Zaprzeczenie i izolacja
Ta postawa wyraża się w słowach pacjentów: „Nie, to nie może być prawda”. Niektórzy za wszelką cenę chcą oddalić od siebie myśl o śmierci, tłumacząc sobie, że wyniki badań nie mogą być prawdziwe, sprzęt medyczny musiał być popsuty lub pomylono nazwiska. Kübler-Ross zaznacza, że każdy, kto dowie się o zbliżającej się śmierci, stosuje mechanizm zaprzeczania – u jednych jest on słabszy, u innych silniejszy. Większość pacjentów przechodzi potem do kolejnych etapów, w których są już w stanie rozmawiać o śmierci. Niemniej jednak czas trwania poszczególnych stadiów wydaje się dość indywidualną sprawą. Jak mówić pacjentom o nieuleczalności choroby? Autorka pisze:
Nie zawsze mówimy pacjentowi wprost o jego nieuleczalnej chorobie. Najpierw staramy się dowiedzieć, jakie są jego potrzeby, wyczuć jego mocne i słabe strony, dotrzeć do jego ukrytych czy jawnych pragnień, by stwierdzić, do jakiego stopnia pacjent w danym momencie chce poznać prawdę.
Warto przytoczyć jeszcze inne ważne spostrzeżenie:
W trakcie obcowania z pacjentami trzeba bardziej wnikliwie badać nasze własne reakcje, gdyż znajdą one odbicie w zachowaniu pacjenta i w znacznej mierze mogą przyczynić się albo do polepszenia jego samopoczucia, albo pogorszenia. Jeśli jesteśmy gotowi spojrzeć trzeźwo na siebie samych, dopomoże nam to osiągnąć większą dojrzałość wewnętrzną, bowiem nie ma pracy, która lepiej by spełniała tę rolę, niż obcowanie z ludźmi ciężko chorymi, starymi albo umierającymi.
Polecamy: Co myślimy o śmierci?
Gniew
Gdy minie etap zaprzeczania pojawia się pretensja wyrażona pytaniem: „Dlaczego właśnie ja?”. Gniew pacjentów spada na bardzo różne – często przypadkowe – osoby: lekarzy, pielęgniarki, rodziny. Otoczenie często nie wie, jak się zachować w takiej sytuacji, i nie umie postawić się na miejscu umierającego człowieka. Tymczasem wyrozumiałość dla gniewu chorego jest czymś bardzo ważnym.
Kübler-Ross pisze: Ważnym czynnikiem jest wyrozumiałość dla gniewu chorego, czy będzie on uzasadniony, czy nie. Nie trzeba dodawać, że tylko wtedy potrafimy przyjąć taką postawę, jeśli sami nie będziemy się bać śmierci, a więc nie będziemy zbytnio trzymać się na uboczu. Musimy czasem cierpliwie wysłuchać naszych pacjentów, nawet pogodzić się z nieuzasadnionym wybuchem gniewu, wiedząc, że ulga, jaką im to przyniesie, pomoże przetrwać najbliższe godziny. Uda nam się to dopiero wtedy, kiedy sami pogodzimy się z nieuchronnością własnej śmierci, kiedy opanujemy własne niszczycielskie życzenia i uświadomimy sobie własną bierność, słowem to wszystko, co tak źle wpływa na pielęgnację chorego.
Targowanie się
Kolejna postawa jest swego rodzaju kontynuacją postawy gniewu. Charakterystyczne w tej fazie są rozważania pacjenta: „Jeśli Bóg postanowił zabrać mnie z tej ziemi i nie odpowiedział na moje gniewne błagania, to może wysłucha mnie, jeśli go grzecznie poproszę”. Kübler-Ross wspomina o wielu pacjentach, którzy w zamian za przedłużenie życia składali Bogu różnorakie obietnice.
Z punktu widzenia psychologii obietnice te można kojarzyć z cichym poczuciem winy i byłoby dobrze, gdyby tego rodzaju uwagi pacjenta nie były lekceważone przez personel.
Najczęściej jednak takie targowanie się z Bogiem jest rzeczą bardzo prywatną, o której pacjenci milczą, czasem wspominają mimochodem lub zwierzają się kapelanowi. Dlatego – dla dobra chorego – tak ważna jest współpraca lekarzy, pielęgniarek, kapelana i wolontariuszy.
Depresja
Stany depresyjne u terminalnie chorych pacjentów wywołane są licznymi stratami, których doświadczają z dnia na dzień. Począwszy od utraty zdrowia czy określonych części ciała, przez konieczność rezygnacji z marzeń i planów, utratę pracy, aż po poczucie winy w związku z zaniedbywaniem domu.
Wszystkie te przyczyny depresji dobrze są znane ludziom, którzy opiekują się pacjentami. Jednak często zapominamy o tym żalu, jaki musi przeżyć nieuleczalnie chory pacjent po to, by przygotować się do ostatecznego rozstania z doczesnym światem.
W tym kontekście Kübler-Ross mówi o dwóch rodzajach depresji. Pierwsza, reaktywna, jest odpowiedzią na wspomniane straty. W takim przypadku dobrze sprawdzają się próby nadania i uświadamiania sensu życia pacjentów, pocieszanie nawet prostymi słowami, zdawałoby się sloganami.
Czytaj też: Hospicjum – czym jest opieka holistyczna?
Drugi rodzaj depresji nie dotyczy straty minionej, ale strat przyszłych – śmierć kończy relacje z bliskimi, ze wszystkim, z czym się było związanym przez całe życie. Świadomość straty, która nieuchronnie nastąpi, jest powodem stanów depresyjnych. W takich przypadkach nie należy pocieszać, bo smutek jest tutaj najbardziej naturalną reakcją. Wskazana jest raczej pomoc pacjentowi w wyrażaniu żalu, co może mu ułatwić pogodzenie się z rzeczywistością:
Ten rodzaj depresji jest konieczny i zbawienny, jeśli pacjent ma umrzeć w spokoju, pogodzony z losem. Tylko ci chorzy, którzy byli w stanie pokonać swoją rozpacz i obawy, są zdolni osiągnąć ten etap.
Pogodzenie się
Ta ostatnia postawa, związana ze świadomością nieuniknionej śmierci, następuje po przeżyciu poprzednich opisanych stadiów. Jego cechą charakterystyczną jest oczekiwanie na zbliżającą się śmierć, ubolewanie nad utratą bliskich.
Etapu pogodzenia się z losem nie należy mylnie uważać za szczęśliwy. Jest on niemal pozbawiony uczuć. Ból jakby minął, walka się skończyła i nadszedł czas „ostatecznego wypoczynku przed długą podróżą”.
Wtedy należy po prostu być z umierającym, razem z nim pomilczeć, potrzymać za rękę.
Fragment pochodzi z książki "Sens życia i umierania" Beaty Kolek (wydawnictwo Impuls, Kraków 2009). Publikacja za zgodą wydawcy. Bibliografia dostępna u redakcji.
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!