Wiadomo również, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat liczba chorych podwoiła się. To dokładnie tak, jak w całej Europie Zachodniej i w innych krajach wysokorozwiniętych, dlatego coraz liczniej pojawiają się hipotezy naukowców na temat cywilizacyjnych i "higienicznych" przyczyn alergii. Dowodem mają być dane mówiące o tym, że alergia jest znacznie rzadsza w środowiskach wiejskich, gdzie dzieci od urodzenia stykają się z kurzem i zwierzętami gospodarskimi. Czy jednak rzeczywiście jest jakaś prawda w znanym powiedzeniu "częste mycie skraca życie"?
– To nie takie proste – komentuje prof. dr hab. med. Bolesław Samoliński z Zakładu Profilaktyki Zagrożeń Środowiskowych i Alergologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, który realizuje program badań. – Przecież właśnie poprawa poziomu higieny przyczyniła się do radykalnego zwiększenia średniej długości życia. Nagle okazało się bowiem, że aby uniknąć poważnych infekcji, wystarczy tylko częściej myć ręce. – Ale prawdą jest również, że alergie to cena, jaką płacimy za rozwój cywilizacji – dodaje prof. Samoliński.
Wyimaginowany wróg
Natura wyposażyła nasze organizmy w bardzo sprawny układ odpornościowy. Było to niezbędne wtedy, gdy byliśmy stale narażeni na atak rozmaitych zarazków i pasożytów. Jednak w toku rozwoju cywilizacyjnego wiele z tych chorobotwórczych drobnoustrojów przestało nam zagrażać, a dzięki masowym szczepieniom profilaktycznym jesteśmy też chronieni przed chorobami zakaźnymi. To wszystko sprawiło, że nasz system immunologiczny zaczął... się nudzić. To właśnie dlatego jego główne szeregi obronne, czyli przeciwciała IgE, szukają sobie teraz nowych wrogów. Często niestety wyimaginowanych, bo za szkodliwe uznawane są całkowicie niegroźne dla nas pyłki roślin czy drobiny kurzu. Wywołują one u niektórych osób gwałtowną reakcję organizmu.
Co się wtedy dzieje? Gdy komórki układu immunologicznego zauważą alergen, wydzielają specjalną substancję, histaminę, która powoduje rozszerzenie naczyń krwionośnych i szybsze krążenie krwi oraz wywołuje stan zapalny. Organizm chce bowiem jak najszybciej pozbyć się intruza. Zewnętrznym objawem toczonej walki są (w zależności od rodzaju wroga) katar, kaszel, obrzęk błon śluzowych i duszności, wysypka albo bóle brzucha i biegunka.
Zapisane w genach
Ryzyko tego typu reakcji układu immunologicznego jest szczególnie wysokie u osób, które skłonność do alergii mają zakodowaną w genach. Naukowcy nawet bardzo skrupulatnie to obliczyli. Gdy jedno z rodziców ma alergię, prawdopodobieństwo, że dziecko zachoruje, wynosi 20–40 proc., jeśli oboje, ryzyko wzrasta nawet dwukrotnie, do 50–80 proc. (zwłaszcza gdy mają ten sam rodzaj choroby, np. uczulenie na roztocza kurzu domowego). Dlatego szczególną opieką profilaktyczną, nawet jeszcze przed urodzeniem, powinny zostać objęte dzieci z tzw. rodzin alergicznych. Podstawowe zalecenia dla rodziców pozostają od lat niezmienne. Ale jest też sporo świeżych pomysłów i teorii naukowców na ten temat.
Co nowego w profilaktyce? Badania przeprowadzone w Finlandii udowodniły, że ryzyko alergii u dziecka można zmniejszyć aż o połowę, gdy mama w ostatnim miesiącu ciąży przyjmuje bakterie probiotyczne (konkretnie w tych badaniach użyto szczepu Lactobacillus rhamnosus GG, w Polsce dostępnego w preparacie Dicoflor) oraz podaje je dziecku przez pierwsze sześć miesięcy życia. Ogłoszenie wyników tych badań zaowocowało takim właśnie zaleceniem w Finlandii i innych krajach skandynawskich. W Polsce nikt dotychczas podobnego postępowania na masową skalę nie wprowadził. – Dopóki nie będziemy mieć dużych, wieloletnich badań porównawczych i naukowcy jednoznacznie nie udowodnią, że probiotyki rzeczywiście zmniejszają ryzyko alergii, nikt nie wyda decyzji o tego typu procedurze – mówi prof. Samoliński. – Ale na pewno nikomu to nie zaszkodzi. Jeśli jest badanie udowadniające, że są szanse na zmniejszenie ryzyka rozwoju alergii, zdecydowanie należy to stosować. Tym bardziej że, jak wynika z faktów dotychczas nam znanych, a także z naszych obserwacji, jest z całą pewnością uzasadnione, aby zlikwidować nadmierną sterylność w życiu dziecka. Zdrowy rozsądek polega na tym, żeby z jednej strony nie chować dziecka pod kloszem, w całkowicie sterylnych warunkach, a z drugiej strony nie doprowadzić do tego, że pojawią się jakieś choroby wynikające z braku higieny. Stąd tak wielkie zainteresowanie właśnie bakteriami probiotycznymi, które nie są chorobotwórcze, ale – podobnie jak różne zarazki – stymulują układ immunologiczny.
Życie bez alergii
Umiar i zdrowy rozsądek to, zdaniem prof. Samolińskiego, najlepszy sposób na uniknięcie alergii. Nie należy zatem za wszelką cenę unikać kontaktów z bakteriami (nawet potencjalnie chorobotwórczymi) czy wirusami. Jeśli małe dziecko raczkuje, mama nie musi obsesyjnie kilka razy dziennie myć każdego kawałka podłogi. Jeśli malec włoży do buzi niewyparzony klocek, to zwykle tylko z korzyścią dla swojego zdrowia. Całkowita sterylność jest szkodliwa. Są nawet teorie, które sugerują, że osoby często chorujące na niegroźne infekcje mają mniejszą skłonność do alergii. Pod warunkiem oczywiście, że pozwoli się organizmowi działać w sposób naturalny. Gdy każde przeziębienie leczymy antybiotykami, skutek może być odwrotny. Dzieci, które w pierwszym roku życia dostawały antybiotyk, są np. dwukrotnie bardziej narażone na astmę. Także osoby dorosłe, jeśli nie są alergikami, mogą mieszkać w dobrym towarzystwie niewielkich ilości kurzu. Sekret tkwi właśnie w tej ilości. Jeśli potencjalnych alergenów jest niewiele, specjalnie nie ryzykujemy. Ale gdy nie sprzątamy wcale, prawdopodobieństwo choroby niestety wzrasta. Podobnie jest z jedzeniem. Gdy przez dłuższy czas ktoś jadłby stale jeden rodzaj pokarmu, np. mięso kurczaka, ryzyko, że organizm zareaguje w końcu alergią, jest spore.
Życie z alergią
Całkiem inaczej sprawy się mają, jeśli u kogoś stwierdzono już uczulenie (jak to się robi, patrz ramka na dole). Wtedy powinien za wszelką cenę unikać kontaktu z alergenem. To jak dotychczas najlepszy ze sposobów na tę chorobę. Dostępne obecnie leki tylko czasowo likwidują dokuczliwe objawy. Jedyna tak naprawdę skuteczna metoda leczenia to odczulanie. Sprawdza się ono w przypadku aż 90 proc. pacjentów. Jej sekret tkwi w tym, że organizm powoli uczy się tolerować alergen i nie reagować na jego obecność.
Na czym polega odczulanie? Terapia polega na podawaniu coraz to większych dawek substancji uczulającej, zawsze pod kontrolą lekarza. Jeden cykl to najczęściej 6–14 szczepionek podawanych co 7–14 dni (średni koszt takiej serii wynosi ok. 200 zł). Efekty można zaobserwować już po pierwszym cyklu, ale odczulanie trzeba zwykle powtarzać kilkakrotnie. Tę metodę można stosować w przypadku alergii na pyłki, roztocza, pleśnie czy sierść zwierząt oraz jad owadów. Nie ma ona zastosowania jedynie w alergii pokarmowej.
Chroń dziecko przed alergią
Nawet jeśli oboje rodzice mają uczulenie, można zmniejszyć ryzyko wystąpienia tej choroby u dziecka. Trzeba tylko przestrzegać kilku zasad.
► Maluch powinien być długo karmiony piersią. Im dłużej, tym lepiej (przynajmniej rok). Pokarmy alergizujące powinny być wprowadzane jak najpóźniej.
► Najlepiej mieszkać za miastem, w czystym ekologicznie środowisku, a jeśli to niemożliwe, warto codziennie dokładnie wietrzyć całe mieszkanie (dzieci do 3., 4. roku życia rzadko mają alergię na pyłki, dla nich najgroźniejsze są alergeny wewnątrzmieszkaniowe, np. roztocza, oraz pokarmowe).
► Mieszkanie powinno być suche, bez kurzu i pleśni najlepiej pozbyć się wszelkich dywanów i zasłon.
► Łóżeczko malucha musi mieć nowy materac ze specjalnym, zdejmowanym do prania pokrowcem i pościelą z tworzyw, które można prać.
To warto wiedzieć o testach alergicznych
Aby mieć całkowitą pewność, że Twoje dolegliwości związane są z alergią, trzeba zrobić specjalne testy. Skierowanie powinien wystawić alergolog. Uwaga! Na tydzień przed wykonaniem testów trzeba odstawić wszystkie leki przeciwalergiczne (w tym także maści).
Testy skórne
Pod skórę wprowadza się niewielką ilość konkretnego alergenu i obserwuje, jaką to wywoła reakcję. Silne zaczerwienienie lub bąbel w określonym miejscu świadczy o uczuleniu. Jest to badanie bezpłatne w państwowych placówkach służby zdrowia.
Testy z krwi
Można oznaczyć ogólny poziom immunoglobuliny E (IgE), jednak najbardziej dokładne jest zbadanie tzw. IgE swoistego. Robi się to w trzech panelach: wziewnym, pokarmowym lub mieszanym. To badanie precyzyjnie określa stopień uczulenia na daną substancję. Jest jednak płatne, kosztuje ok. 200 zł za panel.
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!