Na miejscu Weroniki…

Na miejscu Weroniki
Byli parą kilka lat, poznali się na studiach, planowali ślub i wspólne życie. I wtedy w ich życiu pojawiła się ta trzecia. Czy Weronika może jeszcze coś zrobić?
/ 17.02.2010 17:05
Na miejscu Weroniki
Od kilku tygodni Seweryn zachowywał się dziwnie, jakby był nieobecny. Wodził oczami wszędzie, ale nie w stronę Weroniki, zwyczajnie nie chciał jej spojrzeć w oczy. – Może jest zmęczony, może coś mu dolega, a może zwyczajnie zaczął brać i nie chce pokazać oczu. Żebym się przypadkiem nie domyśliła. Najbardziej ją jednak martwiło, że nie ma czasu na spotkanie. Tego jeszcze nigdy nie przerabiała. Widywali się od czterech lat, gdzieś od drugiego semestru pierwszego roku studiów. I to niemalże codziennie. Zaczęli nawet snuć plany na przyszłość. Seweryn obiecał, że zacznie się rozglądać za mieszkaniem. Mieli nawet odłożonych parę groszy na początek. Liczyli, że jak po studiach podejmą pracę, będą mogli wziąć kredyt na mieszkanie. Nie mogli się tylko dogadać w sprawie metrażu. Seweryn optował za maleńkim pokojem z kuchnią, Weronika uważała, że lepiej wziąć większe, bo każda zamiana, to dodatkowe fundusze.
Teraz jednak nie metraż ją martwił, ale dziwne zachowanie jej chłopaka, a przede wszystkim to, że nie ma czasu na spotkanie. Weronika, której zostało mało egzaminów w sesji zimowej na piątym roku, proponowała nawet, że przeniesie się do Seweryna, który wynajmował mieszkanie na obrzeżach Krakowa.
– Pomogę ci w domu, ugotuję obiad, a ty będziesz miał więcej czasu na naukę.
- A co, uważasz, że jestem tak beznadziejny, że sobie nie poradzę. Przecież to nie pierwsza sesja w moim życiu, tak samo jak ty jestem przed magisterką.
- Nie obrażaj się, chciałam tylko dobrze. Wobec tego znikam, jak będzie ci coś potrzebne, daj znać. Ja też się odezwę, gdyby coś się wydarzyło.

Pozwoliła sobie nawet na drobny żarcik dotyczący rozstania, ale Seweryn nie zareagował. Każde poszło w swoją stronę.
Najbliższe dni Weronika spędziła w akademiku. Nie chciała wynajmować mieszkania, bo nie miała tu żadnej przyjaciółki, z którą mogłaby zamieszkać. Jej licealne przyjaciółki studiowały w innych miastach. Baśka we Wrocławiu, Teresa w Warszawie. W akademiku wiadomo, w tym roku ta, w innym następna, choć Weronice udało się od początku mieszkać w tym samym składzie. Nie narzekała. Dziewczyny dogadywały się w pół słowa.
Rozmyślała o tym i owym, ale najwięcej o Sebastianie i jego dziwnym zachowaniu. To nie było w jego stylu. Zdała już przedostatni  na studiach egzamin i miała zamiar pojechać do domu. Trudno, nie chce się teraz spotykać, niech siedzi sam, ja nie będę rozpaczać. To jego wybór.

Nagle wieczorem zatelefonowała Teresa.
- Fajnie że cię zastałam. Jestem już po sesji. Może wpadłabym do Krakowa. Mam ogromną ochotę połazić po Kazimierzu.
- Dobrze, że zadzwoniłaś. Jutro miałam jechać do domu, biletów jeszcze nie kupiłam, więc mogę zmienić plany.
- Przyjeżdżam przed południem. Powinnam być około dziesiątej trzydzieści. Czekaj w akademiku.
- Oszalałaś, będę na dworcu.
Najpierw zawiozły torbę Teresy do akademika, a następnie wybrały się do Babci Malwiny na pierogi. Zamówiły podwójne porcje i zaczęły się zastanawiać, jak spędzą resztę dnia. Teresa przyjechała na trzy dni, więc wszelakie atrakcje mogły jakoś zaplanować.
- Nie widzę w tym planie Seweryna – zagadnęła Teresa.
- On się teraz uczy i nie wolno mu przeszkadzać.
- Ale ja chcę się z nim zobaczyć. Lubię tego twojego chłopaka.
- Nie ma sprawy, możemy jutro wieczorem, jeśli oczywiście nie będziemy miały nic lepszego do roboty.
- No nie bądź okrutna, przecież układa się wam wspaniale.
- Ja też tak myślałam.
- Weronika, jak będziesz chciała pogadać, daj znać.
-  Na razie nie.

Nazajutrz zapukały do drzwi Seweryna. Po dłuższej chwili otworzyła je przystojna blondynka, całkowite przeciwieństwo drobnej czarnowłosej Weroniki.
- Kochanie, kto tam.
- Do ciebie skarbie.
Wyszedł, przewiązany tylko ręcznikiem. Popatrzył na skamieniałe Teresę i Weronikę i powiedział
- Teraz już wiesz, wnioski wyciągnij sama. A to jest Amanda, moja przyszła żona. Mieszkamy razem od dłuższego czasu. Po sesji się pobieramy.

Weronika przez całą drogę nie odzywała się do Teresy. Ona z kolei nie chciała nic mówić, bo wydawało się jej, że jest główną  sprawczynią tego całego nieszczęścia.
Nazajutrz Weronika powiedziała do Teresy.
- Przepraszam cię, ale mam ochotę pojechać do domu.
- Oczywiście. Kazimierz nam nie ucieknie. I nie martw się. Ta lamura długo nie potrwa.
- Nie chcę o tym mówić, muszę najpierw pomyśleć.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA