Co najbardziej niszczy zdrowie Polek?

277692901_1408046072987220_6446823361478118749_n.jpg fot. dr hab. n. med. Paweł Balsam (archiwum prywatne)
Światowy Dzień Bez Papierosa, który obchodzimy 31 maja, to idealna okazja, żeby porozmawiać o tym, w jakiej kondycji jest zdrowie Polek i jak duże piętno odciska na nim palenie papierosów. Opowiada nam o tym dr hab. n. med. Paweł Balsam, specjalista chorób wewnętrznych, kardiolog z Kliniki Kardiologii, Uniwersyteckie Centrum Kliniczne WUM
/ 31.05.2022 09:09
277692901_1408046072987220_6446823361478118749_n.jpg fot. dr hab. n. med. Paweł Balsam (archiwum prywatne)
Pana zdaniem Polki dbają o zdrowie?
 
Dr Paweł Balsam: Dbają o wiele bardziej niż mężczyźni! Prowadzą zdrowszy tryb życia, widzę to także w gabinecie lekarskim. Coraz częściej się spotykam z takimi słowami: „Skończyłam czterdzieści lat, chciałabym się przebadać”, „Skończyłam pięćdziesiątkę, chciałabym sprawdzić, czy mam zdrowe serce”. To bardzo pozytywne sytuacje.
 
 
WHO, czyli Światowa Organizacja Zdrowia co kilka lat publikuje raporty na temat największych zagrożeń zdrowotnych. W ostatnim z przełomu 2019 i 2020 roku WHO wskazuje, że największym zagrożeniem są obecnie zanieczyszczenie powietrza i zmiany klimatu. Pojawia się tam również informacja, że 9 osób na 10 oddycha powietrzem złej jakości. Do tego dochodzi zjawisko, które WHO określa mianem globalnej „epidemii palenia”. Palenie papierosów zbiera dzisiaj swoje główne żniwo właśnie wśród kobiet – statystycznie w Europie pali niemal 3-krotnie większy odsetek kobiet, niż w skali globalnej. Czy w Polsce takie globalne zagrożenia zdrowotne też są widoczne?
 
P.B.: Niestety tak, Polska jest na szarym końcu Europy, jeżeli chodzi o jakość powietrza. Tak samo gdy spojrzymy na raportowaną przez naszych palaczy częstość rzucania palenia. Tutaj też plasujemy się na końcu państw UE, ustępując tylko Węgrom i Rumunii. Odsetek palących w grupie kobiet jest u nas wyższy od średniej europejskiej. I trzeba na to spojrzeć wieloaspektowo. Zanieczyszczenie powietrza może powodować kilka chorób. Pierwsze to są choroby układu oddechowego, czyli przewlekła obturacyjna choroba płuc (POChP) i astma. POChP jest zresztą jedną z trzech głównych chorób wywoływanych przez ekspozycję na dym papierosowy, obok nowotworu płuc czy chorób sercowo-naczyniowych. Druga sprawa to pyły PM 2,5 i PM 10, które dostają się przez drogi oddechowe do krwiobiegu i podrażniają ściany naczyń krwionośnych – ponownie, tak samo jak dym papierosowy. Powodują też odkładanie się blaszki miażdżycowej, a w dalszej konsekwencji miażdżycę, zawały serca i udary mózgu. Trzecia kwestia to wszelkie choroby nowotworowe, bo te pyły powodują przyspieszenie procesów nowotworowych w drogach oddechowych. 
 
Co skraca zdrowe życie Polek? Używki?

