fot. Fotolia
Bond to cieniutkie warstwy kompozytu, które zamaskują wiele niedoskonałości uzębienia: poprawi kształt zębów, przykryje diastemę (przestrzeń między zębami), ujednolici powierzchnię licową wielokrotnie plombowanego zęba. – Materiały kompozytowe nowej generacji dobrze naśladują naturalne uzębienie – mówi dr Iwona Gnach-Olejniczak z kliniki UNIDENT UNION Dental Spa z Wrocławia. – Są bardziej przezierne i wysokopolerowane, przez co nie chłoną tak szybko barwników i osadów – dodaje.
Dla kogo i na jakie problemy bonding?
Najczęściej na taki delikatny bonding decydują się osoby, które nie mają zbyt wiele do zarzucenia swoim zębom i szkoda im ingerować w szkliwo, by przymocować do niego pełnowymiarowe licówki. – Tacy pacjenci stawiają na bonding, który łączy się szczelnie z powierzchnią zęba wyłącznie za sprawą adhezji bez potrzeby nawiercania, tworzenia w nim zaczepów – wyjaśnia stomatolog. Szkliwo przed zabiegiem jest tylko delikatnie wytrawiane, co usuwa tzw. osłonkę nabytą. A potem można bez przeszkód zmniejszyć diastemę, wydłużyć za krótki ząb, nadać mu bardziej kobiecych kształtów, albo odbudować uszczerbienie, którego nabawiłaś się od skubania słonecznika. Za pomocą delikatnego bondingu lekarz rozjaśni pojedyncze zęby, które odbiegają barwą od sąsiadów. Kompozytowy kameleon ukryje też anomalie w budowie szkliwa.
Przed i po zabiegu, fot. materiały prasowe
Bonding na próbę
Zwłaszcza osoby młode, ale także niezdecydowane wybierają bonding jako sposób na sprawdzenie, czy do twarzy będzie im na przykład z mniejszą diastemą. Nieinwazyjność metody zachęca do takiej metamorfozy na próbę, zanim zdecydujemy się na poważniejszą zmianę. Właśnie diastema, jej szerokość lub całkowity brak, to poważna decyzja dla osób, dla których szpara między jedynkami była do tej pory cechą charakterystyczną. Bonding umożliwia im wybór najlepszego rozwiązania.
Ekonomiczne wyjście
Bonding ma jeszcze jedna zaletę. To rozwiązanie ekonomiczne w porównaniu do protetyki opartej na ceramice. – Wydaje się najbardziej rozsądny, jeśli przeszkadzają nam w uśmiechu drobne wady, niewymagające od razu zakładania licówek czy koron ceramicznych. Taka metamorfoza daje często spektakularny efekt estetyczny bez dużych nakładów finansowych – wyjaśnia dr Gnach-Olejniczak. Ceny bondingu zależą od zakresu korekty, ale zaczynają się od stawek zbliżonych do kosztów plombowania zębów.
Przeczytaj także: Sprawdzone sposoby na odmłodzenie uśmiechu
Bonding zamiast leczenia ortodontycznego?
W niektórych przypadkach bonding stosuje się zamiast leczenia ortodontycznego. – Trzeba pamiętać, że takie modelowanie kształtów zębów nie wpłynie na prawidłowe funkcjonowanie zgryzu, ale poprawi wygląd nieprawidłowo ustawionych zębów, jeśli z różnych przyczyn nie chcemy zakładać aparatu – mówi ekspert dentystka i proponuje bonding jako terapię zastępczą, gdy wady zgryzu są niewielkie (dotyczą np. rotacji pojedynczych zębów). Dzięki bondingowi anomalie staną się mniej widoczne.
Przeczytaj: Aparat ortodontyczny – fakty i mity
Przeciwwskazania do zabiegu
Przeciwwskazaniem względnym do zastosowania bondingu jest bruksizm, czyli nawykowe zaciskanie zębów. Lekarz niczym agent do zadań specjalnych pokona najpierw nieprzyjaciela. Będziesz zakładać na noc specjalną szynę przypominającą ruchomy aparat ortodontyczny. Ochroni ona zęby przed ukruszaniem i wyeliminuje nawyk. Zęby zakwalifikowane do bondingu muszą być też zdrowe, zwłaszcza bez dużej skłonności do próchnicy oraz chorób przyzębia.
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!