Gdyby mężczyźni umieli mówić

Wielu mężczyzn w ogóle nie rozmawia – to znaczy nie mówi o niczym interesującym ani ważnym, bo gadanie jest bezwartościowe...
/ 16.03.2006 16:57
 
Z mężczyznami jest trudno. Często robią wrażenie skrytych i pełnych rezerwy albo bywają hałaśliwi i nieznośni. A kiedy starasz się do nich zbliżyć i ich poznać, jeszcze pogarszasz sprawę – reagują obronnie i stają się nieprzystępni. W odróżnieniu od kobiet, które w zasadzie nie ukrywają swoich uczuć, większości mężczyzn niezwykle trudno jest zdobyć się na szczerość wobec innych. Kiedy już się na nią zdobędą, nieodmiennie ujawniają wewnętrzne ja – dramatyczne, wyraziste i zadziwiająco bezbronne. To skrywane ja, oraz wyzwania, jakie stawia ono przed przypadkowym gościem, są tematem tej książki. W miarę poznawania wewnętrznego świata mężczyzn będziemy odkrywać złożone przejawy zasadniczego paradoksu, na którym opiera się poczucie męskości.
(...)

Rozmowa albo.. rozwód
To, co sprowadza mężczyzn do terapeuty, i to, o czym w końcu jest mowa podczas terapii, to dwie różne sprawy. A to dlatego, że na początku terapii wielu mężczyzn w ogóle nie rozmawia – to znaczy nie mówi o niczym interesującym ani ważnym. W pewnym sensie mężczyźni zgłaszają się na terapię właśnie dlatego, że nie umieją rozmawiać. Ich nieświadoma filozofia zakłada, że gadanie jest bezwartościowe, a działanie ma większą wymowę niż słowa i dlatego często rozpoczynają terapię tak samo, jak prowadzą samochód: zamiast zapytać o drogę, jadą przed siebie, póki nie wpadną w ślepy zaułek, zgubią się lub spowodują wypadek. Lecz nawet wtedy unikają proszenia o pomoc: pasażer z tylnego siedzenia zrobi to za nich.
Wielu pacjentów trafia do mojego gabinetu na wstępną konsultację dlatego że zdarzyło się im jakieś destrukcyjne zachowanie albo dlatego że namówiła ich żona czy dziewczyna. Inni są często „zaciągani” na terapię, ponieważ nie umieją się porozumiewać ze swoimi bliskimi lub komunikują się głównie poprzez wybuchy gniewu lub inne niewłaściwe formy rozładowywania napięcia. Czasami są zmuszani do przyjścia z tych samych powodów nie przez partnerkę, ale przez współpracownika lub szefa. Często dostają ultimatum w postaci zagrożenia rozwodem lub zwolnieniem z pracy.
Nieliczni mężczyźni zgłaszają się na leczenie z powodu podobnych problemów co kobiety – depresji, niepokoju, trudności w relacjach z innymi ludźmi. Znacznie częściej przychodzą na psychoterapię z wyraźnie męskimi dylematami, zgłaszanymi w wybitnie męski sposób. Nie są więc zaskoczeniem wyniki badań wskazujące, że wśród mężczyzn szczególnie częste są: alkoholizm, narkomania i zachowania antyspołeczne. Ale w moim gabinecie nawet mężczyzn, do których nie odnoszą się te kryteria diagnostyczne – a do większości moich pacjentów się nie stosują – nie sposób pomylić z kobietami.

(...)
Chodzi o klimat
Pomysł napisania książki o mężczyznach wpadł mi do głowy po raz pierwszy kilka lat temu, kiedy zauważyłem, że moja praktyka jakoś się różni od praktyki wielu terapeutów. W tym czasie, prowadząc szkolenia i superwizje oraz wymieniając spostrzeżenia z terapii z kolegami po fachu, doszedłem do przekonania, że moi pacjenci, w porównaniu z kobietami, stanowią dość niejednolitą, barwną grupę, a ich problemy i życie wewnętrzne są dużo bardziej dramatyczne, może nawet zuchwałe. Od pacjentek wyraźnie odróżniało ich to, że wcześniej lub później zaczynali ze szczegółami opisywać niezwykle wyzywające fantazje seksualne. Ponadto często zdarzało im się krytykować moje buty, naśmiewać się z moich krawatów, analizować moje uwagi i motywy, dopytywać o mój ulubiony kolor, próbować złapać mnie na kłamstwie i żartobliwie oskarżać o manipulację lub eksperymentowanie. Ale również otwarcie wyrażali mi swoje oddanie i uznanie.
Początkowo sądziłem, że wszystko to ma jakiś związek z moją osobą i do pewnego stopnia oczywiście miało. Ale w końcu dotarło do mnie, że większość pacjentów traktowałem tak, jakby byli kobietami. Rzecz jasna mężczyźni różnią się od kobiet. Ale czy to możliwe, że ich nijaka, twarda skorupa zewnętrzna ukrywa świat fascynujących, zwalczających się emocji? Ostatecznie nauczyłem się od moich pacjentów, że w pewnym klimacie emocjonalnym mężczyźni s ą z d o l n i do rozmowy, a to, co mają do powiedzenia, jest co najmniej inspirujące. Słowem, to właśnie jest przesłaniem i jednocześnie treścią tej książki.
Klimat emocjonalny, o którym wspominam, nie jest czymś, o czym uczą na studiach psychologicznych, ale raczej czymś, co tzw. dobry terapeuta wnosi do relacji terapeutycznej i, co ważniejsze, czymś, co każda myśląca i troskliwa osoba może wnieść do każdego znaczącego związku. Łączy on w sobie wewnętrzne nastawienie danej osoby z pewnymi jej umiejętnościami personalnymi, wyrastającymi z takich podstawowych elementów życia, jak zabawa, humor i ciekawość.

