Po dwóch tygodniach matka wybrała się na poszukiwanie córki. Odwiedzała miejsca, gdzie Gosia mogła się zatrzymać. W końcu dotarła do swojej matki. Mąż dzwonił, mówił, że powinna natychmiast wracać, krzyczał, że bliższa jej jakaś ćpunka, niż dobrze ułożony syn. Bartek z kolei nieustannie dopytywał o siostrę. Gdy nie uzyskał od ojca odpowiedzi, także pojechał szukać siostry. Chciał ją skłonić, aby wróciła do domu.
Ucieczka młodszego dziecka sprawiła, że mąż całą winą za to, co dzieje się w domu, obarczył żonę. Gdy wykrzyczał jej to przez telefon, coś w niej pękło. Musi za wszelką cenę odnaleźć córkę i powiedzieć jej, że nie wraca do domu. Musi zacząć wszystko od nowa. Gdy tylko wynajmie mieszkanie i znajdzie pracę, zabierze dzieci. Gosię chciałaby natychmiast, Bartka, gdy tylko się urządzi. Matka wprawdzie namawiała, aby została u niej, bo będzie im łatwiej, ale ona wolałaby mieć swój własny kąt. Zaczyna przecież nowe życie. Wyjątkowo trudne i pełne niewiadomych.
Nie musiała szukać Gosi. Ona sama zjawiła się u babci. Chciała jej wszystko opowiedzieć, chciała się pożalić na ojca, przyznać się, że jest nosicielką wirusa, że bardzo się boi. Gdy tylko weszła do mieszkania, matka powiedziała:
- Jak to dobrze, że jesteś. Bardzo się o ciebie martwiłam.
- Tatuś też się martwił? - zapytała ironicznie.
- Nie wiem, ale Bartek tak. Nawet zniknął z domu, bo chciał cię odnaleźć. Chyba powinnaś się z nim skontaktować. Jemu bardzo na tobie zależy.
- A poza tym podjęłam decyzję o wyprowadzce z domu. Ja także mam dość. Jeśli chcesz, zamieszkaj ze mną. Jakoś sobie poradzimy.
Gosia przytuliła się do matki. Po policzkach spływały jej łzy. Przestała płakać, gdy do drzwi zapukał ojciec. Nie chciała go widzieć. On chyba także nie miał na to ochoty. Wszedł, rozejrzał się i powiedział: Czy jesteście zadowolone?
- Musimy ci coś powiedzieć. Nie wracamy do twojego domu. Tak, twojego, bo zawsze nam to dawałeś do zrozumienia. Mamy nadzieję, że Bartek także podejmie taką decyzję. Musimy go tylko odnaleźć.
- Syna ci nie oddam, bo ta ćpunka go wykończy. Gosia popatrzyła na matkę i z politowaniem pokiwała głową. - Wybrałeś mecenasie wariant, który najbardziej tobie odpowiada. Zawsze tak było. Ale teraz już nam na tobie nie zależy, już nie musimy się podlizywać. Zamieszkamy razem z mamą i Bartkiem, bo chyba ci się nie uda go przekabacić na swoja stronę. Ty zostaniesz sam jak palec. Ciężko na to pracowałeś. I kto tu powinien się wstydzić? Chyba bardziej ty, bo udało ci się wykończyć trzy osoby. Ja mam nadzieję, że jakoś dojdę do siebie. I mama i brat mi w tym pomogą. A teraz nie zawracaj nam głowy. Przepraszam mamo – zwróciła się do stojącej opodal matki. Ty nigdy byś się na taką mowę nie zdobyła. Ja mogę, bo u pana mecenasa mam same krechy. Mnie wypada. Ćpunce wolno wszystko.
Ta historia nie ma jeszcze swojego końca. Jaki powinien być? Spróbujmy dopisać finał tej opowieści, zwłaszcza że udało nam się poznać jej bohaterów.
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!