 
P.B.: Oczywiście. Picie alkoholu i palenie papierosów bardzo negatywnie wpływają na stan zdrowia Polek. Pewnie przyczynia się do tego nuda wywołana siedzeniem w domu w ostatnich latach, ale też przewlekły stres związany z pandemią, która wymusiła zmianę stylu życia, wzrost cen, galopującą inflację. Teraz jeszcze doszła do tego wojna w Ukrainie... To wszystko spowodowało, że wiele osób ma zaburzenia lękowe. Tacy ludzie bardzo często uciekają w używki i nałogi, które dramatycznie pogarszają ich stan zdrowia, a jednym z najważniejszych zagrożeń są papierosy. Pali je mniej więcej 24 procent naszego społeczeństwa. W pandemii część osób rzuciła palenie, ale sporo ludzi z kolei zaczęło palić. Zwłaszcza wśród kobiet i młodych dorosłych ten odsetek szybko rośnie. Widzimy także, że w opublikowanej przez Ministerstwo Zdrowia mapie potrzeb zdrowotnych, palenie papierosów jest aktualnie na pierwszym miejscu, a to przecież modyfikowalny czynnik ryzyka zdrowotnego. Ten nałóg skutkuje wyraźnym skróceniem oczekiwanej długości życia i lat  przeżytych w zdrowiu. W przypadku kobiet obserwujemy tu pogorszenie trendów. W ostatnim dziesięcioleciu widać, że palenie papierosów wśród Polek wróciło ze zdwojoną mocą, a wpływ tej używki na pogorszenie zdrowia wśród pań niestety wyraźnie wzrósł. Papierosy są teraz jednym z pięciu głównych czynników wpływających na pogorszenie ich stanu zdrowia. A wydawało się przecież, że ten etap mamy za sobą... Palenie papierosów to także udary, zawały, nowotwory. 
 
 
Wielu palaczy zamiast papierosów zaczęło jednak używać podgrzewaczy tytoniu i e-papierosów, co Pan jako lekarz sądzi o tym zjawisku?
 
P.B.: Są różne rodzaje takich urządzeń, nie można ich wrzucać do jednego worka. E-papierosy, do których używa się liquidów z dodatkami chemicznymi i których skład jest często poza jakąkolwiek kontrolą, mogą prowadzić do bardzo tragicznych sytuacji. Były przypadki, opisane przez amerykańskich lekarzy, osób korzystających z liquidów w dużych ilościach, z dodatkami substancji psychoaktywnych i tych, które nie są przeznaczone do inhalacji. Skończyło się to u nich obustronnym ostrym zapaleniem płuc ze zwłóknieniem i koniecznością przeszczepu, tzw. chorobą EVALI. Amerykańska CDC (Centers for Disease Control and Prevention – agencja rządu Stanów Zjednoczonych wchodząca w skład Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej) ustaliła, że jej główną przyczyną mogło być wdychanie liquidów z domieszką octanu tokoferolu, czyli octanu witaminy E, który wykryto w przebadanych próbkach. Są jednak inne urządzenia, mówię tu o certyfikowanych podgrzewaczach tytoniu, które Amerykańska Agencja do spraw Żywności i Leków (FDA) zarejestrowała jako MRTP, (Modified Risk Tabacco Product), czyli produkty tytoniowe o zmodyfikowanym ryzyku. W pewnym uproszczeniu ten status oznacza, że pozwalają one na redukcję ryzyk zdrowotnych u pacjentów palących papierosy. Ale dzieje się tak wyłącznie w sytuacji całkowitej substytucji, czyli przy równoległym zaprzestaniu palenia papierosów przez pacjenta, który stosuje taki produkt. Inaczej nie ma to żadnej wartości. Skutki używania podgrzewacza – tak dla zdrowia palacza, jak i dla zdrowia osób postronnych – mogą być zatem mniej obciążające niż ma to miejsce w przypadku palenia papierosów. Co nie oznacza, że takich skutków nie ma. Mówimy jednak o potencjalnej różnicy w stopniu szkodliwości, dlatego niektóre towarzystwa naukowe umieściły takie urządzenia w schemacie rzucania palenia, jako jeden z możliwych etapów rozstania się z nałogiem papierosowym. To taki etap pośredni, który u palącego pacjenta pozwala zmniejszyć szkody na zdrowiu, będące skutkiem palenia papierosów. Należy jednak pamiętać, że ostatecznym celem jest zaprzestanie korzystania ze wszystkich produktów z nikotyną. Podgrzewanie tytoniu wydatnie ogranicza kluczowy dla palenia papierosów czynnik ryzyka, czyli dawkę wchłanianych do organizmu toksyn i karcynogenów. Pod żadnym pozorem osoby, które nigdy przedtem nie miały styczności z nikotyną, nie powinny jednak używać takich produktów. Tyczy się to oczywiście wszystkich wyrobów z nikotyną.
 
