Epidemiolodzy alarmują: jednym ze skutków ubocznych epidemii wirusa SARS-CoV-2 mogą być depresja i zaburzenia lękowe. Co zrobić, gdy wokół szerzy się panika, a nas ogarnia strach? Na pytania dotyczące aspektów psychologicznych epidemii koronawiursa odpowiedziała nam psycholog i psychoterapeuta Sylwia Miller.
Dlaczego epidemia koronawirusa zwiększa ryzyko rozwoju zaburzeń lękowych i depresji?
Sylwia Miller, psycholog: Jeszcze kilka dni temu większość z nas nie podchodziła do epidemii koronawirusa poważnie. Nie chcę powiedzieć, że lekceważyliśmy zagrożenie, po prostu było to coś, co nas jeszcze nie dotyczyło. Stało się inaczej. To, co się teraz dzieje, powoduje w nas silny stres. Stres jest naturalną reakcją organizmu na zdarzenie, które jest nagłe. Istotny jest czas trwania tego stresu. Krótkotrwały – jest dla nas mobilizujący, jeśli się przedłuża, jest nasilony, to staje się niebezpieczny.
Stres może chyba dodatkowo osłabić naszą odporność?
Zgadza się. Gdy organizm jest pod wpływem chronicznego stresu to zagraża integralności układu immunologicznego. Organizm się mobilizuje, wytwarzają się hormony, takie jak adrenalina noradrenalina, kortyzol. Gdy ten stan trwa zbyt długo, nasz układ odpornościowy słabnie.
O co się teraz boimy?
Zadajemy sobie mnóstwo pytań. Martwimy się o zdrowie swoje i bliskich, o nasze bezpieczeństwo ekonomiczne. Jesteśmy teraz w takim stanie „czujki”. Możemy porównać to do sytuacji oczekiwania na wynik bardzo ważnego egzaminu, który możemy oblać, choć mamy nadzieję, że będzie dobrze. Stresogenne jest dla nas również poczucie, że utraciliśmy kontrolę nad wieloma sprawami. Nie wiemy, co nas czeka.
Trudno nam cokolwiek zrobić, jeśli jesteśmy zamknięci w domu, musimy pracować, a dzieci nie poszły do szkoły. Wydaje nam się, że jesteśmy w podbramkowej sytuacji, bezsilni. Jak w takich okolicznościach radzić sobie ze stresem?
Nie jest tak, że straciliśmy całkowicie kontrolę. Nadal możemy robić coś, aby swoją sytuację poprawić. Możemy być w domu, dbać o higienę, być bardziej ostrożni, pomagać osobom starszym. Zadajmy sobie pytanie: co mogę zrobić w tej sytuacji, aby mieć wpływ na rozwiązanie problemu? Zamieńmy zagrożenie na wyzwanie – to bardzo ważne. Starajmy się przywrócić poczucie wewnętrznej kontroli. Niektórym może przychodzić to trudniej, ale jest to możliwe.
Komu może przychodzić to trudniej? Psycholodzy wymieniają trzy grupy osób, które są bardziej narażone na zaburzenia nastroju z powodu koronawirusa: osoby starsze, dzieci i pracownicy służby zdrowia.
Najtrudniej poradzić sobie z lękiem osobom, które już cierpią na zaburzenia lękowe, zaburzenia nastroju, takie jak depresja. Dla nich dużym wsparciem będzie uświadamianie im, że problem dotyczy wszystkich nas.
Osoby starsze są z kolei często samotne, nie mają dostępu do mediów społecznościowych. Ważne jest w ich przypadku wsparcie osób z zewnątrz. Możemy zrobić zakupy, zadzwonić i przede wszystkim dać się tym osobom wypowiedzieć, wyżalić, słuchajmy ich.
Dla dzieci jest to totalnie nowa sytuacja, dla nich poczucie bezpieczeństwa jest bardzo ważne. Gdy widzą wystraszonych rodziców, to tracą poczucie spokoju. Powinniśmy tłumaczyć sytuację z poziomu dziecka, uważać na przekaz medialny, który dziecko słyszy. Komfort w tej sytuacji daje regularność i przewidywalność zdarzeń – codzienne rytuały dadzą dziecku poczucie spokoju.
Lęk pracowników służby zdrowia jest lękiem najbardziej adekwatnym. Jeśli nie mają oni podstawowych środków ochrony, maseczek, kombinezonów, a wiedzą, że będą w bezpośrednim kontakcie z wirusem, to lęk jest zrozumiały. Bardzo ważne, żeby pokazywać im, że ich szanujemy i podziwiamy. Dla nich pomocne jest skoncentrowanie się na pracy, ale też wygadanie się, może nawet wypłakanie. Na pewno nie tłumienie emocji.
A dostarczanie sobie codziennych informacji o koronawirusie? Dzięki temu mamy szansę odzyskać kontrolę?
I tak, i nie. Wszystko zależy od ilości tych informacji oraz od tego, czy czerpiemy je z wiarygodnych źródeł. Popieram oglądanie wiadomości 1-2 razy dziennie, aby być poinformowanym o tym, co się dzieje. Róbmy to konstruktywnie, bez nakręcania się. W ten sposób wiedza może nam pomóc w odzyskaniu kontroli. Starajmy się prowadzić normalne życie. Możemy ugotować obiad, porozmawiać ze znajomymi, pobawić się z dzieckiem.
Wiele na temat koronawirusa dowiadujemy się z mediów społecznościowych, dzielimy się informacjami przez Messengera. Czy nasza aktywność nie za bardzo nas nakręca?
To jest jakaś forma adaptacji do nowych warunków. Stworzenie siatki wsparcia społecznego jest bardzo ważne. Wymienianie się poglądami, odczuciami, żartowanie np. w formie przekazywania sobie memów, mogą być bardzo korzystne dla naszego samopoczucia.
Śmiech to dla nas dzisiaj ratunek?
Jak najbardziej! Badania dowodzą, że oglądanie przez pół godziny śmiesznych filmów istotnie poprawia działanie organizmu: dochodzi do pozytywnych biochemicznych zmian, obniża się kortyzol, w ślinie zwiększa się stężenie immunoglobuliny A, która poprawia odporność. Śmiech pomaga w radzeniu sobie ze stresem. To taki stacjonarny jogging.
Jak długo zajmie nam oswojenie się z koronawirusem?
Według badań proces adaptacji do nagłych zmian wynosi ok. 2 tygodni. O ile oczywiście, nie pojawią się trudne dla nas „zwroty akcji”.
Więcej o koronawirusie:
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!