Kasia: Stan i słodki, i smaczny. Ważne tylko, żeby się nie rozlał na wszystko. Jeśli się rozleje, a nie daj Boże, potem coś nie tak się zdarzy, to zauroczona się czuje, jakby cały świat jej zabrano, życie runęło, szczęście przepadło.
E: Czy to znaczy, że cały świat nie może być tym zauroczeniem oblepiony? Nie myślimy o tym w pracy ani na spotkaniu z przyjaciółkami, ani w kinie, ani czytając książkę?
K: Jeśli wyłącznie o tym myślimy, jesteśmy biedną panienką, mężatką lub wdową. A poza tym powoli stajemy się przeraźliwie nudną rozmówczynią. W swoim zaślepieniu nie zdajemy sobie sprawy, że fascynujący temat nowego narzeczonego jest tak samo interesujący jak nieustanne opowieści o nowej komórce, samochodzie, chorobach lub dziecięcych kupach. Subiektywnie może być to najważniejsza sprawa...
E: Chcesz powiedzieć, że nie możemy zamęczać nią innych ludzi?
K: Więcej powiem, niezbyt zdrowo jest też zamęczać siebie...
E: Jak to się dzieje, że ja, zwykle mając coś do powiedzenia i do myślenia, w takim stanie jestem monotematyczna?!
K: Bo stajesz się nieprzytomna, droga Ewo! Taki stan jest właściwy i zrozumiały u nastolatki. Przeżywa ona wszystko po raz pierwszy i zajmuje ją to całkowicie. Tak musi być, żeby poznała życie. To normalny etap rozwoju.
E: To ja się zatrzymałam na tym etapie?
K: Znam i osiemdziesięciolatki na tym etapie. To bywa urocze, ale na chwilę. Jest w tym wdzięczny odcień dziecięcości i jakaś energia, ale rozwój dorosłej części osoby nie nastąpił. Jest zasadnicza różnica między nieprzytomnym stanem bycia zalaną marzeniem o wszechogarniającej wielkiej MIŁOŚCI a pokochaniem kogoś.
E: Przypomina mi się znakomite powiedzenie, które przypadkiem udało się znajomej Włoszce uczącej się polskiego. Powiedziała, że gdy ktoś jest zakochany, to ma słoninę na oczach, bo się jej słonina z zasłoną pomyliła. Mnie się wydaje to o tyle trafne, że słonina, w odróżnieniu od zasłony, jest całkowicie nieprzezroczysta i nic a nic nie da się przez nią zobaczyć. A ty zamiast słoniny co zdrowego proponujesz, Kasiu, w kwestii zauroczenia?
K: Dojrzała osobowość jest jak piękny, duży dom o wielu pokojach. Mamy w nim bibliotekę, salon muzyczny, pralnię, prasowalnię, pokoje dziecinne i gościnne, jadalnię, gabinet do pracy, pokój telewizyjny i jeszcze inne, zależnie od wewnętrznego bogactwa. Może pracownię artystyczną, oczywiście ogród i może nawet ogród zimowy, piwnicę, strych, spiżarnię, kuchnię, garderobę...
Na zauroczenie i na "niego" przeznaczamy jeden bardzo miły i przytulny pokój, ale nie cały dom ani nawet nie całe mieszkanie. Ten pokój może być duży, piękny, specjalnie przygotowany i pieczołowicie urządzany... Może nawet z balkonem tonącym w kwiatach...
E: A co ty myślisz mówiąc: to ma być jeden pokój? Że ja mogę myśleć o NIM i o moim uczuciu do NIEGO przez dwie godziny dziennie?
K: Nie, chodzi o to, że jeśli jesteśmy teraz na spacerze, to MY jesteśmy na spacerze, jestem z tobą, a nie z nim. Jeśli pracuję, to pracuję, a nie jestem z nim. Kiedy skończę pracę albo spacer, mogę sobie pomyśleć i przypomnieć, zajrzeć do tego pokoju, który rozkosznie czeka, posiedzieć w nim trochę, czasem spędzić noc, ale potem przymykam drzwi i idę do innych spraw i zajęć. W jadalni ani w łazience, nawet najpiękniejszej, też nie siedzisz cały czas.
E: Ale jeśli idziesz na spacer i coś ci się przypomni a propos, co pasuje do toczącej się rozmowy?
K: To sobie ciepło przypominam i rozmawiam dalej o czymś innym.
E: Proponujesz rodzaj higieny myślenia?
K: Ładne określenie. Ja nazwałabym to także dobrą strukturą. Mam ściany działowe tam, gdzie trzeba, i fundamenty tam, gdzie trzeba. Całe moje życie nie jest dla NIEGO, ani przez NIEGO, ani tym bardziej OD niego. Ono jest moje i toczy się po mojemu.
E: Dla NIEGO przeznaczam tylko trochę swojego życia? Aaaa, to ja już rozumiem. Ale chyba dotychczas nigdy tak nie robiłam. Oddawałam mu cały dom. Nic dziwnego, że po rozstaniu czułam, że moje życie kompletnie się zawaliło.
K: Jeśli NIM zaścielisz cały swój wewnętrzny dom, usuwasz z tej przestrzeni wszystko inne, co przedtem funkcjonowało, działało, cieszyło cię, obchodziło, choć jego przecież wcale nie było. Więc kiedy potem nie ma jego, zostajesz z pustką. Zresztą wcale nie musisz się z nim rozstać, żeby odczuć tę pustkę, bo żaden mężczyzna nie jest w stanie zagospodarować tak wielkiego obszaru, zwłaszcza w twoim wewnętrznym świecie.
A zwrócę ci jeszcze uwagę, że tej przestrzeni na NIEGO nie wypełniasz wcale nim realnym, tylko swoim idealizującym wyobrażeniem na temat tego, jaki to ON jest cudowny. I to też skazuje cię na niechybne rozczarowanie, nie mające nic wspólnego z tym panem.
E: O, rany! Czyli na przykład zamiast pisać z tobą książkę, siedzę w domu i czekam, czy on zadzwoni, a potem pędzę, kiedy mnie potrzebuje. Odkładam ważne dla mnie sprawy i kontakty, a zajmuję się załatwianiem jego spraw.
K: Wiele nieprzytomnie zakochanych pań oprócz tego toczy nieustannie w swych głowach dialogi z ukochanym, pełne tłumaczeń, pytań, próśb, gniewów, wyznań, gróźb i planów, najczęściej nigdy nie wypowiedzianych, ale za to nie dających spać.
E: To przerażające!
K: Zgadzam się. Szczególnie kiedy wyglądają tak nasze kolejne "miłości".
Uwaga, uwaga, uwaga!
Nasze Internautki mają niepowtarzalną okazję zadać własne pytanie związane z treścią książki psychoterapeutce Katarzynie Miller!
Przez tydzień (do 28.09) czekamy na Wasze propozycje pytań, które wysyłajcie mailem na adres: ravi@ravi.com.pl, z tytułem "polki.pl".
Ze wszystkich nadesłanych pytań wybierzemy 5 najbardziej interesujących, na które pani Katarzyna Miller odpowie w naszym serwisie.
Uwaga, uwaga, uwaga!
W związku z przejściowymi trudnościami technicznymi, prosimy osoby, które wysłały pytanie do psychologa, o ponowne przesłanie maila tym razem na adres konkurs@polki.pl. Tym samym przedłużamy termin nadsyłania pytań do 30 września.
Zapraszamy do rozmowy z psychologiem!
Przedstawiliśmy drugi fragment najnowszej książki znanej psycholog i psychoterapeutki Katarzyny Miller oraz dziennikarki Ewy Konarowskiej pt. "Chcę być kochana tak jak chcę. Rozmowy terapeutyczne" wyd. Ravi, 2005.
Podreślenia i skróty pochodzą od redakcji.
Katarzyna Miller, Ewa Konarowska, "Chcę być kochana tak jak chcę. Rozmowy terapeutyczne", wyd. Ravi, 2005.
Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!