Nie tylko o seksie
Ci spośród nas, którzy narzekają, że mężczyźni nie potrafią rozmawiać, powinni sami siebie zapytać, kiedy ostatni raz zapytali mężczyznę, o czym myśli – nie po to, żeby coś z niego wydobyć, ale po prostu dlatego, że ich to ciekawi. Oczywiście są pytania lepsze i gorsze oraz różne sposoby pytania i milczenia. O tym również mówi ta książka.
Otóż, podczas gdy umiemy zapytać kobietę, o czym myśli, i możemy otrzymać odpowiedź, droga do wewnętrznego świata mężczyzny jest przeważnie bardziej kręta. I często wymaga zbaczania z kursu i przebijania się przez gruboskórne i prostackie stacje pośrednie. Pewien pacjent, emerytowany policjant, rozpoczął pierwszą sesję terapeutyczną po wakacjach słowami: „W zeszłym tygodniu w Las Vegas wygrałem w karty pięćdziesiąt pięć tysięcy dolarów”. Kiedy go poprosiłem, aby odniósł się do faktu, że prawie podwoił swoje życiowe oszczędności, uśmiechnął się tryumfalnie i powiedział: „A moja żona zrobiła mi dziś rano loda!”. Szczerze mówiąc, poczułem, że ta druga wiadomość była dla niego dużo ważniejsza niż pierwsza. Ale czy było tak dlatego, że chodziło o seks, czy dlatego, że było to osiągnięcie mniej zależne od szczęśliwego trafu i lepiej odzwierciedlało jego postrzeganie własnej męskiej wyższości?
Tak, mężczyźni mają w głowie seks, ale kiedy mówią o nim otwarcie i bez zahamowań, okazuje się, że ich zainteresowania seksualne często są jedynie sposobem wyrażania spraw poważniejszych. Parafrazując Freuda, możemy powiedzieć, że „czasami penis jest po prostu cygarem”. Przypuszczenie, iż za pośrednictwem seksu mężczyzna komunikuje potężne i nieświadome uczucia, skrystalizowało się we mnie kilka lat temu, kiedy prowadziłem seminarium dla profesjonalistów na temat męskiej seksualności. Celem seminarium, któremu nadano dość techniczny tytuł „Przeniesienie i przeciwprzeniesienie w psychoterapii męskich zaburzeń seksualnych”, było uczenie specjalistów od zdrowia psychicznego, jak ułatwiać pacjentom mężczyznom mówienie o swych problemach seksualnych i lepsze rozumienie ich. Uczestnicy seminarium, w większości terapeutki, uznali przedstawiony materiał za inspirujący i pomocny. Ja natomiast stopniowo uświadamiałem sobie, że sześć lub siedem pojęć, wokół których toczyły się rozważania, charakteryzowało nie tylko męską seksualność, ale psychikę mężczyzny w ogóle. To pobudziło moją wyobraźnię. Zacząłem zatem patrzeć przez pryzmat tych pojęć na wszystko, czego przez lata dowiedziałem się od moich pacjentów i klientów terapii grupowej, a także na moje własne doświadczenia i obserwacje, które jako mężczyzna zdobyłem w dotychczasowym życiu. Ostatecznie, na gruncie przyjętych założeń teoretycznych i empirycznych w tej dziedzinie, przedefiniowałem te pojęcia, wyodrębniając siedem czynników czy też cech psychologicznych, z których każda wyjaśnia, dlaczego mężczyźni, choć są tak zniewalający, angażują się uczuciowo z takim trudem...

 
Powyższy tekst pochodzi z książki Alona Gratcha "Gdyby mężczyźni umieli mówić". Podreślenia, skróty i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!