Jak być najpiękniejszą

Popatrz w lustro. Zauważ piękne usta i zgrabne nogi. Przymknij oko na szerokie biodra i mały biust.
/ 16.03.2006 16:57
 
Jeśli polubisz swój wygląd, poczujesz się atrakcyjniejsza. I tak też będziesz odbierana. Jak to zrobić? Podpowie Ci psychoterapeutka dr Linda Papadopoulos, autorka książki „Lustereczko, powiedz przecie…”, która udzieliła wywiadu specjalnie dla Czytelniczek URODY.

Dalszy ciąg tytułu książki to: „Rewolucja w myśleniu o własnym wyglądzie”. Przed rozmową z Lindą Papadopoulos postanowiłam więc sprawdzić, co jest do „zrewolucjonizowania”. Zapytałam swoje koleżanki, jak siebie postrzegają. Większość ma coś, czego nie lubi: dużą pupę, słabe włosy, krzywy nos. Mówią o tym często, licząc, że: a) w ten sposób zmotywują się do zmiany, b) ktoś im… zaprzeczy! Ale były też pozytywne odkrycia, np. jedna z dziewczyn schudła dopiero wtedy, gdy przestała obsesyjnie myśleć o dietach. Co na to dr Linda Papadopoulos, brytyjska psychoterapeutka, która pomaga swoim pacjentom patrzeć na siebie bardziej przychylnie?
Dlaczego kobiety tak surowo oceniają swój wygląd?
Bo gonimy za ideałami, których nie ma, wykreowanymi przez popkulturę. I tak naprawdę do końca nie wiemy, jakie chcemy być. Czy mieć pupę krągłą jak Jennifer Lopez, czy płaską jak Kylie Minogue? Ja radzę: ani taką, ani taką. Najlepiej polubić swoją własną. Zamiast się skupiać na wyglądzie, zainwestujmy w siebie. Zadbajmy o rozwój intelektualny, udany związek. To zdrowsze i na dłuższą metę korzystniejsze.
No właśnie: usta, pupa, nogi. Dlaczego kobiety oceniają się po kawałku, zamiast w całości?
To także wpływ mediów. W reklamach szminek widzimy usta, pończoch – nogi, a samochodów… piersi. W prasie czytamy o tym, jak wyszczuplić biodra, jak optycznie zwęzić nos. Na marginesie: warto zwrócić uwagę, że męscy modele zwykle są fotografowani w całości. I żaden facet, patrząc w lustro, nie powie: „Ogólnie wyglądam dobrze, ale mam za wąskie ramiona i przydałoby się rozświetlić twarz”.
Wspomniałaś o pupie Jennifer Lopez. Zamiast anorektycznych modelek coraz częściej pojawiają się dziewczyny o krągłych kształtach, np. w kampanii Dove. Czy to zapowiedź nowego trendu w urodzie i modzie?
Uwielbiam J. Lopez za to, że potrafiła coś, co większość dziewczyn uznaje za problem, przekształcić w zaletę: „To moja pupa i uważam, że jest sexy”. Potraktujmy nietypowy element urody jako coś wyjątkowego. Przecież piękno istnieje w wielu różnych kształtach i rozmiarach. Co do reklam Dove – to strzał w 10. Kobiety w końcu mogą się porównać z osobami podobnymi do siebie, a nie 15-letnimi modelkami bez śladu cellulitu.

