Mogłem być bogaty, a jestem szczęśliwy

stacja, pociągi, dworzec
Choć nie wierzyłem we wróżby, one i tak się spełniły...
/ 09.06.2008 15:43
stacja, pociągi, dworzec
Pracowałem w mazurskich lasach z dala od ludzi i rodziny. Moja praca była moim powołaniem, więc nie narzekałem na los. Trochę dokuczała mi samotność, dziewczyn w okolicy jak na lekarstwo, toteż lubiłem, gdy czasami wpadł ktoś ze starych znajomych ze studenckich czasów. Dla nich było tu jednak za cicho, bez kawiarnianego gwaru, neonów nie potrafili już żyć.

Pewnego razu poczułem się źle. Rano pojechałem więc do miasta do lekarza. Po wizycie i zrobieniu badań do autobusu zostały mi jeszcze dwie godziny. Siadłem na ławce w parku z gazetą. Obok na trawniku koczowała grupka Cyganów. Najstarsza z nich podniosła się i podeszła do mnie.
– Dobry panie, daj Cygance papierosa – poprosiła śpiewnym głosem.
Wyciągnąłem paczkę z kieszeni. Paliłem wówczas Carmeny, które były rarytasem w tamtych czasach.
– Mogę trzy?– spytała.
– Proszę wziąć wszystkie – nie namyślając się, podałem jej resztę.
– Dziękuję ci, dobry panie. Jeśli chcesz, powróżę ci za twoje dobre serce – zadeklarowała, chwytając moją dłoń.
– Nie, dziękuję. Zresztą ja nie wierzę we wróżby.
– Nie chcesz, by ci stara wróżyła, to młodą zawołam – odwróciła się do grupki i powiedziała coś w swoim języku.
Po chwili podeszła do nas cudowna, młoda Cyganeczka z roziskrzonymi oczami. Białe ząbki, jak perły, zalśniły w uśmiechu. Starsza położyła mi rękę na ramieniu i rzekła.
– Ty jesteś dobry człowiek, bądź szczęśliwy – po tych słowach odeszła.  

Młoda siadła koło mnie, wyjmując talię kart.
– Połóż rękę na karty – poprosiła dźwięcznym głosem.
– Bez pieniędzy?– spytałem zdziwiony i zaraz pożałowałem. Spojrzała na mnie z wymówką.
– Przepraszam – bąknąłem.
– Nie przepraszaj. Przeżyj życie tak, byś nie musiał przepraszać.
Zaskoczyła mnie tą głęboką, filozoficzną myślą, której bym się po tak młodej Cyganeczce nie spodziewał.
– Poznasz życie Cyganów. Sam jesteś jak Cygan – rozpoczęła wróżbę. – wolny, z dala od ludzi, od rodziny. Jesteś chory, ale szybko wyzdrowiejesz. Chora jest też twoja matka.
Słuchałem osłupiały. Wszystko się zgadzało. Tylko z moją mamą nie. Ona była zdrowa. Dwa dni temu był list z domu. Chciałem zaprotestować, ale nie pozwoliła mi.
– Słuchaj, bo mówię ci to, co jest prawdą. Skrzywdzi cię ktoś, kto jest większy od ciebie, ktoś ważny, ale zrozumie swój błąd i cię przeprosi. Myślisz o pewnej dziewczynie, jest bogata i piękna, ale ona nie jest dla ciebie. Będzie ci przykro, gdy się o tym przekonasz, bo chciałbyś z nią zostać na stałe.
Przerwała na moment, zamknęła oczy i po chwili ciągnęła dalej.
– Są dni, kiedy masz dość tej samotności, ale nie ona ci będzie służyć przez resztę życia. Będziesz zawsze o krok od bogactwa, ale go nie osiągniesz, choć biedny też nie będziesz. Twoi dwaj synowie zajdą dalej od ciebie.
– Kto zostanie moją żoną? – spytałem, by cokolwiek powiedzieć. Patrzyła na mnie długo, spoważniała, jej twarz miała dziwny wyraz.
– Tego ci nie powiem, bo to by zmieniło twój los – Cyganka odchodziła powoli bez pożegnania.
– Podobno wróżba nie opłacona się nie sprawdza – powiedziałem za odchodzącą. Odwróciła się i uśmiechnęła tylko. Siedziałem jak urzeczony, a myśli kotłowały mi się w głowie.

