Na pytania odpowiada dr n. med. Agnieszka Ewa Maździarz z Kliniki Ginekologii Onkologicznej w Centrum Onkologii w Warszawie.
„Jestem przy Tobie”: Pani Doktor, czym jest fotodynamika?
Dr n. med. Agnieszka Maździarz: Wiele w tej chwili mówi się na świecie o metodzie fotodynamicznej, prowadzonych jest wiele badań klinicznych. Z pewnością w przyszłości będzie to jedna z metod leczenia onkologicznego. W ginekologii onkologicznej znalazła już zastosowanie w diagnostyce zmian na szyjce macicy i na sromie oraz w leczeniu niektórych, głównie nabłonkowych chorób sromu, ale także w wybranych przypadkach zmian dysplastycznych.
JpT: U jakich pacjentek można wykorzystać tę metodę?
AM: W onkologii obecnie terapia fotodynamiczna jest stosowana głównie u młodych pacjentek, ze zmianami przednowotworowymi szyjki macicy i sromu jako alternatywa w stosunku do leczenia chirurgcznego. Metoda fotodynamiczna nie powoduje okaleczenia, zbliznowaceń i pozwala zachować narząd rodny. Jest to szczególnie ważne dla kobiet młodych, które będą chciały jeszcze urodzić dziecko.
JpT: W jakich konkretnie przypadkach jest stosowana?
AM: Metoda fotodynamiczna jest głównie stosowana obecnie w leczeniu chorób nabłonkowych sromu, takich jak liszaj twardzinowy. Dolegliwości związane z tymi chorobami, czyli nasilony świąd, pieczenie, niemożność współżycia, bardzo obniżały jakość życia cierpiących na nie kobiet. Wydaje się, że metoda fotodynamiczna jest najskuteczniejsza w leczeniu tych dolegliwości, dając szansę na normalne życie.
JpT: Czy jest stosowana w leczeniu nowotworów?
AM: W ginekologii onkologicznej tylko w leczeniu paliatywnym. Aktualnie prowadzonych jest wiele badań klinicznych badających skuteczność tej terapii w leczeniu różnych typów nowotworów.
JpT: Na czym dokładnie polega leczenie metodą fotodynamiczną?
AM: Na współdziałaniu trzech składników: fotouczulacza, światła i tlenu. Żaden z nich nie jest w stanie sam wywołać reakcji, które mogłyby doprowadzić do zniszczenia komórek, ale współdziałanie wszystkich trzech czynników w tym samym czasie powoduje reakcje fotocytotoksyczne, które doprowadzają do zniszczenia nieprawidłowych komórek. Fotouczulacz, jaki stosujemy w tej metodzie, jest podawany z zewnątrz. W ginekologii wykorzystuje się kwas delta-aminolewulinowy. Gdy dostarczamy go w nadmiarze, komórki zmienione patologicznie nie są w stanie go w całości wykorzystać i po określonym czasie kwas w dalszym ciągu w nich pozostaje. Wtedy, emitując wiązkę światła o określonej długości fali, dostarczamy energię, która sprawia, że komórki chore zostają zniszczone.
JpT: A co z komórkami zdrowymi?
AM: Zdrowe komórki mają zdolność wykorzystania fotouczulacza do produkcji hemu, więc zdrowe komórki nie kumulują go i nie ulegają uszkodzeniu. Jest to metoda bardzo selektywna, w której niszczone są tylko zmienione tkanki.
Zobacz też: Jak pomóc bliskiemu w walce z chorobą?
JpT: Czy ta metoda zwalcza również wirusy, np. wirus HPV?
AM: Niektóre doniesienia sugerują, że u 60% pacjentek poddanych terapii fotodynamicznej, z różnych względów, które przed leczeniem miały dodatnie wyniki HPV, po leczeniu mają wyniki ujemne. Ale wymaga to jeszcze dokładniejszych badań i obserwacji.
JpT: Wydaje się, że to bardzo obiecująca metoda leczenia?
AM: Zdecydowanie. Jest to na pewno bardzo obiecująca i przyszłościowa metoda. Co ciekawe, coraz więcej uwagi poświęca się działaniu ogólnoustrojowemu terapii fotodynamicznej. W przeciwieństwie do chemioterapii i radioterapii wywołuje ona silną odpowiedź immunologiczną. Okazuje się, że po naświetlaniu miejscowo guza, np. na szyjce macicy, znikały także przerzuty odległe, choć nie były naświetlane. To zjawisko jest nazywane „szczepieniem in situ”. Mimo tego, że naświetlamy jedna zmianę, odpowiedź dotyczy w zasadzie całego organizmu.
JpT: Czy metodę fotodynamiczną można stosować przy każdej zmianie przednowotworowej narządów rodnych?
AM: Niestety nie jest ona całkowicie doskonała. Światło może docierać tylko na określoną głębokość. Penetruje w głąb tkanki do 7 mm, więc dobry dostęp jest tylko do zmian usytuowanych powierzchownie. Prowadzone są próby łączenia metody fotodynamicznej
z radioterapią, chemioterapią, czy hipertermią, aby skuteczniej niszczyć komórki nowotworowe. To jest domeną współczesnej onkologii – łączenie różnych terapii w celu niwelowania oporności na leczenie. Znane są niektóre mechanizmy odpowiedzialne
za oporność na radioterapię czy chemioterapię, Prawdopodobnie u pewnej grupy pacjentek występuje też oporność na metodę fotodynamiczną.
JpT: W jaki sposób podaje się fotouczulacz, dożylnie?
AM: Obecnie w ginekologii stosuje się głównie fotouczulacz podawany miejscowo w postaci żelu lub maści. Dzięki temu obserwujemy bardzo mało działań niepożądanych. Rzadko występuje jedynie niewielkie zaczerwienienie, obrzęk czy ból w miejscu naświetlanych zmian, ale dolegliwości te są krótkotrwałe i ustępują samoistnie. Terapia fotodynamiczna nie powoduje okaleczenia ani zbliznowaceń, a reakcje fotocytotoksyczne zachodzą bardzo powoli, w zasadzie niezauważalnie.
JpT: A czy metoda fotodynamiczna jest wykorzystywana w innych schorzeniach?
AM: Na świecie jest stosowana w leczeniu wielu schorzeń, np. w urologii w leczeniu nowotworów pęcherza moczowego, w neurologii w leczeniu guzów mózgu, w pulmonologii w leczeniu guzów opłucnej i drzewa oskrzelowego, ale przede wszystkim w dermatologii. W wielu protokołach leczenia fotouczulacze są podawane dożylnie. Wówczas może występować więcej działań niepożądanych w porównaniu do podawania miejscowego.
Zobacz też: Dlaczego warto rozmawiać o swojej chorobie?
JpT: Czy są jakieś przeciwwskazania do stosowania tej metody?
AM: W przypadku systemowego podawania fotouczulacza, jakim jest kwas aminolewulinowy (ALA), przeciwwskazaniem mogą być choroby nerek i wątroby, ciąża, nadwrażliwość na porfiryny, czy porfiria. Jeżeli chodzi o podawanie fotouczulacza miejscowo, to można powiedzieć, że w zasadzie nie ma przeciwwskazań. Z wyjątkiem ciąży, bo nie ma takich badań, które mogłyby powiedzieć o bezpieczeństwie stosowania ALA dla płodu. W przypadku podawania miejscowego zostaje wyeliminowana uogólniona nadwrażliwość na światło słoneczne, która występuję po podaniu dożylnym fotouczulaczy.
JpT: Jak długo trwa leczenie ta metodą?
AM: Cykl leczenia to 10 kursów naświetlania, raz w tygodniu po 10 minut. Czyli pacjentka jest leczona przez 10 tygodni, potem wykonujemy badania kontrolne w celu oceny skuteczności leczenia.
JpT: Kto może skorzystać z tej metody w Centrum Onkologii?
AM: Każda pacjentka, która się zgłasza ze zmianami dysplastycznymi, przednowotworowymi na szyjce macicy i na sromie, ale także z chorobami nabłonkowymi sromu. Jest wtedy poddawana badaniu kolposkopowemu (badanie szyjki macicy ) lub wulwoskopowemu (badanie sromu i przedsionka pochwy), następnie pobieramy biopsję celem oceny histopatologicznej. Wykonujemy diagnostykę fotodynamiczną, która pozwala określić rozległość zmian.
JpT: Jak długo trzeba czekać, żeby ją rozpocząć?
AM: Niedługo. Wszystko zależy oczywiście od rozpoznania.
JpT: Dziękujemy za rozmowę!
Na zdjęciu: dr n. med. Agnieszka Ewa Maździarz – ginekolog, położnik, kolposkopista. Specjalizuje się w ginekologii onkologicznej. W kręgu jej szczególnych zainteresowań znajdują się patologie szyjki macicy i sromu.
Zobacz też: Gdzie szukać wsparcia w walce z chorobą?
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!