Dlaczego w leczeniu nowotworów ważna jest psychoterapia?
Monika Popowicz: Leczenie powinno iść dwutorowo, bo jeżeli leczymy ciało, to trzeba leczyć też duszę. Psychoterapia jest potrzebna z różnych względów i na różnych etapach.
Po pierwsze w momencie diagnozy, aby sobie z nią poradzić. Gdy człowiek się dowiaduje, że ma raka, jest to dla niego szok. Wszyscy wiemy, ze możemy zachorować, ale kiedy to się dzieje, nikt się tego nie spodziewa. Wtedy trzeba się z tą informacją zmierzyć, a to jest cały proces – przyjęcie do wiadomości i zaakceptowanie diagnozy. Psychoterapia może wspomóc ten proces, pomoże wyrazić uczucia, które się pojawiają.
A jakie uczucia pojawiają się najczęściej?
Pojawia się złość, a z nią bunt, pojawia się lęk, o to jak dalej będzie wyglądało życie,
a często poczucie krzywdy – „dlaczego ja, skoro jestem dobrym człowiekiem, nic złego nie zrobiłem, jest tylu ludzi, którzy szkodzą innym i sobie, a oni nie chorują, więc dlaczego ja?” albo poczucie winy „widocznie coś ze mną było nie tak”, „źle żyłem, popełniłem błędy”, „powinnam była wcześniej się badać”.
Pojawia się też głębokie przekonanie, najczęściej nieświadome, że choroba jest karą. Jest też powszechne społeczne przekonanie, że rak to wyrok. Psychoterapia pomaga przyjrzeć się temu, co dzieje się we wnętrzu osoby chorej, pomaga doświadczyć emocji w sposób świadomy i wyrazić je. Pomaga także zrozumieć i zaakceptować trudne doświadczenia emocjonalne.
I co daje nam wyrażenie emocji i uświadomienie ich sobie?
Kiedy emocje są nieświadome, to nie znaczy, że ich nie ma – to energia, która żyje własnym życiem w naszym ciele, wpływając na nasze zachowania, wybory, samopoczucie. Uświadamiając sobie, co czujemy, stajemy z emocjami twarzą w twarz i wówczas mamy wybór, czy je wyrazić i jak, czy z nich zareagować. Możemy je uwzględnić jako ważny czynnik przy podejmowaniu decyzji. Możemy też po prostu zaakceptować i zintegrować, pozwalając by przez nas przepłynęły. Możemy transformować ich energię. Możemy się nimi dzielić z innymi, wyrażając to, co czujemy. Wówczas mamy szansę doświadczyć zrozumienia i wsparcia – tak potrzebnych w procesie zdrowienia.
Emocje wpływają też na układ immunologiczny. I o to także chodzi w terapii psychoonkologicznej – nie tylko przyjąć diagnozę i się do niej przystosować, ale też wzmocnić proces zdrowienia. W psychoneuroimmunologii jest wiele badań, które pokazują, że im więcej mamy pozytywnych emocji – radości, poczucia spełnienia, szczęścia – tym sprawniej działa układ odpornościowy.
Czyli psychoonkologia pomaga w wyzdrowieniu, wspomaga leczenie farmakologiczne…
Oczywiście, nastawienie psychiczne to połowa sukcesu. Zdrowe, pozytywne emocje oddziałują bezpośrednio na układ immunologiczny. Informacja o emocjach, jakie przeżywamy, jest wysyłana z limbicznego mózgu za pośrednictwem impulsów elektrycznych, neuroprzekaźników i hormonów, które docierają do tych części układu odpornościowego, gdzie powstają i dojrzewają limfocyty. Na powierzchni limfocytów znajdują się receptory dla tych substancji. Tak w naukowy sposób można wyjaśnić wpływ emocji na proces zdrowienia.
Zobacz też: Stawić czoła chorobie, czyli psychika w walce z rakiem
fot. Monika Popowicz, mgr pedagogiki, psychoterapeutka, trener, coach
Ale często trudno jest zapanować nad swoimi emocjami w takim momencie i spowodować, żeby były pozytywne…
Oczywiście, że tak. Pacjenci słyszą „proszę się nie denerwować”, ale jak tu się nie denerwować? Nie da się zmienić samych emocji, ale można spróbować nadać inne znaczenie samemu doświadczeniu, a to wpływa na emocje, jakie przeżywamy. Wymaga to czasu, pracy, wysiłku i zaangażowania.
W początkowym etapie często wymaga również pomocy osoby trzeciej, czyli psychoonkologa. Psychoonkolog będzie miał nieco inną perspektywę niż osoba chora i bliscy, którzy też są emocjonalnie zaangażowani i często nie potrafią spojrzeć na całą sytuację z boku. Ma też doświadczenie, pracując z wieloma osobami chorymi, ma wiedzę, umiejętności i narzędzia, żeby pomóc w takiej sytuacji.
Czy pacjenci chętnie zgłaszają się na psychoterapię, czy w dalszym ciągu jest przekonanie, że skoro potrzebuję pomocy psychologa, to coś jest ze mną nie tak?
Czasami pojawia się bariera wstydu, ale związana z tym, że nie potrafię sobie samodzielnie poradzić z emocjami. Nie chodzi tu tylko o to, że jestem wariatem i potrzebuję psychiatry, bo często psycholog jest mylony z psychiatrą, ale o to, że nie potrafię sobie sam poradzić, a powinienem.
A to są naprawdę silne przeżycia, bardzo trudne do opanowania bez pomocy z zewnątrz. Zwłaszcza, że rodzina też jest zaangażowana, bliscy też przeżywają sytuację i czasem oni nie potrafią pomóc, tak jak psychoonkolog. On ma narzędzia, które mogą być pomocne. Jest osobą, której można powierzyć swoje lęki i inne trudne emocje, nie obciążając przy tym bliskich, a to też bardzo pomaga.
Dlaczego?
Zazwyczaj w takim kryzysowym momencie widzimy tylko jeden scenariusz – czarny – „rak to wyrok, będę cierpieć, a w końcu umrę”. Psychoonkolog pomaga wyrazić to, co się czuje. Nie zawsze łatwo jest rozmawiać z rodziną, która może mieć równie czarny scenariusz, jak osoba chora albo którą chory chciałby ochronić. A wyrażenie tego, co czujemy, pomaga uwolnić zablokowana energię i otwiera szansę na to, że zostaniemy przyjęci i zrozumiani.
Psychoonkolog wprawdzie sam nie jest chory, ale spotyka tylu chorych, że wie, jak to jest przechodzić przez doświadczenie raka. Wie też, że da się przez to przejść i nie boi się tak, jak bliscy. Może wreszcie pomóc dostrzec, że są także inne możliwe scenariusze przyszłości – bardziej optymistyczne. To podnosi na duchu, motywuje do podejmowania leczenia i innych działań służących zdrowiu i pomaga w procesie zdrowienia.
Ale przecież współczesna medycyna daje duże szanse na wyleczenie z nowotworów…
Tak, ale przekonanie, że „rak to wyrok”, mamy silnie zakorzenione w podświadomości. Poza tym to silne przekonanie społeczne, dlatego taka myśl pojawia się jako pierwsza. I chociaż cukrzyca jest równie poważna i także może być śmiertelna, nie działa na nasze emocje, tak jak słowo „rak”. Słysząc taką diagnozę, od razu nadajemy znaczenie i nie potrafimy zobaczyć, że to znaczenie – nadane przez nas – może się nijak mieć do rzeczywistości.
Jest naprawdę wielu ludzi chorujących na raka, którzy wyzdrowieli, żyją i maja się dobrze. Wtedy bardzo często ludzie zmieniają swoje życie, a ich życie po chorobie jest o wiele bogatsze, ciekawsze, szczęśliwsze niż przed chorobą. Psychoonkolog ma za zadanie pomóc nam odkryć i przepracować niezdrowe, ograniczające nas przekonania, nadając nowe znaczenie doświadczeniu, które jest naszym udziałem.
