przed partnerem, przed jego zemstą, przed konsekwencjami jakie ją spotkają gdy odejdzie. Boi się, kolejnych, realnych aktów przemocy na sobie i często na swoich dzieciach.
Dodatkowo odczuwa wstyd z powodu zła, któremu jest poddawana. Kobiecie jest trudno zrozumieć, że to nie jej wina, ponieważ winę za przemoc zawsze ponosi sprawca. Czuje się winna, uważając, że gdyby postępowała i zachowywała inaczej, czy gdyby była lepsza, ładniejsza, milsza, JAKAŚ-INNA to zachowania przemocowe nie występowałyby. Trudno jest pojąć, że nie ma wpływu na zło, drzemiące w innej osobie.
Z bardziej przyziemnych spraw, dochodzi zależność finansowa od partnera czy brak zmiany możliwości lokalowych. Dom czy mieszkanie, w którym dana para mieszka zawiera efekty pracy ich całego życia. Odłączenie się na poziomie emocjonalnym od miejsca jest bardzo trudne. Szczególnie, że kobieta ma do wyboru tylko tymczasowe hostele czy ośrodki pomocowe.
Patrząc na aspekt psychologiczny kobieta wierzy, że przemoc dotyczy wszystkich związków. To przekonanie ma wiele podstaw – może być tak, że w wyniku prania mózgu przyjęła taki sposób myślenia sprawcy. Może być też tak, że kobieta głęboko wierzy, że dane zachowanie przemocowe nigdy więcej się nie powtórzy. A może być tak, że wyszła z rodziny, w której przemoc była i jej małżeństwo to potwierdziło, utwierdzając ją w przekonaniu o wszechobecności zachowań przemocowych w życiu. Stąd utrata wiary w zmianę sytuacji na lepszą.
Kolejnym powodem dla których kobiety trwają w wyniszczających związkach jest brak wiary, że mogą uzyskać pomoc od innych osób. Czy to osób prywatnych czy instytucji.
Zanim więc ktoś powie "ona to lubi" niech się dwa razy zastanowi... by nie krzywdzić jeszcze bardziej!
www.psychorada.pl
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!