Zasady dobrych relacji cz.1

Któż z nas nie chciałby mieć wokół siebie grona wspaniałych, oddanych znajomych i przyjaciół, takich, którzy trwają przy naszym boku niezależnie od kolei losu, niezależnie od zasobności naszego portfela, niezależnie od naszych ewentualnych powiązań z pewnymi ludźmi? Takich, którzy są przy nas dla nas samych, a nie pobocznych ukrytych motywów?
/ 07.06.2008 10:50
Któż z nas nie chciałby mieć wokół siebie grona wspaniałych, oddanych znajomych i przyjaciół, takich, którzy trwają przy naszym boku niezależnie od kolei losu, niezależnie od zasobności naszego portfela, niezależnie od naszych ewentualnych powiązań z pewnymi ludźmi? Takich, którzy są przy nas dla nas samych, a nie pobocznych ukrytych motywów?

Pomijając wyizolowane, odmienne jednostki, nastawione na pustelniczy tryb życia – nie ma chyba nikogo, kto by o tym nie marzył. Niewielu jednak zdaje sobie sprawę z faktu, że to, ilu i jakich ludzi wokół siebie skupiamy, zależy przede wszystkim od nas samych. Od naszego zachowania, sposobu bycia, umiejętności prowadzenia rozmowy, wywierania pierwszego wrażenia i wielu, wielu innych, na pozór drobnych i nic nie znaczących czynników. Ciężko jest o nich świadomie pamiętać, stosować je w praktyce, niemniej jednak warto – wypracowanie w sobie pewnych odruchów i wzorców Zasady dobrych relacji cz.1zachowania, zaprocentuje w przyszłości niesamowitą wręcz poprawą stosunków z ludźmi, relacji ze znajomymi, zaowocuje niesamowitymi przyjaźniami. Owszem, nic nie przychodzi za darmo, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, trzeba przede wszystkim chcieć pracować nad tym... A wtedy wszystko jest do osiągnięcia.

Przez kilka (może kilkanaście) kolejnych tygodni porozmawiamy sobie o tym, jakie - na pozór proste – zasady stosować w kontaktach z ludźmi by, jak to ładnie ujął Dale Carnegie w swoim bestsellerze, „zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi”.
Zaczynamy...

Zasada pierwsza: Nie krytykuj, nie potępiaj i nie pouczaj!
Człowiek z natury swej dąży odruchowo do „poprawiania” innych, jeśli tylko jest przekonany, że coś robią źle. Niemal na każdym kroku można usłyszeć słowa: „Ja na Twoim miejscu...”, „Powinieneś to zrobić tak a tak...”, „Przecież kompletnie nie masz o tym pojęcia!”, „Zrobiłeś nie tak...” i rozmaite inne w tym tonie wypowiedzi. Jesteśmy bardzo szybcy w ferowaniu rozmaitych wyroków, ocenianiu postępowania innych ludzi, krytykowaniu i potępianiu ich działań. O dziwo! Im bliżej daną osobę znamy, tym skwapliwiej stosujemy wobec niej krytykę. Stare, acz bardzo nieprawdziwe powiedzenie, będące właściwie wymówką brzmi: „krytykuję, bo cię kocham (lubię)”. Nie ma bardziej zakłamanych i fałszywych słów. Psycholog Hans Seyle powiedział kiedyś: „Akceptacji pragniemy tak bardzo, jak nienawidzimy potępienia”. I warto o tym pamiętać. Sami wszak nie lubimy, gdy się nas krytykuje, potępia i poucza, chętnie jednak stosujemy to wobec innych. Reakcją na krytykę zawsze będzie postawa obronna. I niechęć... Stąd – zanim kogoś skrytykujemy czy osądzimy, warto może zastanowić się nad tym, jak my byśmy w danej sytuacji odebrali takie słowa. A wówczas zapewne ugryziemy się w język...

W kontaktach z ludźmi należy pamiętać, że nie są to istoty kierujące się logiką. Niezależnie od wszelkich naukowych zapewnień, zawsze ludzie będą się kierować emocjami, tymi najbardziej osobistymi, wypełnionymi własną dumą i odrobiną próżności. W każdym człowieku siedzi to głęboko, a krytyka, potępienie i pouczenie, docierają właśnie do tych pokładów. I najbardziej bolą. Najbardziej poruszają.

Krytykować, potępiać, pouczać i narzekać potrafi każdy – jest to stosunkowo łatwe – i większość osób tak właśnie robi. Nie zastanawiając się nad tym, jak to zostanie odebrane, wypowiadają oni swoje uwagi i opinię święcie przekonani, że czynią to „dla dobra” tej drugiej osoby. Tymczasem o wiele więcej charakteru i siły ducha potrzeba, by przed wypowiedzeniem jakichkolwiek uwag tego typu, zastanowić się przez chwilę, ustawić w sytuacji tamtego człowieka, zrozumieć i być może darować. Do tego trzeba siły i charakteru. Zdusić w sobie ten pierwotny, naturalny odruch „pouczenia i krytykowania” i po prostu wyciągnąć rękę.

Wnioski płynące z dzisiejszej zasady: zamiast krytykować, potępiać i pouczać – próbujmy zrozumieć innych ludzi. Zastanowić się nad tym, dlaczego robią to, co robią, jakie są motywy ich postępowania, co mogło spowodować zachowania, które tak bardzo chcielibyśmy skrytykować. Takie podejście, praktykowane na szerszą skale, w życiu codziennym, rodzi sympatię, tolerancję i uprzejmość. A dzięki temu poprawiają się nasze relacje z innymi ludźmi, którzy „garną się” do nas wiedząc, że zamiast ostrej krytyki wszelkich swoich poczynań i „pouczającej gadki”, mogą liczyć na zrozumienie, tolerancję i pomoc...

P.S.
Łatwo przychodzi nam krytykowanie i ocenianie innych, jak również odruchowo otwieramy usta, by kogoś pouczyć, co powinien zrobić. Zgodnie jednak z myślą Konfucjusza: „Nie narzekaj na śnieg na dachu twojego sąsiada, kiedy twoje własne schody nie są czyste” - należy się może chwilowo zastanowić, czy my sami nie powinniśmy poddać się – swojej własnej - krytyce i ocenie. Warto wszak zacząć od siebie. I spojrzeć na siebie tak, jak spojrzałby ktoś inny. Może coś poprawić, coś zmienić, ulepszyć? Nie jest to łatwe, owszem, ale z całą pewnością przydatne. Każdy z nas przecież wzbrania się (odruchowo) przed przyznaniem, że należy się mu krytyka, że coś należy zmienić, ulepszyć. Prawdziwej siły i pokory wymaga przyznanie – również przed samym sobą – że tak właśnie jest, zastanowienie się nad tym, dlaczego tak się dzieje. Następnym zaś krokiem jest już stopniowa eliminacja tych niepożądanych aspektów naszej osobowości. A to w prostej linii prowadzi do stworzenia nowych, lepszych nas samych...

Rafał Wieliczko

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA