Dagmara, lat 20, bulimia
Nawet nie wiem, czy naprawdę chciało mi się jeść, ale jadłam. Po co? Żeby zapomnieć o życiu, o pijanym ojcu i wiecznie naburmuszonej matce, o szkole i swoich wiecznie odgrywanych rolach, żeby zabić pustkę uczucia i myślenie, żeby wypełnić czas, żeby oswoić samotność, żeby przybliżyć koniec kolejnego cholernego dnia, żeby przez chwilę robić coś sensownego, żeby poczuć się lepiej, żeby się odrealnić, żeby... nie wiem… Ale jadłam. Jadłam? Nie, ja nie jadłam. Ja żarłam. Wszystko, co tylko wpadło mi w ręce. Potrafi łam zjeść za jednym posiedzeniem trzy litry zupy pomidorowej z ryżem, do tego bochenek chleba z masłem, kilogram jabłek, dwie czekolady, dużą pizzę, jakieś chipsy i wypić półtoralitrowy napój – a to już na lepsze rzyganie, bo na sucho to zawsze kiepsko szło. No bo po takiej uczcie, rzecz jasna, z trudem donosiłam swój obrzydliwie wypchany balon do kibla i zaczynało się rzyganie. Miałam swój rytuał – 60 rzygnięć. 40 zawsze jakoś szło. Koszmar zaczynał się potem, kiedy już żarcie za nic nie chciało ze mnie wyjść.
Panikowałam, bo już niemal fizycznie czułam, jak zaczynam tyć. Wsadzałam sobie prawie pół ręki do gardła, krztusiłam się, napinałam mięśnie. Powoli, ale jakoś szło. Rzygałam, aż do charakterystycznego smaku kwasu i trawionego pokarmu, często też aż do krwi. Zupełnie się tym nie przejmowałam. Podobnie jak ranami na rękach i pozdzieranym gardłem. Nic się nie liczyło. Nic oprócz tego, że udało się wyrzygać. Nie lubiłam tylko takich baloników z krwią, które robiły mi się w gardle. Przekuwałam je paznokciem i wypluwałam krew, ale potem przez kilka dni, jak rzygałam, to mnie jeszcze bardziej wszystko bolało. Czasami, mimo największych starań, nie udawało się dobrze wyrzygać. Wtedy brałam leki przeczyszczające. To było jeszcze gorsze niż rzyganie, bo brałam ich bardzo dużo. Czasami całe noce spędzałam na kiblu. Byłam tak obolała, że z trudem się poruszałam, ale jednocześnie szczęśliwa, bo pusta i... gotowa do kolejnego żarcia.
Zobacz także: Bulimia - lek znieczulający
Fragment książki "Anoreksja i bulimia. Śmiertelne sposoby na życie" (Wydawnictwo Harmonia). Tytuł, lid i śródtytuły pochodzą od redakcji. Publikacja za zgodą wydawcy.
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!