Czy mówiąc o swoich wadach, sprawiamy, że inni też zaczynają je zauważać?
W pewnym sensie tak. Ale tak naprawdę ważniejsze jest to, jak się zachowujemy, niż to, co mówimy. Niedawno przeprowadziłam eksperyment. Poprosiłam kilkoro swoich pacjentów, aby wyszli na ulicę i rozdawali ulotki. Raz mieli to zrobić z oszpeconą twarzą (makijażysta namalował im blizny), drugi raz – bez charakteryzacji. W pierwszym wypadku – totalna porażka. Większość nie rozdała żadnej ulotki. Za drugim razem – pełen sukces. Uczestnicy doświadczenia byli przekonani, że o ich porażce zdecydowała blizna, która działała odpychająco na przechodniów. Jakież było ich zdziwienie, gdy dowiedzieli się, że w ogóle nie mieli namalowanej na twarzy blizny. Po prostu wierzyli, że ona jest. Ludzie traktują Cię tak, jak tego chcesz. Jeśli sama siebie odrzucasz, nie licz na to, że inni będą do Ciebie lgnęli. Nawet nie dajesz im szansy.
W książce radzisz: polub swoje ciało, a zmieni się jakość całego Twojego życia… Czy to naprawdę takie proste?
Tak. Osoby, które nieustannie myślą o defektach urody, zaczynają się nienawidzić, a to powoduje, że nie robią nic dla siebie, mało wychodzą do ludzi, zamykają się w domu. Gdy się polubią, zaczynają uprawiać sport, wyjeżdżać, zdrowiej się odżywiać. A jeśli zmienią tryb życia, zaczną się czuć bardziej atrakcyjne i tak też będą postrzegane przez innych.
Winę za niepowodzenia lubimy zwalać na wygląd. Jakie inne błędy robimy w jego postrzeganiu?
Odnosimy wszystko do siebie i wyciągamy pochopne wnioski. Np. gdy patrzy na Ciebie przystojny facet, myślisz: no tak! zauważył mój duży nos. I nawet nie przyjdzie Ci do głowy, że mogłaś mu się po prostu spodobać i stąd to jego wpatrywanie się. A to powoduje, że myślisz o swoim wyglądzie coraz gorzej. Złym nawykiem jest też odkładanie rzeczy na później z powodu wyglądu. Przestajemy żyć tu i teraz. Mówisz: kupię tę sukienkę, gdy schudnę. Dlaczego? Kup ją teraz. To tylko ubranie.

W książce cały rozdział poświęcasz jedzeniu. Kurczowo trzymamy się społecznych norm spożywania posiłków, np. większość dziewczyn nie zamówi na pierwszej randce hamburgera z frytkami, tylko lekką sałatkę. Czy warto z tym walczyć?
Kobiety myślą: jak na randce zjem malutko, to chłopak pomyśli, że jestem taka drobna. Mam koleżanki, które – mimo potwornego głodu – zamawiają sałatkę w miejscach, których specjalnością są steki! Co im radzę? Jedzcie to, na co macie ochotę. Jedzenie to jedzenie. Oczywiście, jest przyjemnością, ale przede wszystkim to materiał budulcowy naszego organizmu. Nie pozwalajmy, aby przejęło kontrolę nad naszym życiem.
A jeśli tak się już stało, jak się spod niej wyzwolić?
Trzeba nauczyć się oddzielać jedzenie od emocji. Wiele ludzi traktuje je jako kartę przetargową i plaster na problemy. Względem siebie i innych. Jesteś chora: jesz coś na osłodę. Rozstałaś się ze swoim chłopakiem: idziesz z przyjaciółką do cukierni. I nagle ta zwykła czekoladka staje się czymś, co pomaga radzić sobie z emocjami. Tak nauczono nas w dzieciństwie. Nigdy nie potraktujemy w taki sam sposób jabłka ani marchewki. Nie zapominajmy, że jest wiele innych rzeczy, które mogą nam poprawić humor.
Jak zakupy?
Tak, na przykład, choć i tutaj skupiamy się na wyglądzie i próbujemy dostosować własny wizerunek do wymarzonego. To dlatego podczas zakupów odczuwamy skrajne emocje (od uniesień po porażkę). Wybierając sukienkę, tworzymy w głowie cały scenariusz: jak będziemy się w niej prezentować dzisiaj wieczorem, jak inni na nas zareagują itp. Facet myśli: potrzebuję spodni i już. Dlatego nie dziwią wyniki badań: aż 65 proc. mężczyzn (i tylko 25 proc. kobiet) kupuje to, co zabrało ze sobą do przymierzalni. A rozmiary na metkach? Nie przejmujmy się nimi. To tylko cyfry, nic więcej.

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Anna Kondratowicz

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!