Miłość na zamówienie

przyjęcie, parapetówka
To miała być cyniczna zabawa moim kosztem. Stało się jednak inaczej, niż zaplanowały to sobie moje koleżanki. Zupełnie przypadkiem dzięki nim znalazłam swoją drugą połówkę.
/ 14.08.2008 13:21
przyjęcie, parapetówka
Na parapetówkę w nowym, dwupokojowym mieszkaniu postanowiłam zaprosić kilkoro znajomych moich i męża.
– A Kinga i Julka? – spytał mój mąż z przewrotnym uśmiechem.
– O nie! – krzyknęłam. Ale po chwili uśmiechnęłam się. Może? Miały przecież niebagatelny udział w moim małżeństwie. Były co prawda wredne i cyniczne, ale co tam! Teraz już mogłam wspominać ten okres w moim życiu na luzie.
Dziewczyny, z którymi przyjechałam trzy lata temu ze Skarżyska do Warszawy, zmieniły się nie do poznania. Życie w stolicy zupełnie im zawróciło w głowie. Kinga i Julka znalazły się tu przede wszystkim po to, żeby zarobić trochę pieniędzy i szybko je wydać na ciuchy i przyjemności. No i przy okazji może poznać jakiegoś faceta.

Dostałam pracę opiekunki do dziecka i zapisałam się do policealnej szkoły grafiki komputerowej. Wynajęłyśmy dwa maleńkie pokoiki. Ja spałam w mniejszym, a dziewczyny zajęły większy, z wnęką kuchenną. Julka i Kinga większość wolnego czasu spędzały razem, głównie na zwiedzaniu sklepów z ciuchami, a wieczorami w piątki i soboty chodziły zwykle na dyskoteki. Ja w weekendy miałam zajęcia, więc rzadko uczestniczyłam w ich wypadach na miasto. Po kilku tygodniach zaczęły się w domu imprezy, na które ściągali ich nowi znajomi. Siedzieli nieraz od piątku do soboty, a nieraz i do niedzieli.
– Nie bądź Ulka taka sztywna i zasadnicza – pouczała mnie Kinga. – Zgłupiejesz całkiem przy tym dzieciaku. Powinnaś się trochę rozerwać.
Nie byłam chyba stworzona do takiego życia. Poza tym, dom to dom, nawet gdy jest to wynajęte mieszkanie. Miałam opory przed zamianą go w knajpę.
– A wam to całkiem odbiło – stwierdziłam tylko. Nie chciałam ciągnąć tematu, żeby ich nie obrazić. Zachowywały się, jak pies zerwany z łańcucha.

W pewien piątkowy wieczór siedziałam zamknięta w swoim pokoju i przygotowywałam się do egzaminu. Obok było już kilka osób i słyszałam, że zabawa nieźle się rozkręca. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Pomyślałam, że to jakiś podpity facet, więc ze złością otworzyłam, przygotowując się na odparcie intruza.
– Przepraszam, że przeszkadzam, ale przyniosłam ci kubek kawy. Julia mówiła, że masz egzamin i próbujesz się uczyć.
Trudno wyrzucić faceta, który stoi w drzwiach z zakłopotanym uśmiechem na twarzy i kubkiem kawy w garści, kiedy się ma właśnie na nią ochotę.
– Dziękuję – uśmiechnęłam się. – Właśnie kombinowałam, jak się przemknąć do kuchni, żeby nie zakłócać wam zabawy. Usiądziesz na chwilę?
– Chętnie, tylko przyniosę swoją kawę, dobrze?
Wyszedł, a ja sama się sobie dziwiłam. Co ja robię? Jutro mam egzamin, a facet może się na dobre rozgościć. Potem trudno go będzie wyprosić. Może jest podpity i będę musiała wołać o pomoc?

Miał dwadzieścia osiem lat, krótko obcięte ciemne włosy i piwne, trochę rozmarzone oczy. Zupełnie mi nie pasował do towarzystwa, które zazwyczaj odwiedzało Kingę i Julkę. Po godzinie goście z sąsiedniego pokoju postanowili zmienić lokal. Trochę się zaniepokoiłam, ponieważ Dominik nie wykazywał zupełnie chęci odwrotu. Gdy mu dałam do zrozumienia, że wszyscy już wychodzą, spytał tylko:
– Naprawdę chcesz, żebym już poszedł?
Gdy potwierdziłam, westchnął:
– No tak, jutro masz przecież egzamin. Gdyby nie to, bym nalegał. W takim razie – powodzenia.
Wyszedł, a ja, mimo ciszy w sąsiednim pokoju, już nie miałam ochoty do nauki. Dominik zawrócił mi w głowie. A i ja chyba od razu mu się spodobałam, bo zadzwonił następnego dnia. A potem spotykaliśmy się prawie codziennie.
– Masz komfortowe warunki do miłości – wzdychała obłudnie Julka. – Samodzielny pokój, to nie to, co nasz, wspólny.

