Jeśli po przyjściu z pracy nerwowo demolujemy kuchnię, ostentacyjnie szczękając garnkami, podgłaszając telewizor, fukamy na dziecko, warczymy na partnera, i mruczymy pod nosem litanię niezadowolenia, to na 100% te działania znajdą odbicie w dalszej części wieczora w postaci niezapowiedzianych rykoszetów od członków rodziny. Bo czyż partner słuchający pretensji będzie chciał aktywnie włączyć się w życie rodzinne po takim wstępie? Czy dziecko stanie się łagodne jak baranek czy też zacznie się dąsać, marudzić czy histeryzować. Czy my będąc prowokatorem tej sytuacji faktycznie odnajdziemy spokój i ukojenie, o które tak naprawdę nam chodzi? NIE – nakręcimy się jeszcze bardziej w odczuwaniu złości, frustracji, niezadowolenia. Ciąg dalszy tej historii może być różny. Może uda się załagodzić sytuację, a może przeciwnie dojdzie do eskalacji przemocy psychicznej czy fizycznej.
Cykl przemocy w rodzinie zawsze podlega trzem niezależnie występującym po sobie fazom, które omówię na przykładzie występowania przemocy fizycznej. Fazy cyklu różnią się one wyłącznie zakresem nasilenia i czasu trwania. Nie można określić, ile czasu dana faza będzie trwała w ramach danej rodziny, ani jak długo przemoc będzie się utrzymywała. Jednak znajomość tych 3 faz – o których poniżej – sprawia, że można zrozumieć poszczególne wydarzenia, a nawet do pewnego stopnia przewidzieć. Nie zapobiegnie to działaniom przemocowym panującym w rodzinie, ale znajomość procesu przemocy, pozwoli go zrozumieć, a tym samym nauczyć się rozpoznawać nadchodzące wydarzenia i (żywię taką nadzieję) starać się im przeciwstawiać.
1. Faza - Budowanie napięcia
To zjawisko, które może trwać kilkadziesiąt minut, a może trwać kilkanaście lat. To bardzo ważne by zrozumieć, że faza pierwsza, która bezpośrednio poprzedza fizyczną przemoc, może do niej doprowadzić, a może na niej się zakończyć. Wszystko zależy od tego, w jakim stopniu partnerzy oczekują i chcą ujścia tej fazy. Jak długo są w stanie wytrzymać napięcie.
Napięcie o którym mówię to odczuwanie nieprzyjemnego rodzaju stresu przez osobę, która w bezpośrednim ataku ucierpi najbardziej. To ona tak manewruje swoim zachowaniem i zachowaniem partnera, że albo szybko doprowadzi do rozładowania, albo będzie lawirować w tej sytuacji tak długo, jak długo wytrzyma. Nie chodzi tu o celowe podkładanie się czy prowokowanie partnera. O nie! Winę za akt agresji ZAWSZE ponosi sprawca. Tylko sprawca. Nikt inny nie odpowiada za czyny drugiej osoby. Zatem nie można mówić, że ofiara do czegoś sprowokowała. W żadnym wypadku.
Zachowania, które mam na myśli to właśnie zachowania ucieczkowe – uniemożliwiające sprawcy bezpośredni atak. Jest naturalną cechą człowieka, aby oddalać od siebie zagrożenie. I dokładnie to robią kobiety, żyjące w przemocowych związkach. Schodzą z drogi, są potulne, nie odpowiadają na zaczepki tak długo jak są w stanie wytrzymać, dogadzają partnerowi, by nie miał powodów "by się przyczepić". Mówiąc krótko – bardzo ciężko pracują tak manipulując sytuacją własną i rodzinną, by zapobiegać atakom partnera. Takie zachowania powodują, że mają możliwość pielęgnowania w sobie poczucia kontroli nad sytuacją. Pozbawienie tej kontroli prowadzi do zjawiska zwanego wyuczona bezradnością i pozbawia ofiarę jej najważniejszej broni, czyli poczucia własnej wartości. W związku z tym, robią co mogą by napięcie nie przerodziło się w otwartą przemoc. Jeśli się poddadzą, bo poczucie braku wpływu na sytuację będzie zbyt duże, zamkną w sobie i staną się bardziej bierne, to sprawca szybciej zaatakuje. Zatem to "dogadzanie" partnerowi, to nic innego, jak rodzaj specyficznej ochrony, którą same sobie zapewniają. Życie w nieustającym stresie, i napięciu, jest wyniszczające. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że kobieta nie potrafiąc zrozumieć tej sytuacji (jednorazowej czy tygodni trwania napięcia) obwinia za nią siebie.
W momencie, gdy poszczególne zaczepki, kłótnie czy poszturchiwania stają się nie do zniesienia następuje przejście do fazy drugiej.