Jak to wygląda w praktyce?
 
P.B.: Jeśli pacjent chce rzucić palenie, lekarz może go wesprzeć na różne sposoby. Mamy więc w schemacie rzucania palenia wsparcie behawioralne, psychologiczne. Jeśli ono nie wystarcza, możemy zaoferować pacjentowi pomoc w postaci farmakoterapii, np. stosując cytyzynę czy inne leki „oszukujące” głód nikotynowy, jak bupropion czy wareniklina. Kiedy farmakoterapia okazuje się nieskuteczna, niektóre towarzystwa naukowe polecają w tym schemacie również MRTP, czyli podgrzewacze tytoniu. Badania pokazują, że w aerozolu, który z nich powstaje, jest o około 95% mniej substancji toksycznych i rakotwórczych niż w dymie papierosowym. Nieco niższa jest też w tym aerozolu zawartość nikotyny, czyli alkaloidu, który jest głównym rozpoznanym czynnikiem uzależnienia, ale nie jest już głównym czynnikiem chorób spowodowanych paleniem. Te choroby wiążą się z blisko setką toksycznych i rakotwórczych związków chemicznych, powstałych w zdecydowanej większości podczas spalania tytoniu, a potem wdychanych do płuc z dymem. Co ciekawe, niektóre ze związków występujących w dymie papierosowym mogą dodatkowo potęgować uzależniające działanie nikotyny. Są też badania pokazujące ostrą reakcję układu oddechowego na dym papierosowy i na aerozol z podgrzewaczy tytoniu. Przy tych drugich zwężenie dróg oddechowych i ich podrażnienie jest mniejsze. Co nie zmienia faktu, że papierosy czy podgrzewacze tytoniu, czy e-papierosy – po prostu nie są zdrowe. 
 
 

To może najlepiej byłoby zakazać ich wszystkich? 
 
P.B.: To o wiele bardziej złożona kwestia. Proszę pamiętać, że mówimy o uzależnieniu, o jednostce chorobowej. Tylko w tym przypadku w Polsce rozmawiamy o prawie 8 milionach palących pacjentów. Gdy z dnia na dzień zakażemy im substancji, od której są uzależnieni, to mogą sięgnąć po dużo gorszą albo znaleźć do niej dostęp innymi drogami. Samym zakazem nie osiągniemy celu, czyli nie wyprowadzimy pacjenta z nałogu. A to zawsze jest złoty standard leczenia. Dlatego gdy rozmawiamy o uzależnieniu od nikotyny, to z perspektywy zdrowia publicznego warto byłoby raczej mówić o potrzebie edukacji. Umieć właściwie rozróżniać wyroby nikotynowe. Zasadne wydawałoby się wprowadzenie choćby podstawowego rozróżnienia na dwie grupy produktów nikotynowych. Pierwszą obejmującą najbardziej szkodliwe wyroby przeznaczone do palenia. I drugą grupę obejmującą wyroby nikotynowe bezdymne jak e-papierosy, systemy podgrzewania tytoniu czy saszetki nikotynowe. Oczywiście wszystkie te produkty powinny być niezależnie weryfikowane pod kątem ich składu. To byłby pierwszy krok, którym pokazujemy, że zdajemy sobie sprawę z istnienia różnych form przyjmowania nikotyny, a tym samym – z różnych ryzyk zdrowotnych, które możemy im przypisać i zaplanować leczenie. 
 
Jakie jeszcze konsekwencje zdrowotne, poza większą liczbą osób stosujących używki, przyniosła Polkom pandemia?
 
