W Polsce każdego dnia umiera dziecko. Co roku blisko siedemdziesiąt tysięcy rodzin doświadcza tej starty i bólu: ponad pięćdziesiąt tysięcy kobiet przeżywa poronienie, trzy tysiące dzieci rodzi się martwych, a reszta przypadków dotyczy śmierci przed ukończeniem 18. roku życia z powodu chorób i wypadków. Każdy z rodziców, którzy tracą dziecko, doświadcza żałoby ze wszystkimi jej trudnymi etapami.
Październik (od ponad dwudziestu lat na świecie, a od dziewięciu w Polsce) jest miesiącem pamięci o zmarłych dzieciach, a dzień 15 października uznany jest jako Dzień Dziecka Utraconego.
15 października jest w Stanach Zjednoczonych oficjalnie obchodzony jako Dzień Pamięci Dzieci Nienarodzonych i Zmarłych (Pregnancy and Infant Loss Remembrance Day) już od 1988 roku. W tym dniu Amerykanie zakładają różowo-błękitne wstążeczki, zapalają znicze, składają kwiaty w kościołach, szpitalach i na cmentarzach, wyrażając w ten sposób solidarność z osieroconymi rodzicami. Idea tego dnia jest związana z potrzebą zmiany sposobu postrzegania przez społeczeństwo problemów, z jakimi borykają się rodzice po stracie dziecka.
Niestety w Polsce wiele osób nawet nie ma pojęcia, że taki dzień jest obchodzony. Zdarza się, że rodzice Aniołkowych Dzieci (bo tak się je nazywa) też nie mają wiedzy na ten temat, ponieważ ciągle śmierć dzieci traktowana jest w Polsce jako temat tabu. W naszym kraju wciąż nie ma społecznego przyzwolenia na przeżywanie przez rodziców żałoby po wczesnej utracie dziecka (poronieniu samoistnym). Także śmierć dziecka, które żyło na tyle krótko, że nie miało szans zaistnieć społecznie, jest wręcz negowana przez otoczenie, które odbiera rodzicom prawo do żałoby. Brak pomocy psychologicznej, uregulowań prawnych w Polsce w zakresie pogrzebu i wydawania ciał przedwcześnie urodzonych dzieci, odmawianie kościelnego pogrzebu dzieciom martwo urodzonym oraz brak procedur w szpitalach w sytuacjach przegranych narodzin (jak choćby umieszczanie matek na jednej sali z kobietami, które mają przy sobie nowonarodzone dzieci) oznacza, że temat śmierci dzieci wciąż jest unikany i niezrozumiany.
Z roku na rok przybywa jednak instytucji, które organizują ten dzień, aby choć w minimalnym stopniu wesprzeć rodziców po starcie.
W wielu miastach odbywają się spotkania rodziców po stracie, zostają odprawione msze święte w intencji zmarłych dzieci i ich rodzin, a w niebo zostają wypuszczane białe, błękitne i różowe baloniki z listami i imionami zmarłych dzieci.
A skąd pomysł na to, by obchodzić Dzień Dziecka Utraconego?
Robyn Bear, doświadczywszy sześć razy tragedii poronienia (jedno z jej dzieci zmarło właśnie 15 października), doszła do wniosku, że zarówno rodzice, jak i rodzeństwo, dziadkowie czy dalsza rodzina, potrzebują dnia, który będzie specjalnie poświęcony pamięci zmarłych dzieci – zarówno tych małych, które przeżyły kilka dni czy tygodni okresu życia płodowego i ciąża zakończyła się poronieniem, tych nieco większych, gdy doszło do przedwczesnego porodu czy martwych narodzin, jak i wtedy, gdy dziecko zmarło po narodzinach w wyniku choroby lub nieszczęśliwego wypadku w późniejszym wieku.
Robyn, tracąc dzieci, nie otrzymała wsparcia ani od pracowników szpitala, ani od rodziny. Tym trudniej było jej pogodzić się z tym, co się stało. Pomysłem stworzenia dnia pamięci podzieliła się z koleżanką – Lisą Brown. Lisa miała już jedno dziecko, gdy poroniła kolejną ciążę. Przyjęła wówczas rozwiązanie, które podsuwało otoczenie: życie toczy się dalej, widocznie tak musiało być, przecież zawsze możesz mieć następne. Jednak jej następna ciąża także zakończyła się tragicznie: w 17. tygodniu urodził się maleńki Jackson Robert, ważył 86 gramów i mierzył 6 cali. Lisa wiedziała, że teraz nie będzie w stanie wmówić sobie tego, co powtarzała przy pierwszej stracie. Uznała: „nie, życie nie płynie dalej, straciłam dziecko... synek był dla mnie ważny i nigdy go nie zapomnę". Tak rozpoczęła drogę żałoby i jednocześnie zdrowienia po stracie.
Robyn udało się stworzyć siedem grup wsparcia dla osieroconych rodziców. Zebrała też historie o poronieniu, które (wydane w formie książki) niosą pomoc innym. Razem z 70 innymi osieroconymi rodzicami doprowadziła do tego, że dzień 15 października uznany został oficjalnie przez Kongres Stanów Zjednoczonych.
Po raz pierwszy taki dzień był obchodzony w 2004 roku i został zainicjowany przez grupę rodziców z forum "Chore dziecko/strata dziecka" (forum prywatne GW). Grupa ta w lutym 2005 roku została zarejestrowana jako "Dlaczego – Organizacja Rodziców Dzieci Chorych oraz Rodziców po Stracie" (koło przy TPD). Obecnie w całą akcję obchodzenia Dnia Dziecka Utraconego angażuje się kilkanaście instytucji, fundacji, stowarzyszeń i osób prywatnych. W wielu miastach Polski odprawiane są msze w intencji zmarłych dzieci i ich rodziców.
Kilka lat temu, gdy taka msza została odprawiona na Powązkach w Warszawie, uczestnicy poszli wspólnie na cmentarz zapalić lampki na grobach dzieci. W 2007 roku w Szczecinie zorganizowana została wystawa zdjęć Anny Banasiak „Te dzieci śpiewają w kamieniu".
Rodzice spotykają się nie tylko w kościołach, ale również na spotkaniach w grupach wsparcia i na imprezach w plenerze. Stowarzyszenie Rodziców po Poronieniu zwróciło się do Episkopatu Polski z prośbą o wpisanie Dnia Dziecka Utraconego do oficjalnego kalendarza inicjatyw duszpasterskich, co zakończyło się sukcesem, a dzień ten został przez Kościół oficjalnie uznany jako Dzień Dziecka Utraconego (we wszystkich w parafiach odbywać się będą modlitwy w intencji dzieci zmarłych przedwcześnie).
Gdzie i jak obchodzone są Dni Dziecka Utraconego w roku 2013? Informacje można uzyskać na stronie: http://www.dlaczego.org.pl/ddu-archiwum/dzien-dziecka-utraconego-2013/697-dzien-dziecka-utraconego-15-10-2013-informacja
Zobacz też: Moje dziecko nie żyje – gdzie szukać wsparcia?
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!