2. Faza – Incydenty przemocy
Faza druga jest końcowym ogniwem fazy pierwszej, w której pod wpływem narastającego napięcia, stresu, i wzajemnych nieporozumień, dochodzi do wyładowania nagromadzonej złości w postaci jawnych ataków agresji fizycznej – bicia, kopania, duszenia. I o ile w fazie pierwszej również mogły występować akty agresji, to nie były one tak gwałtowne i poważne, jak teraz. Jest też to najkrótsza faza.
Po ostrym, niekontrolowanym ataku, ofiara przeważnie odczuwa uczucia niedowierzania, zaprzeczania, złości czy szoku, że dana sytuacja miała miejsce. Im straszniejsze obrażenia odniosła kobieta, tym silniej je minimalizuje i tłumaczy zachowanie partnera. Co więcej większość bitych kobiet, nie szuka pomocy w opatrywaniu swoich obrażeń na zewnątrz, tylko je starannie ukrywa. Wyjątkiem są sytuacje, gdy kobieta sama zgłasza się po pomoc medyczną – za wyjątkiem sytuacji, gdy znajduje się w bardzo złym stanie. Rzadko kiedy też kobieta dzwoni na policję, ponieważ nie wierzy w jej skuteczność. Badania z 1976 roku w Kansas City pokazały, że 80% kobiet zamordowanych przez swoich mężów dzwoniło wcześniej na policje od jednego do pięciu razy!
Innym aspektem fazy drugiej jest, utrudnianie przez same kobiety policyjnych czy sąsiedzkich interwencji. Stąd też zakorzeniony w nas nieprawdziwy mit, że "brudy należy prać we własnym domu" może wydawać się niektórym oczywisty. Jednak taki sposób myślenia jest błędny. Co ma zrobić kobieta, po interwencji policji, w momencie, w którym zostanie ze swoim oprawcą znowu sam na sam? Dzwoniąc po policję walczyła o przetrwanie gwałtownego ataku agresji. Teraz broniąc swojego partnera w walczy o przetrwanie i odciągnięcie w czasie kolejnego ataku.
3. Faza – Miesiąc miodowy
Dla obu stron zaistnienie przemocy we własnej rodzinie jest trudne. I o ile sytuację ofiary łatwo sobie wyobrazić, tak sytuację sprawcy nie zawsze każdy zrozumie. On rozumie co się stało, i czuje się źle. Zdaje sobie sprawę, że postąpił mówiąc delikatnie – niewłaściwie, ale ponieważ jest słaby psychicznie, to nie potrafił zachować się inaczej. Dla niego ta sytuacja również jest trudna, tylko inaczej. Nie bronię to bynajmniej sprawców – pragnę jedynie pokazać, że każde zjawisko ma dwa końce i aby w pełni zrozumieć daną sytuację, trzeba poznać opinię każdej ze stron.
W fazie trzeciej dominuje obustronne poczucie winy – sprawca czuje się winny z powodu agresywnego zachowania, ofiara z powodu niemożności zastopowania go. Ponieważ emocje są bardzo silne, obie strony starają się na nowo odbudować sytuacje sprzed ataku.
Mężczyzna (sprawca) będzie starać się w skrajny sposób okazywać swoją miłość – może być przesadnie uprzejmy, szarmancki, wręcz romantycznie zakochany. Takie zachowanie partnera sprawia, że w większości przypadków ofiara wybacza sprawcy. Co więcej odczuwa współczucie, z powodu tego, że jemu jest przykro. Wierzy, w jego zapewnienia, że dane zachowanie już nigdy więcej się nie powtórzy.
Inną praktyka sprawcy jest zaprzęgnięcie osób trzecich, do przekonania osoby doznającej przemocy, że sprawca ją kocha a to był tylko niewinny incydent. Swoista manipulacja.
Faza trzecia to najlepszy okres dla kobiet żyjących w związku przemocowym. W chwilach wspólnego małżeńskiego szczęścia, czułych przysięgach, kwiatach i czekoladkach trudno podejmować właściwe decyzje. Trudno odrzucić emocje i uwierzyć, że to wszystko są kłamstwa, mające na celu odwleczenie odbycia kary za przemoc.
Poszczególne fazy zawsze naprzemiennie po sobie następują. Po fazie trzeciej, w końcu ponownie rozpocznie się faza pierwsza. Tym co je różnicuje względem siebie jest czas występowania. Im dłużej trwa przemocowy związek, tym dłuższa staje się faza pierwsza, zaś faza trzecia bardzo się zmniejsza. Dzieje się tak dlatego, że każde współczujące wybaczenie ofiary, przekonuje sprawcę do tego, że maltretowana osoba się na to świadomie zgadza – wszak "widziały gały co brały". I cała historia powtarza się.
Aneta Styńska z wykształcenia psycholog społeczny. Dodatkowo ukończyła Studium Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie Instytutu Psychologii Zdrowia. Właścicielka Internetowej Poradni Psychologicznej - Psychorada.pl www.psychorada.pl
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!