Wracając autobusem, cały czas miałem ją przed oczami. Na miejscu czekał na mnie telefon z domu z wiadomością, że mama jest w szpitalu. Boże, skąd ta Cyganka to wiedziała? Złożyłem podanie o urlop przez osobę trzecią i, nie czekając na odpowiedź, pojechałem do domu. Gdy po trzech dniach wróciłem do pracy, zostałem wezwany do przełożonego. Udzielił mi bardzo ostrej reprymendy za „samowolne opuszczenie pracy”. Gdyby nie moja dotychczasowa opinia, zostałbym zwolniony dyscyplinarnie. Wróciłem do domu zdruzgotany, ale nazajutrz przyjechał mój szef. „Po przemyśleniu pańskiej sytuacji rodzinnej, cofam naganę służbową. A prywatnie przepraszam, że się uniosłem. Powinienem pana zrozumieć”.
W tym momencie ciarki przeszły mi po plecach. Co jeszcze mi się sprawdzi? Kilka następnych dni żyłem pod wrażeniem wróżby, ale po miesiącu zapomniałem o niej. A ponieważ samotność już mi trochę doskwierała, zacząłem odwiedzać dziewczynę, która podobała mi się już wcześniej.

Pewnego dnia przywitał mnie jej tata, zaprosił na drinka i długo wypytywał o moje pochodzenie, plany życiowe, stan posiadania. Nie był zbytnio zadowolony z tej rozmowy. Cóż, ja – typowy gołodupiec ze służbową chatą, służbowym ubraniem i prywatnym psem, najwyraźniej nie pasowałem do rodziny.
Przypomniała mi się wróżba Cyganki. Zacząłem o niej intensywnie myśleć. Skoro ta dziewczyna tak dużo wie – pomyślałem – to niech mi powie, co mam dalej robić. Gdzieś tam w podświadomości tkwiła chęć, by ją zobaczyć, porozmawiać z nią. Czułem, że tak właśnie powinienem zrobić. Następnego dnia pojechałem do miasta.

Na skwerze nie było już jednak Cyganów.
Jesienny, zimny wiatr przepędził ich gdzieś w cieplejsze miejsce. Połaziłem po knajpkach, obszedłem targowisko, na próżno. Cóż, nie dowiem się, co mnie czeka, pomyślałem. Zrezygnowany poszedłem na dworzec i … już od drzwi zobaczyłem grupkę barwnych postaci, stojącą w kącie hali. Jedna z nich odwróciła się, jakby poczuła mój wzrok na sobie. Stanąłem jak wryty. Ruszyła w moją stronę. Uśmiech jej był bardziej promienny od wiosennego słońca, w oczach miała tyle radości.
– Powiedziałam ci, że zechcesz poznać życie Cyganów – odezwała się na powitanie.
Patrzyłem na jej smukłą postać, falujące, przyspieszonym oddechem piersi, oczy pełne oczekiwania. Była piękna, to za mało powiedziane. W tej chwili zdałem sobie sprawę, że ja przecież nigdy nie przestałem o niej myśleć. Wziąłem ją za rękę, prowadząc w głąb hali. Stara Cyganka, która nas ze sobą poznała patrzyła za nami badawczym wzrokiem.
– To moja matka – powiedziała Nataszka (tak się przedstawiła), idąc za moim wzrokiem.

Czułem się, jakbym całkiem tracił poczucie rzeczywistości. To nie były czary, to było przeznaczenie, które wypełniło się w tak nieoczekiwany sposób. Moja przyszłość przewinęła mi się przed oczami jak niemy film. Było to tak oczywiste i prawdziwe, że rozwiało wszelkie wątpliwości. Ręka Nataszki, którą cały czas ściskałem, zacisnęła się mocniej na mojej dłoni.
– Pamiętaj, Cyganka kocha raz i może dać szczęście – powiedziała cichutko. – Ale zanim coś zrobisz, zastanów się. Żebyś mnie nigdy nie skrzywdził.
Miałem wrażenie, że to już kiedyś było. Było gdzieś zapisane, a teraz się odtwarza. Po co walczyć z losem, z sercem. Nie było żadnego uwodzenia, żadnych przyrzeczeń, zapewnień, czy zaklęć. Tak miało być.

Nim nasze życie unormowało się, upłynęło wiele czasu. Na początku musiałem znosić uwagi przyjaciół i rodziny. Zmieniłem pracę, miejsce zamieszkania. W imię miłości odrzuciłem wiele interesujących propozycji, zrezygnowałem z kariery.
Nataszka szybko nauczyła się mojego stylu życia, a w minispódniczkach, czy w spodniach wyglądała rewelacyjnie. Czy przepowiednia wypełniła się do końca? Cóż, mamy dwóch synów, nieduży domek, samochodzik. Mogłem być bogaty – jestem szczęśliwy. O wróżby już nie proszę. I tak będzie, co ma być.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA