W eksperymencie uczestniczył specjalnie wytrenowany pies rasy Labrador retriever. Cały proces badawczy trwał kilka miesięcy, w czasie których wykonano 74 testy. Za każdym razem pies otrzymywał 5 próbek oddechu oraz 5 próbek stolca, przy czym tylko jedna z nich pochodziła od pacjenta z nowotworem. Próbki były dostarczane przez 48 pacjentów z diagnozą raka jelita grubego oraz 258 ochotników, którzy nigdy nie leczyli się z przyczyn onkologicznych lub wyleczyli się z nowotworu.
Zastawiono także liczne pułapki na „psi detektor”. Otóż część próbek pochodziła od „zdrowych”, ale w pojęciu onkologicznym pacjentów, którzy mieli jednak inne schorzenia, takie jak polipy jelita grubego, owrzodzenia, choroby zapalne jelit, uchyłkowatość, a nawet zapalenie wyrostka robaczkowego. Psi nos nie dał się jedna zmylić i rozpoznał właściwie osoby z nowotworem w 33 na 36 testów oddechowych oraz w 37 na 38 próbek stolca. Daje to bardzo wysoką czułość rzędu odpowiednio 95% i 98%, porównywalną ze standardową kolonoskopią, będącą przecież badaniem inwazyjnym.
Oczywiście nie oznacza to, że od tej pory w każdym gabinecie onkologicznym znajdziemy Labradora. Odkrycie to jednak udowadnia, że nowotwór nawet we wczesnym stadium uwalnia związki chemiczne, które mogą zostać wykryte przy użyciu specjalnych detektorów.
„Wczesne wykrycie i wczesne rozpoczęcie terapii są kluczowe dla skutecznego leczenia raka i są doskonałym sposobem zmniejszenia zarówno obciążeń ekonomicznych jak i śmiertelności w raku jelita” – podsumowują autorzy badania.
Zobacz też: Jak zdiagnozować raka jelita grubego?
Źródło: EurekAlert!/ kp
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!