Wystarczy drobne niepowodzenie (np. sprzeczka z mężem), by w twoim koszyku na zakupy znalazły się rzeczy do niczego ci nieprzydatne. „Jestem zdenerwowana, więc na pocieszenie kupię sobie coś ładnego”, myślisz, po czym swój zamiar wcielasz w czyn.
Kiedy przemierzasz sklepowe alejki – oglądasz, decydujesz, wybierasz – jesteś radośnie podniecona, niemal w euforii. Bardzo często jednak już w chwilę po odejściu od kasy rzeczy, które kupiłaś, zupełnie przestają cię interesować. Nowe buty miesiącami leżą w nieotwartym pudełku, podobnie jak nierozpakowana bluzka czy torebka, których nie masz do czego nosić. Efekt? Nieustannie dręczy cię z tego powodu poczucie winy, a na twoim koncie nieraz już w połowie miesiąca jest debet.
Zdaniem psychologa
Warto pamiętać, że kupowanie dla poprawienia sobie nastroju prowadzi zwykle do uzależnienia (zakupoholizmu), w którym potrzeba wydawania pieniędzy staje się wręcz nie do odparcia. Jak do tego nie dopuścić?
- Szukaj skuteczniejszych sposobów na rozładowanie emocji niż zakupy. Miałaś w pracy ciężki dzień? Spotkaj się z przyjaciółmi, idź na basen czy na spacer z dziećmi. To pomoże ci dostrzec, że jest wiele innych miłych rozrywek, które wcale nie muszą być bolesne dla twojego portfela.
- Rundki po sklepach planuj raczej w pierwszej połowie cyklu miesiączkowego, nie w drugiej. Powód? Udowodniono, że w tzw. fazie lutealnej (12–16 ostatnich dni cyklu) jesteśmy mniej stabilne emocjonalnie, a przez to bardziej skłonne wydawać ponad stan, ulegając zakupowym pokusom.
- Zanim staniesz w kolejce do kasy, przestudiuj swoje wydatki. Przemyśl, czy wolisz wydać te pieniądze na niepotrzebny ciuch lub gadżet, czy może lepiej wybrać się np. do kina albo zacząć na coś oszczędzać.
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!