Ludzie dają rady korzystając z własnych życiowych doświadczeń. A ja chciałam żyć swoim życiem
Kilka lat temu byłam na prezentacji pewnej firmy na temat piękna i harmonii. Dwóch chirurgów pokazywało zdjęcia „przed” i „po” rekonstrukcji piersi. Dało mi to do myślenia.
Walka z chorobą
Pierwszym krokiem była mammografia, której nigdy wcześniej nie robiłam. Wykazała guzek w mojej piersi. Byłam przerażona. Miałam 33 lata, byłam zdrowa, dobrze się odżywiałam, nie paliłam, dużo ćwiczyłam. Poddałam się onkoplastyce, następnie chemioterapii i naświetlaniom... a potem znaleźli kolejny guz. Wtedy właśnie zdecydowałam się na profilaktyczną mastektomię, żeby ciągle nie przechodzić na nowo przez to samo. Moi lekarze nie ponaglali mnie, ale czułam, że to jest właśnie to, co powinnam zrobić. Odnalezienie się w tym wszystkim nie było łatwe. Mój mąż zachęcał mnie do zrobienia tego, co uznam za konieczne. Wspierał mnie, kiedy próbowałam akupunktury, gdy zażywałam witaminy i zioła, gdy chodziłam do energoterapeutów, a także podczas normalnych zabiegów medycznych.
Jedną z rzeczy, które bardzo mi pomogły, było uczestniczenie w programie wsparcia dla osób z nowotworami. Tam nauczyłam się słuchać swojego wewnętrznego głosu i podążać swoją ścieżką. Nauczyłam się, że ludzie dają rady korzystając z własnych życiowych doświadczeń. A ja chciałam żyć swoim życiem.
Przeczytaj: Kiedy możliwa jest rekonstrukcja piersi?
Co jest dla mnie ważne?
Pokonanie raka dało mi niezwykłą wiarę w moje ciało i w siłę mojego ducha. Wiarę, jakiej dotąd nie miałam. Nauczyłam się ufać temu, co daje mi radość i co jest dla mnie ważne. Na przykład: nie pozwalam złości narastać – zmagam się z problemem od razu. Wcześniej starałam się być jednocześnie półetatowym pracownikiem i półetatową mamą dla mojego synka. W żadnej roli nie byłam w stu procentach dobra. Rak był znakiem i głosem, który powiedział mi: teraz tylko to jest ważne.
Pomagając innym
Jestem wolontariuszką w Breast Health Cancer i wciąż rozmawiam z kobietami. Nie jest łatwo powstrzymać się od dawania innym rad. Myślę, że każda kobieta musi odnaleźć w chorobie swoją własną drogę. Niektóre kobiety, z którymi rozmawiam boją się chemioterapii i mimo że jest im zalecana, nie decydują się na nią. Ciężko mi jest wtedy trzymać język za zębami, ale uważam, że powinny znaleźć własną drogę. Jestem tam po to, by być z nimi, by je wspierać i słuchać tego co mówią, ale nigdy nie daję im żadnych rad.
Wierzę, że jeśli zamkniemy oczy i wsłuchamy się w siebie kiedy los ześle na nas jakiś problem, znajdziemy swoją własną drogę.
Susan
Poznaj historię Sary
Materiały udostępnione przez firmę MENTOR i Agencję PR - M. Smolińska /Wystawa „Odzyskana Kobiecość” – fotografie Terry Lorant
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!