„Wolność ludzi morza fascynuje, jednak ta wolność nie przychodzi za darmo. Jej cena to utrata bezpieczeństwa typowego dla życia na lądzie. Kiedy szaleje sztorm, żeglarz nie może po prostu zaparkować statku i zejść z niego. Nie może się ukryć w kamiennych ścianach, dopóki burza się nie uspokoi. Nie ma ucieczki od przyrody. Żeglarze są wrażliwi na piękno natury i jej brzydotę bardziej niż większość ludzi na lądzie. Wybrałem życie żeglarza, żeby uciec przed restrykcjami ze strony społeczeństwa, i poświęciłem bezpieczeństwo. Wybrałem wolność i zapłaciłem za to” – ten fragment książki Stevena Callahana można uznać za jej motto.
Początek podróży
Jest 4 luty 1982 roku. Steven Callahan wypływa samotnie z Wysp Kanaryjskich w kierunku Karaibów. Początkowo morze jest spokojne, jednak po tygodniu wiatr wzmaga się i nadciąga burza. Fale pienią się i wywracają jacht „Napoleon Solo”, a Steven ratuje się dzięki nadmuchiwanej tratwie ratunkowej. Od tej pory skazany jest już tylko na łaskę i niełaskę morza, pogody, pływających wokoło morskich stworzeń i własnych umiejętności…
Piekło czas zacząć
„Rozbitek” to książka wstrząsająca, pokazująca nieznany i nieoswojony świat, w którym nie ma miejsca na ludzkie słabości i gdzie nie obowiązują reguły znane nam z codziennego życia. Opowieść o piekle na ziemi, z którego można się wydostać dzięki własnemu uporowi, sprytowi i… odrobinie szczęścia. I choć Steven Callahan pisze, że dziwi go przypinanie mu etykiety bohatera, w trakcie czytania książki trudno jest myśleć o nim w inny sposób.
W „Rozbitku” znajdziemy relacje z codziennej walki o życie – walki z żywiołem i samym sobą. Razem ze Stevenem będziemy wyczekiwać przepływających statków, odpędzać rekiny, polować na ryby, zbierać słodką wodę, łatać przedziurawioną tratwę, konstruować kuszę i zmagać się z samotnością. W tej podróży celem jest przetrwanie, które zmusza do nadludzkiego nieraz wysiłku. „Codziennie muszę pracować ciężej i dłużej, żeby utkać świat, w którym mogę żyć. Przetrwanie to sztuka, a ja chcę grać w niej główną rolę. Scenariusz brzmi dość prosto: trzymaj się, racjonuj jedzenie i wodę, poluj na ryby i obsługuj destylator” – pisze autor w połowie książki.
Trudna sytuacja bohatera staje się w „Rozbitku” punktem wyjścia dla rozważań o samym sobie, swoim dotychczasowym egoizmie i relacjach z innymi ludźmi. Steven z każdym dniem umacnia się w przekonaniu, jak niezwykły jest świat, który go otacza.
Wielowymiarowa opowieść
Niewątpliwie mocną stroną „Rozbitka” są ilustracje namalowane przez autora: Steven Callahan nakreśla wygląd dmuchanej tratwy, ryb, którymi się żywił, destylatora wody, który utrzymywał go przy życiu, zapewniając wodę pitną, czy kuszy, dzięki której mógł polować na koryfeny. Szczegółowe obrazki opatrzone są objaśnieniami, które pomagają jeszcze lepiej zrozumieć trudne położenie tytułowego rozbitka.
Autentyczności opowieści dopełniają fotografie autora, jego wybawców oraz gumowej tratwy i przedmiotów, których Steven Callahan używał, by przetrwać.
Dla kogo?
Książkę „Rozbitek. Siedemdziesiąt sześć dni samotnie na morzu” Stevena Callahena można polecić zarówno miłośnikom przygód, żeglarzom i osobom interesującym się survivalem, jak i tym, którzy poszukują lektury z drugim dnem, w której rozgrywające się wydarzenia są tylko tłem dla przemyśleń, egzystencjalnych refleksji i katharsis bohatera.
Morze stało się dla autora papierkiem lakmusowym jego umiejętności, miejscem, gdzie zdolność pokonywania przeciwności losu określa wartościowość człowieka. W takich warunkach każdy jest nagi, skazany tylko na samego siebie, bez szans na ucieczkę. Pozostaje tylko stawić czoło trudnościom. "Nie przestałem żeglować – pisze Steven Callahan – Morze pozostaje najbardziej odludnym miejscem na świecie. Według mnie podróżowanie przez odludzie, nieważne czy pełne drzew, czy fal, jest kluczowe dla rozwoju i dojrzewania ludzkiej duszy. To na odludziu możesz odkryć, kim naprawdę jesteś, poprzez stawianie czoła wyzwaniom świata, w którym grubość portfela nie ma znaczenia, a miernikiem wartości stają się twoje umiejętności".
Steven nie poddał się, walczył do utraty tchu – nawet wtedy, gdy wydawało się, że nie ma żadnych szans, by się uratować. W nagrodę dostał od losu najpiękniejszą z nagród: życie.
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!