Zobacz też: Jaka jest rola psychiki w walce z rakiem?
Ale czy poważną chorobę da się w ogóle przełożyć na coś dobrego?
Paradoksalnie tak. Choroba może przynieść korzyści i pomóc wprowadzić pożyteczne zmiany życiowe. Oczywiście na początku jest to trudno przyjąć.
Po pierwsze trzeba zaakceptować diagnozę, a potem wyjść poza stereotypowe znaczenia i zobaczyć, że rak to choroba przewlekła, z którą można żyć. Potem można przyjrzeć się temu, co dobrego to doświadczenie wnosi do życia osoby chorej, jej rodziny, bliskich. Zwykle w chorobie łatwiej jest powiedzieć „tak” temu, czego naprawdę chcemy, i odmówić temu, czego nie chcemy. W ogóle łatwiej jest zobaczyć, czego chcemy.
A co może dać taka zmiana postrzegania choroby?
W momencie, gdy człowiek słyszy diagnozę „ma Pan/Pani raka”, staje pod ścianą, konfrontuje się ze skończonością własnego życia. Niby wiemy, że nie będziemy żyć wiecznie, ale w momencie, gdy ta konfrontacja na miejsce, to jest szok. I wtedy, gdy stoimy pod tą ścianą, widzimy bardzo dokładnie, co jest dla nas w życiu ważne. Dlatego często mówi się o tym, że choroba jest pretekstem do zmiany, impulsem, inspiracją. Ludzie zaczynają działać, bo zdają sobie sprawę, że może to jest ostatnia szansa, żeby coś zrobić. Zaczynają grać na pianinie, zdobywają ośmiotysięczniki, odkrywają nowe pasje. Robią rzeczy, których nie robili, a których bardzo pragnęli. Dokonują zmian w swoich relacjach, bo zaczynając żyć w zgodzie ze swoimi głębokimi wartościami uczą się stawiać siebie na pierwszym miejscu.
Wtedy uruchamiają się procesy zdrowienia, bo pojawiają się pozytywne emocje – poczucie spełnienia, szczęście, radość. One są przekazywane do układu immunologicznego i pomagają zdrowieć. Oczywiście jest to proces, który trwa, a psychoterapia może go wspierać.
A co się dzieje, gdy człowiek chory nie czuje potrzeby zmiany?
Zdarza się, że przechodzi to doświadczenie jeszcze raz, czyli następuje nawrót. Dzieje się tak także wtedy, gdy po wyleczeniu wracamy do swoich dawnych przyzwyczajeń. Psychoterapia ma dwa etapy: interwencyjny (wtedy, gdy trzeba się pogodzić z diagnozą) i taki, w którym staramy się, aby zmiany, które w nas zaszły, zostały na stałe wprowadzone do naszego życia.
W momencie diagnozy, aktywnego leczenia, gorszego samopoczucia łatwiej jest prosić o pomoc i iść za swoimi pragnieniami, chcieć coś zmienić. A gdy człowiek zaczyna czuć się lepiej, wtedy wszystko wraca na swoje stare tory. A to nie służy rozwojowi. Ważne jest, aby w te stare koleiny nie wpadać ponownie. Psychoterapia lub coaching mogą pomóc w tym, aby te zmiany na stałe zagościły w życiu.
Dlatego też ważne jest, aby cała rodzina w niej uczestniczyła, bo wtedy wszyscy przechodzą transformację i bliscy rozumieją, co się dzieje i wspierają proces zmiany, która ostatecznie służy wszystkim. Nie ma takiej sytuacji, że to rodzina „ciągnie” chorego na stare tory, pomimo tego, że on już nie chciałby na nie wrócić.
Zobacz też: Jak nie zachorować na raka?
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!