P.B.: Na pewno są to wspomniane już zaburzenia lękowe. Psychiatrzy biją na alarm, że mamy olbrzymi odsetek pacjentów z takimi problemami. A one w wielu przypadkach prowadzą do depresji, a także do chorób serca i naczyń, bo przewlekły lęk czy stres nie jest dla nich obojętny. Kolejna rzecz, generalnie ludzie przytyli w pandemii. Wynika to z braku ruchu, siedzenia w domu, „zajadania” stresu. Zauważyliśmy też po sprzedaży leków, że niepokojąco spada liczba przepisywanych leków na nadciśnienie tętnicze oraz leków przeciwkrzepliwych, zapobiegających udarowi mózgu i migotaniu przedsionków. Wynika to z tego, że w czasie teleporad trudno zdiagnozować te dolegliwości. Prawdziwe kardiologiczne skutki pandemii zobaczymy za jakieś pięć lat, kiedy to zapewne wzrośnie liczba udarów i zawałów. A przecież już teraz choroby serca i naczyń to główna przyczyna śmierci, i u kobiet, i u mężczyzn. 
 
 
To, co Pan mówi, nie napawa optymizmem. Co w takim razie kobiety mogą zrobić dla swojego zdrowia? Jakie codzienne nawyki mogą wydłużyć życie Polek?
 
P.B.: Na pewno zrezygnować z palenia papierosów, ale to już szeroko omówiliśmy. Co jeszcze? Gdy się spojrzy w badania Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego, wynika z nich, że najważniejszy jest zdrowy styl życia. Mam tu na myśli przede wszystkim regularny ruch. Mówi się, że aktywność fizyczna zastąpi wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi aktywności fizycznej. Minimum, jakie podaje WHO, to jest 150 minut tygodniowo, rozłożone w czasie. Czyli są to cztery treningi po 30-40 minut w tygodniu. To może być spacer, nordic walking, taniec, zumba, jazda na rowerze. Kolejny ważny nawyk to dbanie o masę ciała. Wskaźnik BMI nie może przekraczać wartości 26-27. Bo otyłość to jest prosty krok do cukrzycy. Otyłość wynika oczywiście ze złej diety i tu Polacy mają wiele do zrobienia. U Włochów, Hiszpanów czy Portugalczyków jest niskie ryzyko sercowo-naczyniowe, bo stosują dietę śródziemnomorską. Jedzą dużo w ryb, oliwy z oliwek, mnóstwo warzyw i owoców, a mięso stanowi u nich jeden z mniej ważnych elementów menu. 
Jednak istotne są także inne aspekty. Gdy pojawia się nadciśnienie, a może ono wystąpić także wtedy, gdy żyjemy zdrowo (90 procent przypadków to nadciśnienie pierwotne, uwarunkowane genetycznie i czynnikami środowiskowymi), trzeba się leczyć, nie zaniedbywać tego. Podobnie jest z cholesterolem. Jeśli jest za wysoki, trzeba wdrożyć leczenie. To są właśnie podstawy zdrowego życia: aktywność fizyczna, odpowiednia dieta, dbanie o masę ciała i leczenie czynników ryzyka: nadciśnienia, dyslipidemii, stanów przedcukrzycowych. 
 
A gdyby na koniec naszego wywiadu miał Pan poradzić kobietom z trzech pokoleń, jak powinny dbać o swoje zdrowie, to co by Pan powiedział córce, a co jej mamie i babci?
 
P.B.: Córce bym powiedział: dbaj o zdrowie już dzisiaj po to, żebyś nie musiała w wieku 40-50 lat leżeć w szpitalu z powodu chorób serca albo nowotworów. Nie pal, nie pij alkoholu, jedz zdrowo, bądź aktywna fizycznie, badaj się regularnie pod kątem raka piersi i szyjki macicy. Jej mamie bym powiedział niemal to samo, ale dodałbym jeszcze, by nie lekceważyła objawów typu ból w klatce piersiowej. A seniorce bym poradził: ciesz się życiem, swoim, ale też wnuczki i córki. Zwracaj uwagę na takie objawy jak kołatanie serca, bo to może być migotanie przedsionków. A ono prowadzi do udaru, któremu można zapobiec, biorąc odpowiednie leki. To może wydłużyć życie każdej z nich o wiele lat. 
 
 

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA