Na miejscu Aśki…

Na miejscu Aśki
Aśka miała idealny związek i wymarzonego faceta. Wszyscy im zazdrościli. Kiedy wspomniała o dziecku on się wyprowadził a jej świat zaczął się walić. Co powinna teraz zrobić?
/ 17.11.2009 09:02
Na miejscu Aśki
Przez kilka lat żyli na całkowitym luzie. Praca, dom, choć nie przesadzali z tymi obowiązkami, spotkania towarzyskie, podróże. Prowadzili dom otwarty i bardzo im to odpowiadało. Do Aśki i Michała zawsze można było wpaść na herbatę lub lampkę niezłego wina. Oni także lubili bywać. Tu premiera filmowa, tam wernisaż lub bankiet z okazji. Dobrze ustawieni, nieźle sytuowani, z perspektywami awansu. Tak bardzo wsiąkli w ten towarzysko-zawodowy świat, że nie wyobrażali sobie inaczej. Nagle się okazało, że ich stała paczka zaczyna się wykruszać. Baśka urodziła bliźniaki, Gabrysia biegała po lekarzach, bo nie mogła zajść w ciążę, Jurek z żoną chodzili do szkoły rodzenia. A oni w dalszym ciągu szaleli w dyskotekach i wyjeżdżali na wczasy do ciepłych krajów.

Któregoś dnia Aśka wróciła z pracy dziwnie nieswoja. Zaparzyła kawę, wyciągnęła z barku butelkę koniaku i powiedziała do Michała
- Już mam dość tych kretyńskich pytań w stylu, a pani kiedy zdecyduje się na dzidziusia. Latka lecą, może już pora.
- I co, nie wiesz, co im odpowiedzieć. Powiedz po prostu, że nigdy, i skończą się głupie pytania.
To nigdy zadźwięczało bardzo mocno, zwłaszcza w ustach Michała. Chyba nie chciał tego powiedzieć. To prawda, że nie spieszyli się z dzieckiem, ale żeby nigdy? Bardzo to przeżyła i dlatego po kilku dniach postanowiła z mężem porozmawiać.

Akurat nadarzyła się okazja.
Wieczorem umówili się do opery, a po spektaklu starym zwyczajem odwiedzili swoją ulubioną restauracyjkę z pysznym włoskim jedzeniem. Lubili tam zaglądać. Specjalnie dla nich szef kuchni przygotowywał jakąś niespodziankę. I tym razem nie zabrakło atrakcji kulinarnych. Na deser dostali jak zawsze ulubione ciasteczka cesarzowej Sissi, które przygotowywano, gdy gościła w Tyrolu. Na zakończenie szef przyniósł nalewkę z owoców mirtu, gęstą, zawiesistą i wyjątkowo aromatyczną. Aśka całkiem się rozmarzyła.
- Wytłumacz mi Michałku, dlaczego powiedziałeś kilka dni temu, że nigdy nie będziemy mieć dziecka. Czy nie sądzisz, że pora już o tym porozmawiać.
- Oszalałaś! Źle ci tak? Gdyby w domu było dziecko, nie siedzielibyśmy dzisiaj w tej uroczej knajpce, i nie rozmawialibyśmy o podróży do Tajlandii .
- Ale może robilibyśmy coś innego i na przykład wybierali się na wakacje do Toskanii.
- Nie widzisz różnicy?
- Widzę, bo robilibyśmy nareszcie coś dla innych, a nie tylko dla siebie. Poza tym przed ślubem nie mówiłeś, że nie chcesz mieć dzieci.
- Bo nie wiedziałem, a teraz już jestem tego pewny. Jest mi kochanie dobrze tak, jak jest, i nie mam zamiaru tego zmieniać.
- Zapachniało egoizmem.
- Może, ale to taki dziwny egoizm. Mnie jest dobrze, bo ty jesteś obok mnie.
- Nie zrozum mnie Michał źle, ale zaczyna mi brakować normalnej rodziny, tych zwykłych obowiązków, chodzenia z dzieckiem na spacery, martwienia się o jego zdrowie, rozwój, czy później edukację. Zawsze tak było na świecie i nie ma sensu tego zmieniać. Dziś jesteśmy młodzi, ale za kilka lat będzie nam miło, gdy mały człowiek będzie z nami.
- Chyba przesadzasz.

Przez kolejne dni Michał chodził jak nadęty balon. Nie odzywał się, nie reagował na zaczepki, nie mówił do widzenia, gdy pierwszy wychodził z pracy. Aśce nie było z tym najlepiej, ale milczała. Ona wiedziała. Gdy mąż jest w takiej formie, że byle iskierka może doprowadzić do wielkiego pożaru., lepiej się nie odzywać. I chyba miała rację, bo wieczorem Michał rzucił wściekły.
- I co? Poskarżyłaś się teściowej? Moja matka zatelefonowała dziś do mnie i zapytała, dlaczego nie chcę mieć dzieci.
- Rozmawiałam na ten temat z moją mamą, musiałam się komuś wyżalić.
- Biedaczysko? Musiała się wypłakać mamusi.
- Nie lubię, gdy tak się zachowujesz.
- A co ja mam powiedzieć.
- Najlepiej nic.

Wydawało się, że nagle jej Michał stał się całkiem obcym człowiekiem. Nie, to niemożliwe, żeby zwykłe wygodnictwo przysłoniło mu cały świat. Następne dni były dla Aśki prawdziwym koszmarem.  Mimo to się odważyła i któregoś dnia zapytała wprost:
- Jeśli nie chcesz grzebać się w pieluchach, to może zaadoptujemy dziecko, nie całkiem malutkie, takiego na przykład dwulatka.
- Żeby mi się obcy bachor plątał po moim mieszkaniu.
- No właśnie. A może pomyślałbyś o mnie. Zastanowił się, co ja czuję. Cały czas tylko ja, mnie, mój. Pomyśl o tym.
Michał przestał się odzywać. Po kilku dniach spakował walizkę i wyprowadził się z domu. Na odchodnym powiedział.
- A tak nam było dobrze. Musiałaś wszystko zepsuć. Jak zrozumiesz, zadzwoń do mnie do pracy.

Aśka przepłakała całą noc. Rano spóźniła się do pracy. Około południa poprosiła szefa o kilka dni urlopu.

- Muszę to wszystko przemyśleć – powiedziała do siebie, gdy wsiadała do samochodu. - Najlepiej myśli się w Bieszczadach. Zawsze tam uciekałam, gdy wokół mnie źle się działo.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA