Przypadek 1: Taki jestem biedny i nieszczęśliwy…
Wystarczy, że on ma stan podgorączkowy, a już narzeka i panikuje, jakby za chwilę miał się znaleźć na oddziale intensywnej terapii. Oczekuje, że stawisz się przy nim na każde zawołanie. Co chwila zgłasza nowe życzenia, które zdają się nie mieć końca.
A to wygładź mu prześcieradło, a to podaj termometr, to znów poszukaj pilota do telewizora.
Na lekarstwa kręci nosem niczym kilkulatek, za to domaga się wyszukanych przysmaków, które choć trochę osłodzą jego cierpienia. – Niech on już w końcu wydobrzeje – myślisz, zaciskając zęby – inaczej ja się przy nim wykończę.
Co na to psycholog?
Chorujący mężczyzna rozczula się nad sobą, bo na co dzień żąda się od niego, by był odpowiedzialny i silny. Pokonany przez wirusy wreszcie ma dobry pretekst, by zrzucić maskę twardego macho i poczuć się bezbronnym dzieckiem, o które inni muszą się troszczyć.
Wskazówki dla ciebie
- Okaż wspaniałomyślność i ulituj się nad swoim nieszczęśnikiem. Przynajmniej na początku staraj się poświęcić mu trochę więcej uwagi, by poczuł się dopieszczony i zrozumiany.
- Zamiast na niego fukać („Mógłbyś ciszej wydmuchiwać nos?”), powiedz ze współczuciem: „Faktycznie, męczy cię ten katar”. Ugotuj mu rosół, gdy o to prosi, popraw poduszkę i uprzedź dzieci, by nie hałasowały, kiedy tata próbuje się zdrzemnąć. Te zabiegi, choć nieco uciążliwe, przyniosą najlepszy skutek. On, widząc twoją troskę, szybciej weźmie się w garść i wyjdzie z roli rozkapryszonego pacjenta.
Przypadek 2: Moja choroba to nie przelewki
Partner od miesięcy nieustannie odwiedza lekarzy, doszukując się u siebie coraz to nowych schorzeń. Wystarczy, że kilka razy zakaszle, a już panikuje, że to zapalenie płuc. Albo gotów jest wzywać pogotowie, gdy męczy go banalna zgaga. A przy tym bez przerwy zmienia specjalistów, bo – według niego – każdy jest zły. Dlaczego? Ponieważ żaden nic poważnego nie stwierdza. Zaczynasz być tymi wszystkimi „chorobami” mocno zmęczona. Szczególnie że za wizyty w prywatnych gabinetach trzeba słono płacić…
Co na to psycholog?
Jeśli ktoś przez ponad pół roku uparcie twierdzi, że jest chory, mimo że kolejne wyniki badań temu zaprzeczają, nie ma wątpliwości – to hipochondryk. Termin ten określa osobę, która nadmiernie koncentruje się na swoim organizmie, przerysowując różne drobne dolegliwości. Przyczyną są zazwyczaj zaburzenia nerwicowe, często związane z małą odpornością na stres. Taka postawa może być też spotęgowana przez nadopiekuńcze wychowanie w dzieciństwie.
Wskazówki dla ciebie
- Pod żadnym pozorem nie wyśmiewaj ani nie bagatelizuj zdrowotnych narzekań swojego mężczyzny. Skoro on jest na tym punkcie przewrażliwiony, to znaczy, że dręczą go jakieś problemy, z którymi sobie nie radzi. Twój brak zrozumienia może jedynie pogorszyć sprawę. Partner bowiem tylko jeszcze bardziej się sfrustruje, a jego wyimaginowane dolegliwości będą narastały.
- Okazuj mu wsparcie i akceptację, by czuł, że ci na nim zależy. Zapewniaj często o swojej miłości, przywiązaniu, zauważaj jego mocne strony oraz doceniaj to, co robi dla ciebie czy waszego związku. Taka silna dawka dobrych uczuć i komplementów działa na hipochondryka podobnie jak lecznicze seanse u psychoterapeuty! Poczucie emocjonalnej bliskości z partnerką sprawia bowiem, że mężczyzna zaczyna w końcu mówić o swoich stresach zamiast je tłumić.
- Spróbuj zachęcić partnera, by skorzystał z pomocy psychologa. W trakcie psychoterapii specjalista uczy pacjenta, jak należy się zachowywać wobec wydumanych objawów pogorszenia zdrowia, by lęk przed chorobą ustąpił.
Przypadek 3: Chodzenie do lekarzy to strata czasu
Nieustannie szpera w Internecie, encyklopediach medycznych, poradnikach zdrowia… W jakim celu? Próbuje ustalić, co mu dolega i jak może sobie skutecznie pomóc. – Już wiem – ogłasza np. przy bólach brzucha – cierpię na to i na to, bo takie i takie mam objawy. Kiedy zaś sugerujesz, by jednak wybrał się do lekarza, absolutnie się na to nie zgadza. – Nie będę się nikogo radził, sam się wyleczę – odpowiada ze zniecierpliwieniem. Po czym łyka garściami różne proszki i witaminy, a ty się denerwujesz, że może sobie tym tylko zaszkodzić.
Co na to psycholog?
Taka postawa wynika najczęściej ze strachu przed rzetelną diagnozą („A jeśli badania wykażą, że to rak?”). Dodatkowo towarzyszy jej przekonanie, że wizyta u lekarza jest czymś bardzo niemęskim, co dla większości facetów stanowi wystarczający argument, by się przed nią bronić. Jednak przy tego rodzaju podejściu panowie nie tylko ryzykują pogorszenie samopoczucia. Wyszperane przez nich informacje medyczne często bowiem na wyrost sugerują poważną chorobę i w efekcie lęk przed komplikacjami zdrowotnymi jeszcze się nasila.
Wskazówki dla ciebie
- Uzbrój się w cierpliwość i aż do skutku namawiaj partnera na konsultację lekarską. Wypróbuj metodę „Wierzę w twój rozsądek”. Przekonuj go, że człowiek mądry, który – jak on – ma głowę na karku, nie bierze leków na własną rękę, tylko zgłasza się do specjalisty. Gdy wejdziesz mu na ambicję, łatwiej ulegnie namowom.
- Koniecznie podkreśl swój niepokój o zdrowie ukochanego („Nie chcę, żebyś się rozchorował, będę lepiej spać, gdy wyjaśnisz tę sprawę”). Możesz też powołać się na jakiś przykład (np. zaczerpnięty z gazety) mówiący o tym, jak ktoś uniknął poważnych powikłań zdrowotnych tylko dlatego, że w porę zgłosił się do lekarza. To podziała na wyobraźnię partnera, dzięki czemu łatwiej przełamie swój opór.
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!