Auto to wolność
Zamiłowanie do samochodów Małgosia odziedziczyła po tacie. Kiedy miała 17 lat, on prowadził własną szkołę nauki kierowców. Podpatrywała go. A z miłości do czterech kółek w 2000 roku, w trzecim miesiącu ciąży, wzięła nawet udział z przyjaciółką w pierwszym kobiecym rajdzie samochodowym w Warszawie. Wygrały, kosząc przeciwniczki na punkty. Gdy fetowały zwycięstwo, pomyślała, że samochody to jej przyszłość.
– Nic nie daje takiej wolności, jak jazda samochodem – mówi Małgorzata. – Mam chandrę, wsiadam i robię rundę po mieście. Jest piękna pogoda – pakuję synów do samochodu i ruszamy na wycieczkę.
Z wykształcenia jest technikiem marketingu. Pracowała w wydawnictwach, na umowy zlecenia. Nie miała szefów, stałych godzin, jej zarobki zależały tylko od niej. Ale negocjacje z klientami i sztuczna uprzejmość coraz bardziej ją nużyły. Dlatego postanowiła, że tak jak tata będzie szkolić kierowców. – Przecież nikt nie zna się na tym lepiej ode mnie! – pomyślała i zapisała się na kurs instruktorów. Znacznie trudniejszy od zwykłego kursu nauki jazdy. Była jedyną kobietą wśród 13 uczniów. Wszyscy mężczyźni wydawali się jej tacy pewni siebie i dobrze przygotowani do zajęć. Ale pokonała strach. Wytłumaczyła sobie, że nikt nie powiedział, iż instruktorami mogą być tylko mężczyźni. To wystarczyło, by śpiewająco zdała egzamin z przepisów oraz jazdy. I już chciała zatrudnić się w jakimś ośrodku szkolenia, gdy tata zaoponował. – Dlaczego masz zależeć od kogoś? Sama sobie poradzisz. Znasz ten zawód od podszewki, widziałaś jak pracowałem, więc otwórz firmę i ucz u siebie – radził. Pomyślała: – Tata ma rację. Od kolegi pożyczyła pieniądze. Zarejestrowała ośrodek, a resztę funduszy wpłaciła na pierwszą ratę kredytu samochodowego.
Z kobietą bezpieczniej
Pierwszy zadzwonił do niej mężczyzna. Miał ładną żonę i nie chciał, aby podrywał ją instruktor – mężczyzna. Odetchnął, gdy Małgosia powiedziała mu, że to ona tutaj uczy. Równie często jak mężowie dzwoniły do niej zdesperowane żony. – Jeździłam z 65-letnią panią, która z powodu choroby męża musiała zrobić prawo jazdy. Ale przerażona bała się nawet wsiąść do samochodu. Wreszcie wyznała, że poprzedni instruktor ciągle na nią krzyczał. I pewnie nigdy więcej nie dotknęłaby kierownicy, gdyby przyjaciółka nie wysłała jej do mnie. Czasem ją widuję. Jeździ wolno, ale pewnie. Dla mnie to sukces! – mówi Małgorzata. W jej ośrodku chętnie podnoszą swoje umiejętności starsi panowie, którzy dawno nie prowadzili auta. Wybierają kobietę instruktora, by nie palić się ze wstydu przed mężczyzną. Małgosia nie narzeka na brak klientów. Stale jednak zastanawia się, jak zdobyć nowych. Bo na rynku szkoleniowym konkurencja jest ogromna. Dlatego prowadzi kursy dla pracowników dużych firm, którzy nie mają czasu na osobne zajęcia. Jeździ do ich biur i na miejscu wykłada teorię, a jazdy uczy w weekendy. Na kursach dla instruktorów doszkala bezrobotnych. Teraz myśli o kobietach. Często, przyglądając się słuchaczom na sali wykładowej, zastanawiała się, dlaczego wśród nich jest tak mało pań? Może boją się przełamać? Ją też kurs na instruktora kosztował więcej odwagi niż pieniędzy. A przecież to doskonały sposób na dorobienie sobie do pensji! Instruktor za godzinę jazdy pobiera średno od ośmiu do 18 złotych. Za godzinę wykładu ok. 15 zł.
Na szczęście robię to, co lubię
Małgosia przyznaje, że nie ma dla siebie zbyt wiele czasu. Jest mamą dwóch synów – dziesięciomiesięcznego Patryka i czteroletniego Aleksandra, których wychowuje sama. Niechętnie rozmawia o swych perypetiach sercowych. Przyznaje, że nie było jej łatwo. Ale sił dodały jej dzieci i praca. – Nie żałuję niczego. Trzeba tylko wyjść z mroku, z braku wiary w siebie. – mówi Małgosia. Ciąże odmieniły jej życie. Po pierwszej założyła firmę. Podczas drugiej szkoliła kursantów i zmieniła siedzibę ośrodka. Ciągle uczy się łączyć obowiązki mamy i szefowej. Nigdy nie jest pewna, co przyniesie kolejny dzień. Niby wszystko ma dopięte na ostatni guzik, a tu nagle Ola rozboli ząbek albo Patryk dostanie gorączki i wtedy trzeba odwołać szkolenia i pędzić do synów.
Z bólem zapisała Patryka od żłobka. Na szczęście chłopiec szybko się oswoił z nowymi dziećmi. Starszy, Olek, chodzi do przedszkola. – Na nic nie mam czasu. Piorę w nocy. Wstaję co dwie godziny, rozwieszam jedną partię i wstawiam następną – mówi Małgorzata. Pomysły i akcje promocyjne firmy też opracowuje, gdy chłopcy już smacznie śpią. Żyją we trójkę w jednym z pokoi w mieszkaniu jej rodziców. Chciała kupić sobie własny kąt, lecz bank nie przyznał jej kredytu.
– Ale ja się tak łatwo nie poddam. Jestem uparta, poczekam i za rok złożę wniosek – uśmiecha się Małgosia. – Chciałabym mieć więcej czasu dla dzieci, ale nie mam wyboru. Muszę dbać o naszą przyszłość. Na szczęście robię to, co lubię.
Odważne 45-latki
W 2002 roku w Polsce było 3083 tys. przedsiębiorców, w tym aż 1140 tys. kobiet. Co ciekawe, większość z nich, bo 48 proc., stanowiły panie w wieku 45 i więcej lat. 28 proc. bizneswoman liczyło sobie od 35 do 44 lat. Pań poniżej 34 lat było 21 proc., a niecałe 3 proc. stanowiły dziewczyny poniżej 24 lat.
Żródło: Raport Banku Światowego, marzec 2004
Panie za kierownicą - Krzysztof Hołowczyc, były rajdowy mistrz Polski i Europy
Z pewnością kobiety mają silniejszy instynkt samozachowawczy. Mężczyznami często rządzi testosteron. Ścigają się, szarżują, jakby chcieli coś sobie udowodnić. A kobiety traktują samochód jako środek transportu. Może jeżdżą wolniej i czasem irytują tym mężczyzn, ale za to bezpieczniej. I uważam to za dobrą cechę. Z drugiej strony mężczyźni mają lepszy refleks i szybciej podejmują decyzje, co podczas jazdy bardzo się przydaje. Ale tak naprawdę – to, jakim się jest kierowcą, zależy od charakteru danej osoby, od nastroju.
Anna Grzelczak
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!