Andrzej Dziedzic – walka z chłoniakiem

para na plaży fot. Fotolia
Facebookowy wpis Andrzeja Dziedzica chwyta za serce. Udostępniło go już ponad 4000 osób, a skomentowało – ponad 17 tysięcy!
Marta Słupska / 08.09.2017 11:22
para na plaży fot. Fotolia

Choroba nie wybiera – na raka może zachorować każdy, nawet ktoś w pełni sił, sportowiec wiodący intensywne, szczęśliwe życie. Tak jak Andrzej, którego wpis na Facebooku, w którym opisał swoją historię walki z nowotworem, udostępniło już ponad 4000 osób.

„Tacy jak ja nie chorują”

Andrzej Dziedzic to wysportowany pływak – trener i zapalony zwolennik tej dyscypliny sportu. Do niedawna wiódł intensywne, szczęśliwe życie, a szpitale – jak sam o sobie pisze – znał jedynie z oglądania doktora House’a. Nie przypuszczał, że wszystko może się zmienić wraz z jedną diagnozą, którą wystawiono po niewinnej wizycie lekarskiej.

Przez 24 lata byłem całkowicie zdrowym człowiekiem. Do lekarzy trafiałem niemal wyłącznie przy okazji okresowych badań sportowych, a szpitalne korytarze znałem jedynie z oglądania doktora House’a. Nowotwór? Kojarzył mi się z apelami o pomoc dla chorych dzieci. Jak większość osób uważałem, że mnie to nigdy nie spotka.
Bo niby dlaczego mnie? Młody, w świetnej formie, miałem za sobą kilkanaście lat wyczynowego uprawiania sportu. Tacy jak ja nie chorują. Byłem świeżo po studiach trenerskich i właśnie założyłem własną szkółkę pływacką. Od prawie 5 lat byłem w szczęśliwym związku. Nic, tylko żyć
– pisze o sobie Andrzej.

16 lutego, za namową zaniepokojonej dziewczyny, którą martwił nieustający kaszel i osłabienie u ukochanego, Andrzej Dziedzic udał się na wizytę do lekarza pierwszego kontaktu. O tym, że z jego zdrowiem dzieje się coś złego, zorientował się już po minie lekarki, która z niepokojem oglądała jego szyję i zaczerwienioną klatkę piersiową. Jak się później miało okazać, był to dopiero początek długiej walki o zdrowie i życie.

Lekarka z niepokojem zaczęła sprawdzać moją szyję, a gdy rzuciła okiem na moją klatkę piersiową, która była dziwnie zaczerwieniona, spojrzała na mnie wzrokiem, który nie wróżył nic dobrego. Wyszedłem od niej ze skierowaniem do szpitala, na którym napisała „podejrzenie guza tarczycy” a obok umieściła pięć wykrzykników
– wspomina mężczyzna.

Badania wykazały, że tarczycy nic nie dolega, jednak w klatce piersiowej Andrzeja znajduje się ogromny guz mierzący 22x12x6 cm. Diagnoza: chłoniak limfobalstyczny – bardzo agresywny i rzadki nowotwór układu limfatycznego, który może zabić w kilka tygodni. Rozpoznaje się go głównie u dzieci i młodych ludzi.

Od diagnozy minęło ponad 6 miesięcy. 136 dni spędzonych w szpitalu, 123 pobrania krwi, 16 punkcji lędźwiowych, 5 cholernie bolesnych biopsji szpiku i niezliczoną ilość kroplówek później, jestem na dobrej drodze do wyzdrowienia. Chłoniak został unicestwiony, ale wkrótce najprawdopodobniej czeka mnie kolejna ciężka próba – przeszczep szpiku. Powrót do całkiem normalnego życia to wciąż odległa perspektywa, ale mam ogromną motywację, żeby to przetrwać
– pisze Andrzej Dziedzic.

W swoim wzruszającym wpisie, który opublikował na Facebooku, mężczyzna zaznacza, że w tej walce o zdrowie pomogło mu wiele osób, a czynnikiem, który sprawił, że dużo łatwiej jest mu walczyć z chorobą, jest pływanie. „15 lat obcowania ze sportem i wodą sprawiło, że mój organizm był w stanie zaadaptować się do ekstremalnych warunków” – argumentuje. –  „Tak, jak kiedyś wiedziałem, że dam radę przepłynąć kolejne mordercze zadanie, teraz wiem, że zniosę następną chemię wlewaną do moich żył. Przeszczep szpiku? To po prostu kolejne zadanie do wykonania”.

Wraz z utratą włosów i zdrowia Andrzej, jak sam o sobie pisze, zyskał nową perspektywę i zrozumiał, że nikt nie jest samowystarczalny, a w obliczu choroby wparcie bliskich osób jest po prostu nieocenione. Zachęcił także do tego, by nie narzekać na polską służbę zdrowia, dzięki której może podjąć kosztowne leczenie i ma wspaniałą opiekę w czasie choroby.

Cały wpis Andrzeja Dziedzica możecie przeczytać poniżej. Polecamy, bo naprawdę chwyta za serce i pokazuje, że w obliczu choroby wszyscy jesteśmy równi. Uczy też, by nie bagatelizować niepokojących objawów, które wysyła nam nasz organizm, a także pokazuje, że warto doceniać ludzi dookoła nas.

Andrzejowi Dziedzicowi życzymy zaś dużo siły i wytrwałości do walki z chorobą i jak najszybszego powrotu do zdrowia!

Poznaj objawy chłoniaka

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA