Zmysł estetyki wpływa na to, że jedną rzeźbę uznaje się za dzieło sztuki, a inną za amatorszczyznę. Skąd jednak wzięło się w naszych umysłach wyczucie i poczucie piękna?
Aby móc okreslić jak zmysły wpływają na efekt jaki tworzy na nas otoczenie, warto przyjrzeć się z bliska neuroestetyce. To nowa dziedzina nauki zajmująca się rozróżnianiem tego, co jest dziełem sztuki, a co nim nie jest oraz badająca obszary mózgu, które wpływają na poczucie estetyki u człowieka. Ostatnio badania tej sfery przeprowadziła grupa naukowców pod kierunkiem dr Stevena Browna, dyrektora NeuroArts Lab na Wydziale Psychologii, Neurologii i Behawiorystki Uniwersytetu McMaster w Hamilton w Ontario oraz dr Xiaoqing Gao, adiunkta w Centre for Vision Research na York University w Toronto w Ontario. Wyniki tych prac opublikowane na łamach fachowego czasopisma „The Neuroscience” ujawniły zaskakujące fakty. Naukowcy odkryli bowiem, że nasz mózg w taki sam sposób ustala, czy obraz Picassa jest dziełem sztuki lub czy warto nawiązać bliską relację z płcią przeciwną.
- Obszary mózgu zaangażowane w ustalanie, co jest dziełem sztuki, pokrywają się z tymi, które zajmują się oceną obiektów o ewolucyjnym znaczeniu. Ustalają więc jakość pożywienia i atrakcyjności potencjalnych partnerów - wyjaśnia dr Brown. Naukowcy z Kanady przeanalizowali reakcje mózgu na bodźce wzrokowe, słuchowe, smakowe i węchowe. Wtedy ujawniła się kolejna niespodzianka. Równocześnie z częściami mózgu zaangażowanymi w oceny natury estetycznej aktywowały się obszary odpowiedzialne za odczuwanie wstrętu i bólu.
- Okazuje się, że ocenianie obiektu od strony estetycznej ma bardzo uproszczone podstawy - stwierdza dr Brown. - Sprowadza się do ustalenia, czy dany obiekt w danej chwili jest dla mnie dobry, czy zły.
Ocena zależy od aktualnego stanu fizjologicznego:
Gdy jestem głodny, to widok ciasta czekoladowego mnie zachwyci, ale jeśli mam chory żołądek, to wywoła we mnie uczucie wstrętu. Zakładamy, że początkowo ta zasada obowiązywała wobec pożywienia i partnerów seksualnych, a następnie w procesie ewolucji objęła sferę sztuki.
Ocena tego, co miła dla oka, nie zawsze jednak wiąże się z odwzorowaniem prawdy. Sztuka często kłamie, a my to przyjmujemy za dobrą monetę. Doskonałym przykładem w tej dziedzinie jest posąg Dawida. Ta postać młodego nagiego mężczyzny wyrzeźbiona 500 lat temu przez Michała Anioła uchodzi za ideał męskiej urody. Mijały wieki, a wygląd Davida wciąż uznawano za estetyczną normę. Kształty Davida powinien posiadać każdy młodzieniec pragnący uchodzić za przystojnego. Dopiero niedawno dr Alan Herdman, brytyjski ekspert w dziedzinie ćwiczeń fizycznych, podważył doskonałość Dawida. Herdman stwierdził mianowicie, że Dawid nie nie jest idealny, a wręcz przeciwnie.
Dlaczego nie jest tak idealny jak się wydawało?
Analiza muskulatury słynnej figury przeprowadzona przez dr Herdmana dowodzi, że Dawid musiał cierpieć na uporczywe bóle pleców, poza tym miał kłopoty ze stawami biodrowymi i na pewno nie potrafił poprawnie wykonać skłonu, a więc najprostszego ćwiczenia gimnastycznego. Reasumując, Michał Anioł rzeźbiąc Davida jako ideał męskiej urody zrobił to samo, co współcześni graficy retuszujący zdjęcia modelek za pomocą programów komputerowych. W tym więc przypadku ewolucyjnie wytworzone poczucie estetyki zawiodło wiele pokoleń krytyków sztuki.
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!