Wbrew temu co mówiła, samodzielny pokój wcale mnie nie cieszył. Nie potrafiłam z Dominikiem nawet się całować, gdy za ścianą były dziewczyny, nie mówiąc o całej gromadzie ludzi. Wspólne mieszkanie to zero intymności. Im to nigdy nie przeszkadzało, ale mnie – owszem. Po trzech miesiącach Dominik zaczął nalegać na wynajęcie wspólnie kawalerki. Wspominał o tym wcześniej, ale ja miałam opory. Tu był mój pokój, ciasny, ale własny. Jeżeli nam razem nie wyjdzie, co wtedy? Dziewczyny na pewno nie przyjmą mnie z powrotem, a sama wynajmować pokój u jakichś obcych ludzi nie chciałam.
W końcu uległam. Byłam zakochana i chciałam być razem z Dominikiem. I nagle całe moje szczęście runęło w gruzy. Któregoś dnia wieczorem wpadłam do domu i od razu, nie odkładając torebki, wparowałam do łazienki. O kurcze! Żarówka się przepaliła, pomyślałam ze złością i zamknęłam drzwi. Po chwili rozległ się zgrzyt klucza w zamku. Już miałam wyjść z ciemnej łazienki, ale to, co usłyszałam, po prostu mnie zmroziło.
– Nie ma jej, pewnie Dominik gdzieś ją wyciągnął – mówiła Julka. – A swoją drogą, to uważam, że on się za bardzo angażuje, trochę mi szkoda Ulki. Gdy się umawiał z nami, że ją wyprowadzi z tego pokoju, nie przypuszczałam, że ona się da tak skołować. Odgrywała niby takie niewiniątko, a tu proszę! Zwija manatki i chce sobie uwić ciepłe gniazdko z pierwszym facetem, który jej się trafił.
– Trochę głupio będzie, gdy Dominik się wycofa z całej afery! – stwierdziła Kinga. – Ale wcale jej się nie dziwię. Taki facet może każdej zawrócić w głowie.

Poszły do kuchni, a ja stałam, jak skamieniała i nie mogłam się ruszyć z miejsca. Łzy płynęły mi po twarzy, a serce łomotało jak oszalałe. A więc to tak! To była tylko zabawa! Dziewczyny chciały mieć wolny pokój, a Dominik podjął się załatwić problem! Miłość na zamówienie!
Dziewczyny puściły muzykę, a ja cicho otworzyłam drzwi do łazienki, a potem wejściowe i wyszłam niepostrzeżenie z domu. Co ja teraz z sobą zrobię? Nie miałam ani ochoty, ani siły na rozmowę z dziewczynami. Tym bardziej z Dominikiem. Okazał się zwykłą świnią, a ja myślałam, że zdobyłam takiego wspaniałego faceta! W tym momencie zadzwoniła komórka.
– Uleńka! Mam! – krzyczał radośnie Dominik. – Pokój z kuchnią w domu w Ursusie, ale z osobnym wejściem.
W wielkim domu mieszka tylko starsze małżeństwo. Będzie nam cudownie, zobaczysz! Pakuj manatki, a ja zaraz po ciebie przyjeżdżam!

Słuchałam, jak Dominik mówił pełen entuzjazmu i myślałam jednocześnie, czy to możliwe, że jego uczucie to fikcja, że jest aż tak wyrachowany? Czy można dla takiego głupstwa udawać miłość przez trzy miesiące?
– Dominik, wiem o twojej umowie z Julką i Kingą – powiedziałam smutno.
– Dziewczyny doniosły? To dobrze, mam to już z głowy. Od początku zastanawiałem się, jak ci o tym powiedzieć. Zobaczyłem cię kiedyś, jak przemykałaś do kuchni zrobić sobie kawę, miałaś wtedy pierwszy egzamin. Przyszedłem do was z kolegą, chciał mnie poznać z Kingą, ale to ty mi się spodobałaś. No i następnym razem zaatakowałem cię z kawą, którą zrobiłem sam dla ciebie.
– A ta umowa z dziewczynami? – spytałam zaniepokojona.
– Tego samego dnia wyszły z tą propozycją. Jak same mówiły – ty do nich nie pasowałaś. Podjąłem się zadania, mając na uwadze swój interes. Wiedziałem, że mi nawet ułatwią spotkania z tobą sam na sam. Dziewczyny opisywały cię trochę złośliwie, ale ja to odbierałem inaczej. Że jesteś taki pracuś, kujon, mało rozrywkowa i tym podobne. Ale to się nie liczy. Najważniejsze, że znalazłem to mieszkanie!

Nie mogłam nie wierzyć w jego szczerość. Może i była to miłość na zamówienie, ale na pewno prawdziwa. Po roku wzięliśmy ślub, a po trzech latach, przy pomocy finansowej rodziców Dominika, wzięliśmy kredyt i kupiliśmy nasze mieszkanie. Dziewczyn nie udało mi się zaprosić na parapetówkę. Rok temu wyprowadziły się z wynajętego mieszkania i nie zostawiły adresu.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA