Pokłóciłam się z Piotrem i za namową koleżanki postanowiłam wyładować się na dyskotece. Marka wyciągnęli koledzy po prostu cudem, bo on nie lubił takich miejsc i nigdy nie chodził na dyskoteki. Wśród wygadanych i lansujących się chłopaków był taki inny, że nie mogłam go nie zauważyć. Kolega jakiegoś znajomego mojej koleżanki poznał nas ze sobą. Zamiast tańczyć przegadaliśmy całą noc.
O życiu, naszych poglądach, książkach przeczytanych i tych, które chcieliśmy przeczytać. O wszystkim. Marek miał niebieskie oczy i dużą wrażliwość. Jako chyba jedyny chłopak na dyskotece w ogóle nie pił alkoholu. Nic. Nawet piwa. Tłumaczył, że nie pija za wiele, a teraz do tego przyjechał samochodem. Tym wprawił mnie w największe zdziwienie. Na dyskotekę samochodem! Kto to słyszał?
Podobał mi się, ale tak bardziej intelektualnie. Wyglądem nawet nie umywał się do mojego przystojniaka Piotra. Poprosił mnie raz do wolnego tańca. Tańczył nieporadnie, ale tak jakoś ciepło mi się robiło przy nim na sercu. Po dyskotece nad ranem odwiózł mnie tym swoim samochodem pod sam dom. Tak staromodnie. Na do widzenia wymieniliśmy się numerami komórek.
– Zadzwoń w wolnej chwili – rzuciłam na pożegnanie.
Wprawdzie mnie zaintrygował, ale pierwsza wcale nie miałam zamiaru dzwonić. Miałam przecież chłopaka i pomyślałam, że jak zechce, to sam zadzwoni. Karteczka z numerem telefonu zawieruszyła mi się gdzieś zaraz po powrocie do domu.
A jednak nie potrafiłam o nim zapomnieć. Wciąż miałam przed oczami jego twarz, wspominałam, o czym rozmawialiśmy. Sama byłam zaskoczona, że tyle o nim myślę i... czekam na telefon od niego. Ale telefon nie dzwonił. Zrobiło mi się przykro, że nie chce kontynuować znajomości.
Próbowałam go odnaleźć, chodziłam nawet na dyskoteki do tego klubu, byłam na jego uczelni. Ale nic z tego nie wyszło. Z Piotrem zerwałam, bo czułam, że to na Marku mi zależy, nie chciałam nikogo oszukiwać. W końcu po paru miesiącach zrezygnowałam.
I wtedy zdarzyło się coś, co całkiem utwierdziło mnie w przekonaniu, że przeznaczenie jednak istnieje. Moi rodzice, jak każdego roku przed Bożym Narodzeniem zamówili w studenckiej spółdzielni pracy mycie okien. Mamy dosyć duży dom, więc jest co myć. Byłam w swoim pokoju, nie widziałam ich, kiedy przyszli studenci. Dopiero pukanie do drzwi pokoju uświadomiło mi, że muszę udostępnić im okna.
– Proszę – rzuciłam i w tej chwili w drzwiach zobaczyłam... Marka.
W roboczym ubraniu wyglądał trochę inaczej, ale od razu go rozpoznałam. Widząc mnie, stanął jak wryty. Dopiero po chwili zaczęliśmy rozmawiać. Ja oczywiście na początku udawałam obrażoną, że do mnie nie zadzwonił. Okazało się, że zapisując telefon, wpisał źle jedną cyfrę. On też nie mógł zapomnieć mnie i naszego spotkania.
Dziś śmiejemy się, że spotkało się dwoje ludzi dobranych i pasujących do siebie jak dwie połówki jabłka i od razu się zgubili. Dopiero los musiał naprawić, co zepsuli, żeby mogli być razem już na zawsze szczęśliwi.
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!