Miłość w XIX wieku
W XIX wieku kojarzeniem małżeństw często zajmowały się rodziny. Powszechnie uważano, że panience z dobrego domu nie wypada „biegać za mężczyznami”. W dodatku jako osoba młoda, niewinna i mająca niewielkie doświadczenie życiowe, raczej nie mogłaby dokonać właściwego wyboru. Jednym słowem młodych trzeba było strzec przed porywami namiętności. Bo przecież w małżeństwie nie chodziło tylko o łączenie serc, ale o coś więcej. Trzeba było dobrze połączyć majątki, nazwiska, przyjrzeć się reputacji kawalera, ocenić jego pozycję w towarzystwie i wiele innych okoliczności.
Pojawia się zatem pytanie, czy na tak niekorzystnym gruncie było miejsce na miłość? I tu zapewne zaskoczę czytelnika, odpowiadając, że tak. Potrzeba miłości, kochania i bycia kochanym istnieje w człowiek od zawsze. Zdarzało się więc, że młoda niedoświadczona panienka już w pierwszym malkontencie i bigocie, choćby wybranym przez rodziców, potrafiła dojrzeć wybranka swego serca. Aleksandra Tarczewska opisuje, jak do jej kuzynki umizgiwał się
I. Kochanowski, pewien schorowany starzec, w dodatku o jednym, zielonym zębie, ale za to pełen grzeczności światowej i szafujący komplementami. W konsekwencji panna „z ukontentowaniem słuchała jego andronów i nie widząc zęba i ruin jego postawy spoglądała na niego jak na Adonisa”. No cóż, tak to już jest, że kochamy sercem, a nie rozumem.
Małżeństwo jak z romansu?
Wśród dziewcząt tamtej epoki zauważyć można było bardzo infantylne podejście do instytucji małżeństwa. Zresztą czegóż innego można się było po nich spodziewać, skoro niewykształcone, odizolowane od świata, trzymane pod kloszem rodzinnego domu niewielkie miały pojęcie o życiu i rodzinie. Ich wyobrażenie na temat świata kształtowały ckliwe, czytane całymi dniami romanse. W romansach tych miłość porównywano do wonnych kwiatów, najpiękniejszych zapachów, malowniczych krajobrazów. W konsekwencji małżeństwo pojmowały w sposób nader poetycki i często nie mający nic wspólnego z rzeczywistością. Widziały je jako stan doskonały, będący remedium na wszelkie bolączki młodości, no i jako doskonały sposób na rozpędzenie wszechobecnej nudy. Jak więc Państwo widzą, o miłość – wprawdzie niedojrzałą, ale jednak – nie było tak trudno. Nie o takim jednak uczuciu dziś chciałabym pisać.
Zobacz też: Jak dawniej kobiety o siebie dbały? To cię zaskoczy!
Miłość, ale nie na początku związku
Małżeństwa zawierane z rozsądku sprzyjały także rodzeniu się prawdziwego, dojrzałego uczucia. U osób nieco starszych można było wtedy zaobserwować zjawisko „dochodzenia do miłości”, które polegało na tym, że pojawiała się ona nie na początku związku, ale dopiero później. Zjawisko to częściej występowało poza sferami najwyższymi. Niestety luksus sprawiał, że małżonkowie zajęci światowym życiem i rozrywkami nie do końca czuli potrzebę koncentrowania się na drugiej osobie (oczywiście zdarzały się wyjątki).
Nieco inaczej było wśród warstw niższych. W ciężkiej rzeczywistości kobieta, by przeżyć, musiała wyjść za mąż przykładowo za niewiele bogatszego od siebie urzędnika, sprzedawcę, zarządcę czy dzierżawcę jakiegoś majątku na prowincji. W niższych sferach nikt nie marzył o drogiej biżuterii czy powozach, bo te były nieosiągalne. Była za to proza życia i wspólne starania o to, by związać koniec z końcem. I zdarzało się, że na takim właśnie gruncie małżonkowie przywykali do siebie, zaczynali cenić się za wzajemne oddanie, starania wokół domu i rodziny, a szacunek przechodził w troskę i miłość taką poważną, opartą na mocnych fundamentach, a nie na młodzieńczych, romantycznych imaginacjach.
Współczesne małżeństwa
A jak jest dzisiaj? W mojej ocenie podobnie. Miłość, rodząca się na bazie fascynacji wyglądem zewnętrznym czy erotyką, rzadko bywa dojrzała. Życie szybko weryfikuje tego typu uczucie. Bo przecież bycie ze sobą nie polega na wzajemnym podziwianiu, ale jednak na czymś więcej, to jest na wspólnej komunikacji, rozwiązywaniu problemów, wzajemnym wsparciu. „Szybka miłość”, a do tego gwałtowana i namiętna, niestety często zabija związek. Zbyt dużo w niej oczekiwań, roszczeń, a za mało pokory. A co Państwo o tym myślą? Zapraszam do dyskusji na forum.
Zobacz też:
Autor: Agnieszka Lisak – pisarka, autorka bloga historyczno-obyczajowego www.lisak.net.pl/blog/
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!