Na miejscu Elizy…

Na miejscu Elizy
Eliza źle znosi jesień, stała się rozdrażniona i utraciła radość życia. Czy ostre słowa koleżanki pomogą Elizie dojść do siebie, czy tylko pogorszą jej samopoczucie?
/ 02.11.2009 16:55
Na miejscu Elizy
Październik był dla Elizy miesiącem pod każdym względem feralnym. A takie miała plany. Liczyła, że skorzysta z uroków złotej polskiej jesieni i w weekendy odwiedzi miejsca, do których każdego roku chętnie wracała. Marzyła się jej wyprawa na pierekaczewnik doTatarów w Kruszynianach , a przy okazji odwiedzenie Supraśla z jego górującą nad miasteczkiem kolegiatą i wystawą ikon, wyjazd w Bieszczady, gdzie październikowe drzewa mienią się złotem i brązem, chciała też odwiedzić Wrocław, piękniejący z godziny na godzinę.  Taka wycieczka szlakiem wrocławskich krasnali na pewno wprowadziłaby ją w cudowny nastrój. Skończyło się na marzeniach i siedzeniu w domu. Z tygodnia na tydzień była coraz bardziej rozdygotana. W pracy się wszystko waliło, ludzie skakali sobie do gardeł, w kraju co rusz wymyślano kolejną aferę. Mierziły ją te polityczne buźki, drażniły głupawe seriale o niczym, te wszystkie m jak miłość, barwy szczęścia, a raczej nieszczęścia, przesłodzeni lekarze w Leśnej Górze. Nawet jak tego nie oglądała, to i tak ją wkurzało. Eliza z dnia na dzień wpadała w coraz bardziej przygnębiający nastrój, byle bzdura wyprowadzała ją z równowagi, utraciła radość życia, czuła się pusta i wypalona. Gdy któregoś dnia szef wezwał ją na tak zwany dywanik i wyjątkowo ordynarnie zarzucił lenistwo i bezmyślność, poczuła, że świat się jej zawalił. Bo przecież naprawdę się starała, ale nic jej nie wychodziło. Nie potrafiła podjąć żadnej decyzji, miała ogromne kłopoty z koncentracją, po głowie zaczęły jej chodzić głupie myśli.

Któregoś dnia koleżanka zza biurka popatrzyła na nią zaniepokojona i wyrzuciła z siebie.
- Chyba powinnyśmy pogadać. Odnoszę wrażenie, że źle się dzieje w państwie duńskim.
- Nie wiem, co dzieje się w państwie duńskim, ale wiem, że do kitu jest w państwie polskim. Mam dosyć tej cholernej beznadziei, tej głupiej roboty, tego towarzystwa i w ogóle wszystkiego.
- A siebie nie masz dosyć?
- Siebie przede wszystkim, bo jestem do niczego. Robota mi się rozłazi w rękach, w domu bałagan, ale nie chce mi się sprzątać, najchętniej zamknęłabym się w ciemnym pokoju i przesiedziała w nim do końca moich dni.
- O, żyć nam się odechciało? Niedobrze, trzeba wziąć się w garść, bo będzie jeszcze gorzej.
- A jak ma być? Nie mam wsparcia w najbliższych, każdy ma do mnie morze pretensji. Chłopak, bo jestem zbyt zapatrzona w siebie, mama, bo jestem leniwa, szef, bo jestem głupia.
- A ty nie masz sobie nic do zarzucenia.
- Chyba nie. Przecież się nie zmieniłam.
- Gdybyś się nie zmieniła, nie rozpoczynałabym tej rozmowy. Naprawdę musimy poważnie porozmawiać. Boję się o ciebie. Dopadła cię depresja, a to sygnał, że powinnaś się udać do jakiegoś mądrego lekarza.
- Pokaż mi takiego, a będę szczęśliwa.
- I to już jest sygnał, że powinnaś pójść. Wszystko, co ci się do tej pory zdarzyło,  zrzucasz na karb życiowych okoliczności, obwiniasz innych, a nie siebie. A może trzeba spojrzeć w głąb siebie i wyciągnąć mądrzejsze wnioski. Chyba nie skończy się na wizycie u lekarza rodzinnego. Sprawa poszła już tak daleko, że bez rozmowy z psychiatrą się nie obejdzie.
- Chcesz mi powiedzieć, że jestem wariatką.
- Nie, chcę ci powiedzieć, że bardzo cierpisz, a mnie to boli, bo nie mogę ci pomóc. Dziewczyno, przecież ty się wszystkiego boisz, nie umiesz sobie poradzić z najprostszymi zadaniami. Ty nigdy taka nie byłaś. Małe sprawy załatwiałaś w biegu, z trudnymi także radziłaś sobie bez pomocy innych. A poza tym zauważyłam, że bardzo schudłaś.

Eliza spojrzała na Krystynę i dodała ze smutkiem, że przecież nie jest w stanie przełknąć nawet małej bułeczki. Jedzenie staje jej w gardle. Nie może spać, wkurza ją wszystko. Najchętniej każde niepowodzenie zapiłaby jakimś mocnym trunkiem. Boi się tego bardzo, bo przecież wie, że ojciec był alkoholikiem i pamięta dobrze jak źle skończył.
- Zresztą, to nie jedyne problemy. Zauważyłam także, że moje serce nie wytrzymuje tego napięcia. Boli mnie wszystko, nogi, plecy, ręce. Nie chce mi się zwyczajnie żyć. Chyba, że przyjdzie ładniejsza pogoda i wszystko się ułoży.
- Zbyt długo to trwa, pogoda niczego już nie zmieni. Mam prośbę, zapisz się do lekarza. I nie opowiadaj głupot, że jesteś wariatką. Jesteś fajną babą, którą dopadło paskudne choróbsko. Trzeba je wypędzić z organizmu.
Eliza długo myślała o tym, co powiedziała Krystyna. Była wściekła, że koleżanka wkroczyła na teren zarezerwowany tylko dla niej, że odkryła jej tajemnicę, że powiedziała o tym głośno. I co ona teraz zrobi? Niedługo całe biuro będzie o niej gadać. Szef wywali ją z roboty i jak sobie wtedy poradzi. Szczerze mówiąc nie spodziewała się tego po Krystynie. Wydawało się, że to człowiek, który nie wchodzi w cudze życie z buciorami. Okropnie się zawiodła. Chyba powinna zmienić pracę. Nie pozwoli na to, by w tak perfidny sposób nią pomiatano. A do Krystyny już się nigdy nie odezwie.

Po pierwszej złości przyszła jednak pora na refleksję. A może Krystyna miała rację, może wcale nie jest taka wredna, może powinna przemyśleć to, co powiedziała. No to mamy problem – pomyślała. Na razie spróbuję się wyspać. O reszcie pomyślę jutro.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA