To coś, nie da się zamknąć w prostych kategoriach wielkości fizycznych takich jak duży biust, talia osy, nogi do nieba, ramiona pływaka czy żelazny sześciopak. Ba, zwykle tajemnicze ziarno fascynacji owe pożądane atrybuty omija, bo wymaga raczej towarzystwa charyzmy: oryginalnego nosa, efemerycznej postawy, niesamowicie głębokich źrenic czy odsłaniającego dziąsła uśmiechu prosto z serca. To już są cechy rzadkie, intrygujące i wokół nich łatwo wyhodować aurę niepowtarzalności, która osobnikom płci przeciwnej zmiękcza kolana.
Bo przecież kobieta-objawienie, do której płonie serce a mężczyźni lgną, może być cichą, nieśmiałą zagubioną nimfą albo rubaszną, wygadaną, sprośną chłopczycą, albo rozhisteryzowaną, kwilącą, zwiewną trzpiotką. Bo mężczyzna, który elektryzuje może być bandytą albo ciepłym kolegą-pluszakiem…
A więc nic konkretnego? Jak się dłużej zastanowić, to to „coś”, co nas przyciąga, to chyba ludzka autentyczność. Bycie wcieleniem misia, sarenki, jaszczurki czy barana z całą konsekwencją i naturalnością. Posiadanie swojego ja, pełnego wad i zalet, spiętego ściśle z kształtem rąk i deseniem tęczówki. Tworzenie swoją osobą zjawiska, które chce się drugiemu zgłębiać, poznawać, okiełznać. Bycie sobą po przemyśleniu kim jesteśmy naprawdę.
Jedno w tym wszystkim jest pewne na bank - pogoń za konkretnym kształtem, fakturą czy kolorem pozbawia nas właśnie tej autentyczności bycia sobą. Ciągłe naprawianie ciała, duszy, osobowości, libido, stylu życia niszczy piękny unikalny wzorek na duszy, w którym zakochują się normalni ludzie. I nie myśl nigdy, że nic w sobie nie masz - skup się raczej na tym, jak „tego” nie stracić w zaułkach codziennych problemów, kariery, rozstań i medialnego prania mózgów.
Agata Chabierska
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!