Miał wyjątkowo infantylny stosunek do życia i marzenia godne chłopca w krótkich spodenkach. Mimo to przylgnęła do niego. Potrzebny jej był ktoś, kto miał dla niej dobre słowo, kto lubił się z nią pokazywać, i powtarzał w kółko, że pokochał ją od pierwszego wejrzenia. Wybaczała mu drobne potknięcia, małe nietakty, bo cały czas wierzyła, że szybko przy niej dorośnie. W końcu była od niego tylko pięć lat starsza.
Po pół roku byli już małżeństwem. W dziesięć miesięcy po ślubie urodził się Łukasz.
Bartosz chodził dumny jak paw, ale niestety na tym się jego ojcowskie obowiązki kończyły. Zamieszkali u jego rodziców, tak więc matka wyręczała go w najdrobniejszych sprawach. Gotowała obiady, sprzątała, robiła zakupy. Gdy wracali z pracy mieli wszystko podane, a dziecko było pod dobrą opieką.
- Chyba lepiej, że wychodzę do kolegów niż na wódkę – argumentował Bartosz.
W domu bywał coraz później i coraz bardziej zmęczony. A to spotkanie integracyjne, to znów dodatkowy dyżur lub służbowy wyjazd.
Weronika nie mogła zrozumieć, dlaczego teściowie przegrzewają i przekarmiają dziecko, więc zaczęła je wozić do swojej mamy. Po pracy zaś pędziła po syna i wracali razem do domu. Bartosz rzadko jej pomagał, nie miał nerwów do małego, nie potrafił przy synku zrobić najprostszych czynności, brzydził się, gdy musiał małego przewinąć. W domu też niewiele robił czy pomagał w czymkolwiek.
- Wyprowadzam się do mamy – oświadczyła któregoś dnia Weronika. – Jeśli chcesz być z nami pakuj się.
Odwiózł ich, ale nie zanocował. Wrócił pod opiekuńcze skrzydła mamusi tłumacząc, że w ich nowym domu na pewno się nie wyśpi, a przecież musi pracować.
Weronika była zrozpaczona. Wreszcie nie wytrzymała. – Jeśli chcesz dalej być z nami, musisz się na coś zdecydować.
- Na pewno – odparł Bartosz – nie będę mieszkał w twoim rodzinnym domu. Ty alergicznie reagujesz na moich rodziców, ja nie przepadam za twoją matką. Możemy wybudować własny dom, albo wrócić do moich rodziców. W końcu mamy tam wspaniałe warunki.
Mnożył trudności, używał argumentów godnych nastolatka, któremu ze światem jest nie po drodze.
Weronika patrzyła z przerażeniem. – Czyżbym tego wcześniej nie widziała? Przecież to człowiek, który nie tylko nie posiada własnego zdania, ale także nie ma nic do powiedzenia w wielu codziennych sprawach. Gdzie ja miałam oczy?
Mimo to szła na kolejne ustępstwa. Zgodziła się na kupno działki, zdecydowała się na wzięcie kredytu na budowę domu. Przyjaciele wprawdzie namawiali ją, by wcześniej uregulowała wszystkie sprawy majątkowe, by zdecydowała się na odrębność majątkową, ale ona z uporem twierdziła, że Bartosz na pewno się zmieni, gdy zacznie odpowiadać za rodziną. Dziś chroni go matczyny parasol.
Weronika znowu ma za sobą nieprzespaną noc. Mały źle sypia, ona jest zmęczona, a małżonek ma nowe hobby. Tym razem chodzi niemal codziennie na tenisa. A budowa? Budowa stanęła w miejscu, bo nie ma kto jej przypilnować.
Weronika jest bezradna. Rozstać się czy przyzwyczaić? Odejść z małym synkiem, czy ciągnąć ten wózek dalej. To trudna decyzja, ale trzeba jak najszybciej ją podjąć. A ty, jak postąpiłabyś na jej miejscu?
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!