Na miejscu Dominiki…

Na miejscu Dominiki
Czy teściowa może zniszczyć miłość idealną? Dominika bardzo kochała Pawła, ale teściowa nie mogła pogodzić się z utratą syna. Czy to doprowadzi do upadku ich małżeństwa?
/ 26.08.2009 16:52
Na miejscu Dominiki
Dobrze ubrana, ale mało taktowna kobieta przywitała Dominikę wyjątkowo rubasznie.
- Czyżby to była synku ta pannica, o której mi mówiłeś.
- Przestań mamo, nie żartuj.
- Ładniutka, można z taką chodzić do ludzi.
- Mamo, proszę
- No o co ci chodzi Pawełku. Mężczyzna taki jak ty powinien mieć przy sobie atrakcyjną dziewczynę. Basię, Dominikę, Rózię, Franię i jeszcze wiele innych. Nie przywiązywałabym się tak mocno do imienia. Dziś ta, jutro tamta.
Dominika zesztywniała, łzy napłynęły jej do oczu, resztkami sił powstrzymywała się przed płaczem. Po głowie chodziły jej różne myśli. A to, że powie matce Pawła, co o niej myśli, a to znów, że odwróci się na pięcie i odejdzie z tego dziwnego domu. Nie chciała jednak ranić swego chłopaka, snuli przecież plany na przyszłość, byli w sobie naprawdę zakochani.
Paweł patrzył na swoją dziewczynę przerażony, twarz Dominiki zmieniała kolory w zależności od słów matki. W pewnej chwili nie wytrzymał i wypalił.
- Bądź tak dobra i nie popisuj się przed nami. Jestem z Dominiką dziś i będę za dwadzieścia lat.
- To się jeszcze okaże – powiedziała jego matka i odeszła nie przywitawszy się nawet z dziewczyną.

Dominika i Paweł wyszli. Szli ulicami trzymając się za ręce. Przez cały długi spacer nie powiedzieli do siebie ani słowa. Przed domem Dominiki Paweł przytrzymał jej rękę trochę dłużej i ze łzami powiedział:
- Bardzo cię kochanie przepraszam, moja mama ma specyficzne poczucie humoru. No i pewnie jest trochę o mnie zazdrosna.
- To ożeń się z nią – rzuciła już w biegu dziewczyna.
Rozpłakała się dopiero za furtką. Płakała ze złości, z powodu upokorzenia i dlatego, że po pierwszym zdaniu matki Paweł nie przerwał tej farsy.
Nazajutrz już od rana Paweł stał pod bramką z bukietem róż. Była niedziela, wszyscy odpoczywali po całym tygodniu, więc w domu Dominiki panowała cisza. Paweł czekał.
Gdy w mieszkaniu zaczęła się krzątanina, zadzwonił do furtki. Wszedł do domu, jeszcze w przedpokoju padł na kolana i zdumionym rodzicom dziewczyny powiedział:
- Bardzo proszę o rękę Dominiki. Kocham ją z całych sił i będę dbał o nią zawsze.
Rodzice zaśmiali się serdecznie. Tata był zdziwiony, że ich ulubiony Pawełek zerwał się w niedzielę tak wcześnie, mama nic nie mówiła, tylko dyskretnie wycierała policzki. Dominika patrzyła jak zaczarowana.
- Przyjmujemy oświadczyny.
- Ale pod jednym warunkiem – dopowiedziała Dominika. – Musisz mi kochanie wyjaśnić jeszcze wczorajszą sprawę i obiecać, że nie dopuścisz nigdy do takiej sytuacji.
- Przyrzekam.

Ślub przebiegał bez zakłóceń. Mama Pawła zdobyła się nawet na wielkopański gest. W pewnej chwili podeszła do synowej i tak, aby wszyscy słyszeli powiedziała.
- Cieszę się, że jesteś w naszej rodzinie. Paweł jest szczęśliwy.
Przez pierwszy rok nawet się bardzo starała. Nie zaczepiała bez powodu, nie wtrącała się do młodych, nie zasypywała ich dobrymi radami. Usypiała ich czujność. Wprawdzie Paweł kilkakrotnie napomykał, że rozmawiał z mamą, albo że był z nią w sklepie lub w urzędzie, ale Dominika przyjmowała te opowieści ze spokojem. Nie zapaliło się jej żadne światełko. Uradzili nawet, że opowiedzą mamie o swoich planach. A może nawet pokażą plan wymarzonego domku za miastem.

Któregoś popołudnia wybrali się w odwiedziny. Dominika po raz pierwszy od pamiętnego spotkania zapoznawczego.
- Cieszę się, że przebaczyłaś starej matce – przywitała ją matka Pawła w progu.
- Ja mam bardzo krótką pamięć – odpowiedziała synowa. – Przeszłość odkreślmy modną grubą kreską. Przyszliśmy mamie coś pokazać.
- A może zostanę babcią – zapytała zaniepokojona.
- Jeszcze nie. Na razie musimy przygotować dom dla naszych dzieci.
- Dzieci? Czyżbyście planowali mieć więcej niż jedno. Chyba oszaleliście. W dzisiejszych czasach?
- A to już nasza sprawa – powiedział Paweł.
Matka ucichła.
- No to z czym przychodzicie?
- Z planem naszego nowego domu.
- A kto za to zapłaci?
- Najpierw Bank, a później my.
- Trzeba być nienormalnym, aby w tych czasach brać kredyt. A niech się coś stanie, to kto będzie za to płacił?

W głowie Dominiki zaczęły się kłębić najgorsze myśli. No to wyszło szydło z worka. Mamuśka wcale się nie zmieniła, ona tylko na jakiś czas zmieniła taktykę. Posiedzieli jeszcze chwilę i poszli do domu. Paweł starał się usprawiedliwić matkę, zaczął nawet opowiadać, że ona cały czas nie wierzy w te przemiany, że boi się powrotu dawnych czasów, że nieraz się sparzyła, że myśli po komunistycznemu, bo nie potrafi się przestawić.
- Przestań – powiedziała Dominika i wyszła do drugiego pokoju.
Paweł był w trudnej sytuacji. Z jednej strony żona, w której był szczerze zakochany, z drugiej matka, z której zdaniem zawsze się liczył. Wymyślił więc, że od tej pory nie będzie opowiadał żonie o spotkaniach z matką. Wszystko się na pewno unormuje. Matka jednak nie spoczęła w intrygach. Czasami rzucała, że to małżeństwo nie ma przyszłości, czasami współczuła synowi tak trudnej miłości, czasami narzekała, że Dominika traktuje ją jak obcą, a ona przecież liczyła na to, że synowa zostanie jej najlepszą przyjaciółką.

I pewnie wszystko byłoby jak dawniej, gdyby któregoś dnia Dominika nie zobaczyła męża dźwigającego torby z zakupami. Obok kroczyła roześmiana mama i coś opowiadała gestykulując przy tym zawzięcie. Aha, to dla domu nie ma czasu na zakupy, ale dla swojej mamuśki zawsze go znajdzie. Była wściekła, że mąż nie gra z nią w otwarte karty. Mógłby mi chociaż powiedzieć, przecież nie pisnęłabym słówkiem.
Gdy wieczorem Paweł wrócił do domu zmęczony, zapytała tylko jak minął dzień i wyszła. On znowu się nie przyznał. Dni mijały, a atmosfera stawała się coraz gęściejsza. Gdy któregoś dnia mąż oznajmił, że nie będzie go w sobotę, bo musi pojechać coś załatwić cioci Stasi, nie wytrzymała i wyrzuciła z siebie.
- Nie wiedziałam, że twoja mama przyjęła na domowe potrzeby taki pseudonim. No to może przeprowadzisz się do niej i zaczniesz już oficjalnie biegać na tylnych łapkach. Mam tego dość.
- Ja też. Nie przypuszczałem, że nie dogadasz się z moją mamą. Ona jest wspaniałym człowiekiem, poświęciła mi całą młodość,  przecież po śmierci ojca mogła sobie jeszcze ułożyć życie.
- Przy twoim boku – rzuciła żona i podała mężowi walizkę. – Przemyśl wszystko i daj znać. Tak dalej żyć nie można. Kłamstwo rodzi kolejne kłamstwo.
Paweł spakował się i wyszedł. Był zbyt dumny, aby przeprosić.

Ty również możesz napisać o swoim problemie! My to opublikujemy i zrobimy sondę! Włącz się do akcji "Na Twoim miejscu"

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA