Czym jest "to coś"?

Szara mysz, krzywe nogi, małe piersi i te piegi - a faceci wywieszają języki. Niski grubasek, łysiejący choć dopiero trzydziestoletni, ma na osiedlu cały fanklub. Co oni takiego mają w sobie?
/ 01.04.2010 08:08
Szara mysz, krzywe nogi, małe piersi i te piegi - a faceci wywieszają języki. Niski grubasek, łysiejący choć dopiero trzydziestoletni, ma na osiedlu cały fanklub. Co oni takiego mają w sobie?

To coś, nie da się zamknąć w prostych kategoriach wielkości fizycznych takich jak duży biust, talia osy, nogi do nieba, ramiona pływaka czy żelazny sześciopak. Ba, zwykle tajemnicze ziarno fascynacji owe pożądane atrybuty omija, bo wymaga raczej towarzystwa charyzmy: oryginalnego nosa, efemerycznej postawy, niesamowicie głębokich źrenic czy odsłaniającego dziąsła uśmiechu prosto z serca. To już są cechy rzadkie, intrygujące i wokół nich łatwo wyhodować aurę niepowtarzalności, która osobnikom płci przeciwnej zmiękcza kolana.

Czym jest

Ale to też nie cała historia… Bo to „coś” nie wiąże się tak naprawdę z niczym zewnętrznym i z pewnością nie można dostrzec tego na zdjęciu. Dopiero rozmowa, wymiana spojrzeń, wspólny śmiech czy praca wydobywają z postaci Anny Kowalskiej czy Adama Nowaka magnes na naszą duszę. Skoro więc szukamy głębiej, to na pierwszy ogień pójdą poczucie humoru, pewność siebie i rezolutność. Któż z nas nie przepada za wesołym, inteligentnym i świadomym towarzystwem? Tacy ludzie promienieją, przyciągają, zwłaszcza sukcesy i innych ludzi, mają w życiu większość z tego, o czym marzą. No ale znowu - czy to jest naprawdę to „coś”?

Bo przecież kobieta-objawienie, do której płonie serce a mężczyźni lgną, może być cichą, nieśmiałą zagubioną nimfą albo rubaszną, wygadaną, sprośną chłopczycą, albo rozhisteryzowaną, kwilącą, zwiewną trzpiotką. Bo mężczyzna, który elektryzuje może być bandytą albo ciepłym kolegą-pluszakiem…

A więc nic konkretnego? Jak się dłużej zastanowić, to to „coś”, co nas przyciąga, to chyba ludzka autentyczność. Bycie wcieleniem misia, sarenki, jaszczurki czy barana z całą konsekwencją i naturalnością. Posiadanie swojego ja, pełnego wad i zalet, spiętego ściśle z kształtem rąk i deseniem tęczówki. Tworzenie swoją osobą zjawiska, które chce się drugiemu zgłębiać, poznawać, okiełznać. Bycie sobą po przemyśleniu kim jesteśmy naprawdę.

Jedno w tym wszystkim jest pewne na bank - pogoń za konkretnym kształtem, fakturą czy kolorem pozbawia nas właśnie tej autentyczności bycia sobą. Ciągłe naprawianie ciała, duszy, osobowości, libido, stylu życia niszczy piękny unikalny wzorek na duszy, w którym zakochują się normalni ludzie. I nie myśl nigdy, że nic w sobie nie masz - skup się raczej na tym, jak „tego” nie stracić w zaułkach codziennych problemów, kariery, rozstań i medialnego prania mózgów.

Agata Chabierska

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA